środa, 30 marca 2016

Jackson (Got7) `chapter 2

[w poprzednim rozdziale]
"Gdy tylko usłyszałam krzyki chłopaków, uderzyłam chłopaka jeszcze kilka razy, a później ktoś z dużą siłą odciągnął mnie od nieprzytomnego Jacksona. Spojrzałam na jego twarz. Wielka, czerwona, morka plama, nie przypominała kształtem niczego. Mój wzrok gorączkowo powędrował na dłonie. Gorąca krew, która powoli zasychała, śmierdziała padliną. Poczułam jak po moim ciele rozchodzi się fala satysfakcji. Schyliłam głowę, a na moje twarzy w końcu zagościł uśmiech."
* * *
Przebudziłam się, słysząc bicie serca. Przetarłam oczy i spojrzałam do góry.
- Co Ci jest ? - spytał mnie Mark.
- Boże. - odpowiedziałam i podniosłam głowę z jego kolan. Rozejrzałam się dookoła.
- Gummi ? - ujął delikatnie moją brodę, odwrócił ją w swoją stronę i spojrzał mi w oczy.
- Nic się nie stało. To był tylko sen. - przyznałam. Obok nas pojawił się Suga.
- Mark, jedziesz z nami ? - zapytał. Mark przez chwilę wpatrywał się w chłopaka, aby później przenieść wzrok na mnie.
- Gummi, a Ty jak wrócisz ? - spytał
- Nie martw się o mnie. - odpowiedziałam - Jungkook jest w domu, na pewno mnie odwiezie.
- Na pewno? - dopytywał.
- Tak. - potwierdziłam. Mark zabrał puste butelki, ucałowł moje czoło i odszedł z Sugą, kilkukrotnie odwracając się w moją stronę. Miałam wrażenie, że nadal się o mnie martwił, mimo to odsunęłam od siebie myśli o chłopaku i skierowałam głowę w stronę zachodzącego słońca. Dopiero teraz plaża wydawała mi się atrakcyjna. Podniosłam się z koca i podeszłam do wody. Lekki powiew wiatru sprawił, że zadrżałam. Odkręciłam się na pięcie, z zamiarem założenia koszulki i spodenek. Gdy tylko zobaczyłam, że przede mną stoi jakaś osoba, odruchowo cofnęłam się o krok. Dopiero po chwili spostrzegłam, że jest to Jackson.
- Proszę, nie uciekaj, nie krzycz. - powiedział od razu - Chcę tylko porozmawiać.
- Jackson, nie zapomniałam co mi robiłeś.
- Rozumiem. - odpowiedział - Chciałbym żeby wszystko było jak dawniej. Skrzywdziłem cię i nigdy nie zapomnę jak mocno, ale chciałem powiedzieć, że mnie też to boli. - klęknął przede mną - Chciałbym żebyś mi wybaczyła.
Spojrzałam na zasmuconego chłopaka.
- Myślałam o tym wszystkim nie raz. - zaczęłam - Jackson, ja nie umiem Ci tego wybaczyć. Nie teraz. Najwidoczniej nie jestem jeszcze gotowa żeby o wszystkim zapomnieć.
Widziałam jak jego wzrok wbija się w ziemię, a on podnosi się z piasku, odwraca i odchodzi. Nie wiedziałam co zrobić. Z jednej strony chciałam mu wybaczyć, a z drugiej, moje serce nadal wracało do tej sytuacji, krzywdząc mnie coraz bardziej. Podbiegłam do koca, chwyciłam koszulkę i spodenki, po czym wbiegłam po schodkach. Kurtka Jacksona zniknęła właśnie zza zakrętem. Wciągnęłam spodenki i pobiegłam. Z każdym stawianym krokiem, moje serce przyśpieszało. Pot, który po chwili zaczął spływać po moim czole stał się nie do zniesienia. Każdy wdech powodował, że płuca paliły mnie coraz bardziej. Cały świat zaczął wirować, a ja zwolniłam. Nagły ból głowy powalił mnie na kolana. Zacisnęłam powieki, wciągając kilka głębokich wdechów.
- Jackson ! - krzyknęłam ostatkiem sił, opadając na ziemię. Ostrość niknęła, a obraz przed oczyma czarniał. Nagły i ostry dźwięk w uszach sprawił, że straciłam przytomność.

*Kilka stłumionych krzyków. Przerywany puls i cichy głos: Nie możesz teraz umrzeć.*

Obudził mnie poranny dzwonek. Otworzyłam oczy łapczywie łapiąc powietrze. Biała ściana, którą zobaczyłam spowodowała u mnie nagły przypływ adrenaliny. Złapałam się za nienaturalnie ciężką głowę. Co dokładnie się stało ?
Próbując sięgnąć pamięcią wstecz, jedyne co widziałam to kleks, który rozlał się na moich wspomnieniach. Potarłam czoło, kiedy do moich uszu dotarł przerywany pisk. Rozejrzałam się dookoła siebie. Kilka monitorów sprawdzających puls i zachowanie organizmu, pełna kroplówka i mała, metalowa szafka obok łóżka. Trzask drzwi sprawił, że moja głowa odwróciła się w stronę dźwięku. Starszy mężczyzna w kitlu podszedł do łóżka. Najwyraźniej był lekarzem.
- Stan pańskiego zdrowia jest kiepski. Przeprowadzimy jeszcze kilka badań i przedstawię pani więcej szczegółów tego zasłabnięcia. Myślę, że jeszcze jutro opuści pani szpital z dalszymi wskazaniami. - powiedział po czym bezszelestnie opuścił salę.

*9 dni później*
Odebrałam telefon.
- Gummi, wszystko w porządku ? Od naszego spotkania na plaży milczysz. - usłyszałam po drugiej stronie. Od razu rozpoznałam głos Jungkooka.
- Wszystko ok. - skłamałam.
- Jesteś pewna ? - spytał po raz kolejny.
- Tak. - odpowiedziałam. - Muszę kończyć. - pośpieszyłam go spoglądając na drugą stronę ulicy.
- Dobrze, jeszcze się odezwę, pa. - rozłączył się, a ja przebiegłam przez ulicę, znajdując się na chodniku. Złapałam za rękę chłopaka przede mną. Odwrócił się, a na jego twarzy zobaczyłam uśmiech.
`````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
Liczba słów w poście wynosi: 744
Liczba liter w poście wynosi: 4730
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

Brak komentarzy: