niedziela, 20 marca 2016

Seo Kangjoon (5uprise) `1 (ost.)

Główni bohaterowie: Seo Kangjoon (5uprise); Gummi; Max;
Bohaterowie poboczni: Lexi, Amanda
Gatunek: romans; dramat; jedno-part
* * *
Po kilku dniach spędzonych z Kangjoon, obudziłam się w jego łóżku. Chłopak spał, a ja pośpiesznie zabrałam swoje ciuchy i wyszłam z jego pokoju. Ubierając spodnie zastanawiałam się co tak na prawdę wydarzyło się tej nocy. Podnosząc z podłogi buty, dostałam SMSa. Moja siostra próbowała połączyć się ze mną od kilku godzin. Przeczytałam pośpiesznie wiadomość i trzęsącymi się rękoma odpisałam kilka słów Lexi. Ubrałam kurtkę i wyszłam z jego posiadłości. Idąc chodnikiem poddałam się wiatrowi, który delikatnie muskał moją skórę. Zima - pomyślałam. Odkąd pamiętałam była dla mnie czymś strasznym. Śnieg, zimno, to nie było dla mnie. Mimo tego, zmieniający się klimat sprawił, że w tym roku nie spadł ani jeden śnieg i zima przypominała wczesną wiosnę. Była sobota, godzina 9, a ulice już zapełniali ludzie. Przeszłam na drugą stronę i skierowałam się do domu za żeliwną bramą. Drzwi otworzyła mi Lexi.
- Wczoraj na imprezie zniknęłaś mi z oczu. - powiedziała zła - Widziałam jak wychodzisz z jakimś facetem.
- Kangjoon. - odpowiedziałam i zdjęłam buty w przedsionku.
- Zachowywałaś się jakbyś była kompletnie pijana. - odrzekła. Spojrzałam na nią. Jej potargane włosy odstawały we wszystkie strony. Dopiero wstała - pomyślałam, odkręciłam się na pięcie i poszłam do swojego pokoju. Odkąd mieszkałam z Lexi, ona próbowała kontrolować cale moje życie. Miałam już 20 lat, a ona nadal udawała moją matkę. Nie miałam jej tego za złe, ale czasem przesadzała. Rzuciłam telefon na łóżko, zabrałam ręcznik z szafki i poszłam pod prysznic. Gdy tylko wysuszyłam włosy, ubrałam świeże ubrania. Siadając na łóżku, próbowałam przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Umówiłam się z Kangjoonem w klubie, kilka piw sprawiło, że poczułam się jak młody bóg, a później... - wysiliłam myśli. Nic, pustka.  Miałam wrażenie, że stało się coś na co nie pozwoliłam. Poszłam z nim do łóżka ? Przecież dobrze wiedział, że tego nie chcę. Zebrało mi się na płacz. Próbowałam odsunąć myśli o tej niepewności co tak na prawdę zaszło między nami. Położyłam głowę na poduszkę, ściskając koc w prawej dłoni. Przykryłam się, wzięłam książkę z etażerki i zaczęłam czytać.

*2 miesiące później*
Od czasu wspólnej nocy z Kangjoonem nie dawał on znaku życia. Nie próbowałam do niego dzwonić, pisać. Bolało mnie, że chłopak zabawił się ze mną tylko i wyłącznie moim kosztem. Przechodziłam obok parku, czując na sobie czyjś wzrok, a później ręce. Przeraziłam się. Mój wzrok powędrował na nieznajomego, który szedł obok mnie, kurczowo trzymając mnie za rękę. Kangjoon. Szybko odwróciłam wzrok, a chłopak wciągnął mnie do jakiejś ciasnej uliczki. Ustaliśmy bez ruchu. Jego głowa obróciła się kilka razy w prawo i lewo, a on pewny siebie zdjął kaptur. Od razu przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Czując jego ciepło zdałam sobie sprawę, że tak bardzo mi go brakowało.
- Gummi, tak bardzo chciałbym cię przeprosić. - zaczął - Zrobiłem coś strasznego. Wtedy, gdy wróciliśmy do domu, ja...przespaliśmy się ze sobą.
Spojrzałam mu w oczy, widziałam, że żałuje tego co zrobił, że jemu też jest ciężko.
- Pomyślałeś, co ja czułam ? Nie wiedziałam co się stało, a teraz mamy jeszcze większy problem.
- Co się stało ? - spytał.
- Jestem w ciąży. - powiedziałam. Błysk z prawej strony sprawił, że serce podskoczyło mi do gardła. Odwróciliśmy głowy w stronę źródła światła.
- Chodźmy. - powiedział Kangjoon łapiąc mnie za plecy i popychając na ulicę. Przez chwilę widziałam jak biegnący za nami ludzie zmiejszają dystans. Kangjoon wepchnął mnie do czarnej furgonetki, a ta z piskiem opon odjechała z tamtego miejsca. Ludzie z aparatami wybiegli na ulicę robiąc zdjęcia.
- Co to było ?! - krzyknęłam. Czułam, że ledwo łapię oddech, a radość z widoku Kangjoona mija.
- Cholerni reporterzy. Są jak robaki. Niby ich nie widzisz, a są. - przyznał Kangjoon - Wracając do tematu. Na prawdę jesteś w ciąży ?
- Tak. - przyznałam. Kangjoon podrapał się po głowie i przysunął bliżej mnie.
- Kocham cię. - powiedział. To były jedna z najszczęśliwszych chwil w całym moim życiu. Oparłam głowę o jego bark.
- Ja Ciebie też kocham Kangjoon. - odpowiedziałam bez wahania. Po chwili dojechaliśmy przez mój dom. Pożegnałam Kangjoona i jak najszybciej poszłam do domu.

*miesiąc później*
Obudził mnie głośny trzask. Otworzyłam oczy, zamrugałam kilkakrotnie poprawiając ostrość widzenia, złapałam za klamkę i wyszłam na korytarz. Kroki na dole sprawiły, że serce zaczęło bić mi coraz szybciej. Zeszłam cicho na dół, skierowałam się do biura Lexi. Przez uchylone drzwi mogłam usłyszeć poszczególne głosy.
- Ciszej do cholery, chcesz żeby nasza gwiazda się obudziła ? - spytał jeden. Najwyraźniej przeglądał dokumenty na biurku.
- Dobra, znajdźmy coś i spadajmy. - odpowiedział drugi. Popchnęłam drzwi, znajdując się w środku. Dwóch obcych facetów podniosło głowy, złapało aparaty i zaczęło robić zdjęcia.
- Wynocha, bo dzwonię po gliny ! - krzyknęłam. Obydwoje zerwali się do ucieczki przez otwarte drzwi od patio. Pobiegłam za nimi, szybko je zamykając. Byłam w czwartym miesiącu ciąży i nie mogłam się stresować. Kangjoon znów się nie odzywał, a ja miałam dość tych pieprzonych paparazzi. Codziennie ktoś za mną łaził, robił mi zdjęcia, zaczepiał na ulicy. Kilkukrotnie znalazłam się na portalach plotkarskich i w gazetach. Zamknęłam drzwi z trzaskiem, pobiegłam do pokoju i włączyłam komputer. Zabukowałam bilety na wieczorny lot i wykręciłam numer mojej ciotki. Nie odebrała. Zamknęłam laptopa, spakowałam go do torby i podeszłam do szafy. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, zabrałam z kasetki większą cześć pieniędzy i zadzwoniłam po taksówkę. Po kilku minutach jechałam już na lotnisko. Gdy tylko zapłaciłam za bilet, usiadłam na ławce w poczekalni. Po kilku godzinach przeszłam odprawę i siedziałam już w samolocie do Ameryki. Jak najszybciej chciałam odciąć się od tego co stało się w Seoulu. Idąc na lotnisku miałam wrażenie, że nadal ktoś mnie śledzi. Poddenerwowana zapięłam pas i oparłam głowę o zagłówek. Miałam tylko nadzieję, że ciotka nie wyprowadziła się gdzieś indziej. Po kilku godzinach samolot wylądował, a ja stanęłam przed mnóstwem taksówek. Podeszłam do jednej. Straszy pan zabrał moją walizkę i pośpiesznie otworzył mi drzwi. Poinformowałam go o adresie pod który ma mnie zawieźć i odprężyłam się przy delikatnych rytmach muzyki reggae. Ameryka była inna niż Korea Płd. Większość ludzi nie zwracało na Ciebie uwagi, nie komentowało i nie zakładało skąd jesteś. Traktowali cię jak równego sobie człowieka. Gdy tylko znalazłam się w głównej dzielnicy NY, wysiadłam z taksówki, zabrałam bagaż i skierowałam się do wielkiego wieżowca. Moja ciotka była bogata i często przysyłała nam pieniądze na naukę. Zawsze mogłyśmy liczyć na jej pomoc. Weszłam przez drzwi witając się z lokajem, który był tu odkąd pamiętam i weszłam na górę. Piękne czerwone ściany sprawiły, że poczułam się jak w domu. Podeszłam do drzwi z numerem 23 i zadzwoniłam dzwonkiem. Przez minutę nie słyszałam niczego, nagle drzwi otworzyły się, a przede mną stanęła ciotka. Średniego wzrostu, blondynka, lat 36.
- Gummi ? - zdziwiła się, przecierając oczy. Popatrzyła na mnie, zabrała ode mnie bagaż i zaprosiła do środka.
- Ciociu, mogę zostać u Ciebie przez kilka dni? - spytałam od razu.
- Wiesz kochanie, nie wydaje mi się, żeby było to kilka dni. - powiedziała od razu ciotka - Zostaniesz u mnie dopóki nie urodzisz i staniesz na nogi.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Próbowałam ukryć ciążę za luźną koszulka, jednak wprawne oko ciotki wszystko zauważyło.
- Dziękuję. - odpowiedziałam - Ciociu, Ty idź spać, a ja zrobię sobie coś do picia i też się położę.
- Posiedzę z Tobą kochanie. - odpowiedziała i skierowała się do kuchni. Po kilku minutach herbata była gotowa. Usiadłam z ciotką na kanapie i popijając napój, opowiedziałam jej o wszystkim. Amanda była pod wrażeniem. Potwierdziła, że jeśli będę chciała wynajmie ochronę i zapewni mi bezpieczeństwo na jakie zasługuję. Podziękowałam jej z całego serca, pozmywałam i skierowałam się do swojego pokoju. Przepiękne łóżko z baldachimem przypomniało mi dzieciństwo. Odłożyłam bagaże w kąt i włączyłam telefon. Rzuciłam go do szuflady, przykryłam się kołdrą i położyłam do snu. Dopiero teraz dopadło mnie zmęczenie, z którym walczyłam od jakiegoś czasu. Pogładziłam wypukły brzuch, uśmiechnęłam się i po chwili zasnęłam.

*4 miesiące później*
Wyszłam z wieżowca, kierując się do pobliskiego hipermarketu. Mój brzuch urósł do rozmiarów sporego arbuza, co powodowało, że z każdym dniem kręgosłup bolał mnie coraz bardziej. Za kilka tygodni miałam rodzić. Bałam się, ale byłam dobrej myśli. Modliłam się tylko żeby dziecko urodziło się zdrowe. Kupiłam kilka potrzebnych rzeczy i zawróciłam do mieszkania. Mijając kolejno ludzi na ulicy moje myśli zaczął zakrzątać Kangjoon. Przez cały okres ciąży nie towarzyszyły mi tak silne emocje jak dziś. Rozpłakałam się na środku ulicy. Próbując zakryć łzy skręciłam do budynku. Lokaj zaczepił mnie przed wejściem.
- Gummi, ktoś na Ciebie czeka w hallu. - powiedział. Podziękowałam mu i wycierając drzwi skierowałam się w stronę "poczekalni". Nieznajomy stał do mnie plecami. Krótkie brązowe włosy sprawiły, że jedyną myślą, która krążyła mi po głowie był mój ukochany. Gdy tylko podeszłam bliżej, chłopak odwrócił się. Nasze spojrzenia spotkały się a z moim rąk wypadły zakupy. Nie mogłam uwierzyć, że to nie on.
- Max, co Ty tu robisz ? - spytałam. - Gdzie Kangjoon ?
- Musze z Tobą o czymś porozmawiać. - przyznał i spojrzał na mój brzuch - Ale nie wiem czy to jest dobry pomysł.
- Mów o co chodzi. - nakazałam. Chłopak wahał się przez chwilę, ale w końcu wydusił z siebie kilka słów.
- Kangjoon nie żyje.
Najgorsze słowa jakie mogłam usłyszeć. Złapałam ręką oparcie kanapy i opadłam na nie jak kamień. Moje ciało przeszył ogromny ból, rozgoryczenie i strach. Poczułam jak po moich nogach spływa jakaś ciecz. Skierowałam wzrok na dół. Rozrzedzona krew, którą zobaczyłam na podłodze i nogawkach spodni sprawiła, że osłabłam. Czułam jak moje dziecko zaczyna kopać, a ja opadam bezwładna w ramiona Maxa.
- Ratuj dziecko. - wyszeptałam ostatnimi siłami. Świat dookoła zrobił się czarny. Zasłabłam.

*Max*
Kilka godzin czekałem na to aż lekarz przyjdzie i przekaże mi wiadomość o Gummi. Gdy tylko usłyszałem co stało się z moimi dziewczynami, opadłem na krzesełko. Gummi nie żyła. jej córeczka też. Chciałem cofnąć czas i zapobiec jakoś tragedii, która się wydarzyła.
Pamiętam, że to ja spotkałem wtedy Gummi, była w okropnym stanie. Wstawiona, ale nie pijana. Prosiła żebym zabrał ją do domu. Gdy tylko pocałowałem ją na pożegnanie, wszystko potoczyło się tak szybko. Nie wiedziałem jak mam zareagować gdy nakrył nas Kangjoon. Byłem w niej zakochany. Chciałem dla niej jak najlepiej, dlatego też Kangjoon zabrał ją do siebie. Po tym jak przeczytałem w gazecie, że jest w ciąży z moim najlepszym kumplem coś we mnie pękło. Zakazałem mu zbliżać się do mojej ukochanej Gummi. A później on miał ten cholerny wypadek. Wjechał pod tira nowym lambo. Poszedłem na jego pogrzeb i przyjechałem tutaj. Wszystko popsułem. Zabiłem Gummi i jej dziecko. Jednak najgorsze było to, że to dziecko było moje.
`````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
Liczba słów w poście wynosi: 1779
Liczba liter w poście wynosi: 11206
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

Brak komentarzy: