niedziela, 6 marca 2016

Chunji (Teen Top) `chapter 3 (ost.)

[w poprzedniej części]
"Po jakimś czasie wyciągnęłam swobodnie ręce przed siebie i czując opadającą energię, rzuciłam się do przodu, łapiąc się parapetu. Nogi po raz kolejny odmówiły mi posłuszeństwa. Ostatkiem sił podciągnęłam się i spojrzałam na przepiękną pełnię księżyca. W tą noc obiecałam sobie, że bez względu na wszystko, już zawsze będę silna."
* * *
Obudził mnie głośny trzask. Przestraszona podskoczyłam, uderzając głową o parapet. Potarłam bolące miejsce i zrozumiałam, że ktoś bacznie mi się przygląda. Mój wzrok powędrował na chłopaka, który stał przy drzwiach.
- Co Ty tu robisz ? - spytałam zachrypniętym głosem. Brunet spokojnie wpatrywał się we mnie, po czym wyciągnął do mnie dłonie i z łatwością podciągnął do góry. Przekładając moją rękę za szyję, pomógł usiąść mi na łóżku. Gdy tylko znalazłam się na miękkim prześcieradle, zdałam sobie sprawę, że całą noc spędziłam na podłodze pod oknem.
- Co tam robiłaś ? - zdawało mi się, że jego głos był wyjątkowo smutny.
- Sama nie wiem. - skłamałam. Musiałam coś szybko wymyślić. Ostatnimi czasy strasznie denerwowało mnie, to, że Chanhee jest nieobecny. Postanowiłam zabrać go w moje ulubione miejsce. - Chunji, może gdzieś wyjdziemy ? - zaproponowałam. Szybko zdarzyłam pożałować, że to zaproponowałam. Chłopak podniósł wzrok. Trwało to minutę, może mniej, a to wystarczyło, żebym zobaczyła w jego oczach niepokój. Chanhee z obojętnego chłopaka zrobił się tym maleńkim i zagubionym dzieckiem, które poznałam na placu zabaw. - Wyjdźmy gdzieś, proszę. - nalegałam. Widziałam jak walczy ze swoimi uczuciami, a mimo wszystko w końcu usiadł obok mnie i delikatnie się uśmiechnął. Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo mi go brakowało, dopóki nie zobaczyłam jego uśmiechu.
- Dobrze. - potwierdził. Czym prędzej uścisnęłam go i o własnych siłach usiadłam na wózek. Chanhee asekurował mnie dopóki moje nogi nie znalazły się na podstawce, po czym chwycił rączki wózka i wyszedł ze mną na zewnątrz. Dzisiejszy dzień zapowiadał się dość słonecznie. Gdy tylko Chunji zapakował wózek do samochodu, jedyne co towarzyszyło nam w podróży za miasto był dźwięk sportowej V8. Gdy tylko znaleźliśmy się na miejscu, chłopak pośpiesznie wysiadł i ustał obok drzwi samochodu. Spojrzałam na niego pytająco. Zamiast wózka, Chunji podał mi dwie kule. Bez słów wzięłam je w ręce, podciągnęłam się do góry i ustałam na nogach. Chłopak zamknął samochód i ruszył w stronę wyludnionej plaży. Po chwili zostawił mnie w tyle i nie zwracając na mnie uwagi zszedł po schodkach na dół. Zdenerwowana przyśpieszyłam kroku, chcąc nadążyć za chłopakiem. Każdy kolejny krok sprawiał, że mięśnie paliły mnie coraz bardziej. Dochodząc do schodków, zauważyłam, że chłopak zdążył już wejść na pomost. Wściekłam się i chwyciłam ręką poręcz schodów, ciskając kule w dół. Plastik uderzył o piasek stłumionym dźwiękiem, a ja zaczęłam schodzić po schodach. Moje mięśnie krzyczały, ale ja wiedziałam, że nie mogę się poddać. Z jednej strony spodziewałam się, że Chanhee mi pomoże. Tym razem jednak wmówiłam sobie, że chce mi tym pomóc. W pewnym momencie dotarło do mnie, że to mogła być swego rodzaju próba. Zacisnęłam dłoń mocniej i będąc już blisko ostatniego schodka, spięłam mięśnie do tego ostatniego wysiłku. Chanhee nie odwrócił się w moją stronę nawet na chwilę, co bardziej zmotywowało mnie, żeby wejść na pomost i wygarnąć mu wszystko co myślę. Dotknęłam nogą ostatniego schodka i poczułam jak przechodzi po mnie fala euforii. Mimo radosnego uczucia, wiedziałam, że to jeszcze nie koniec. Ostatkiem sił schyliłam się i chwyciłam kule z piasku. Podniosłam się dysząc i wkładając ręce w zabezpieczenia, ruszyłam do drewnianej konstrukcji. Powolnymi krokami zmierzałam do celu. Rzuciłam kule obok pomostu i wdrapałam się na schody. Miałam wrażenie, że od teraz moją siłą napędową jest wściekłość. Z wielkim trudem ustałam na nogach, ruszając do chłopaka. Chanhee z każdym posunięciem stopy był coraz bliżej. W końcu wyciągnęłam do niego rękę i uderzyłam go w ramię. Chunji odwrócił się i wsadził ręce do kieszeni, bacznie mi się przyglądając. Moje serce biło coraz mocniej, a nogi nie wytrzymując ciężaru mojego ciała, ugięły się. Chanhee rzucił mi się na pomoc. Zdążyłam upaść na kolana, kiedy jego ręce znalazły się na moich biodrach. Chłopak uklęknął przede mną i łapiąc mnie delikatnie za podbródek, uniósł moją głowę do góry. Słyszałam tylko bicie mojego serca i mój szybki oddech. Spojrzałam mu w oczy i przypominając sobię sytuację sprzed kilkudziesięciu minut uniosłam rękę żeby wymierzyć mu policzek. Chanhee szybkim ruchem złapał za moją dłoń i złączył ją ze swoją. Zdziwiłam się, próbując wyszarpnąć rękę, zużyłam resztki energii. Opadłam na pupę, a Chanhee nachylił się bliżej mnie.
- Nie wierzyłem, że uda Ci się zajść tak daleko. Myślałem, że jesteś małą, głupią i słabą dziewczynką, która zawsze potrzebuje pomocy innych. - powiedział. Łzy napłynęły mi do oczu. Zastanawiałam się jak można być tak bezdusznym człowiekiem. - Mimo tego sprawiłaś, że moje poglądy na temat twojej osoby w niedługim czasie bardzo się zmieniły. Wiedziałem, że Cho cię zostawił. Ten palant pochwalił się swoim kolegom, więc spotkała go kara.
- Możesz mówić prościej? - przerwałam mu nagle.
- Dobrze. - potwierdził. - Próbowałem być blisko Ciebie, ale widząc jak się załamujesz, nie chciałem pogarszać sytuacji. Musiałem być dla Ciebie surowy mimo tego co czuję, rozumiesz ?
- Wiesz, że strasznie krzywdziłeś mnie swoim zachowaniem ?
- Zdaję sobie z tego sprawę.- powiedział. - Przepraszam Saerin.
Pierwszy raz od czasu wypadku czułam, że Chanhee nie jest już taki oschły.
- Ok, Chnuji. - odpowiedziałam próbując się uśmiechnąć. - Zapomnijmy o tym co było i cieszmy się swoim towarzystwem. - zaproponowałam. Widziałam jak Chanhee otwiera usta, chcąc coś powiedzieć, ale nagle je zamyka i kiwa potwierdzająco głową. Nagle jego ramiona owinęły się wokół mojej tali i podciągnęły moje ciało do góry.
- Jestem z Ciebie dumny. - powiedział i ucałował moje czoło. - Zaniosę cię do samochodu i pojedziemy gdziekolwiek będziesz chciała.
Jego uśmiech spowodował kolejną falę euforii, która wzdrygnęła moim ciałem. Satysfakcja ze zmiany Chanhee sprawiła, że zaparłam się w sobię, po raz kolejny obiecując sobie powrót do zdrowia.
*5 godzin później*
Chanhee po raz kolejny przyniósł mi herbatę. Siadając obok mnie, włączył z powrotem film. Miałam wrażenie, że dzisiejsza wycieczka na plażę, na prawdę go zmieniła. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a jego dłoń cały czas złączona była z moją.
- Nie podoba mi się ten aktor. - powiedział nagle, wyrywając mnie z moich myśli. - Niby dobry, a taki jakiś nie dobry.
Zachichotałam. Chanhee spojrzał na mnie i objął mnie ramieniem.
- Oglądaj, a nie komentujesz. - skarciłam go.
Minęło kilka minut, a film dobiegł końca. Chanhee odniósł kubek, ściągnął mnie z kanapy i przekładając moją rękę za szyję, oparł mnie o swoje ciało. Gdy tylko znalazłam się w kuchni, czekała mnie tam niespodzianka. Na stole stał przepiękny bukiet kwiatów, a w jego towarzystwie był tam ramen i coś do picia. Chunji pomógł usiąść mi przy stole, po czym sam opadł na krzesełko obok.
- Smacznego. - powiedział z uśmiechem, zabierając się za jedzenie. Spojrzałam na zupę, wzięłam łyżkę do ręki i posmakowałam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem głodna. Gdy tylko zupa zniknęła ze środka miski, miałam wrażenie, że jestem pełna.
- Boże, jakie to było pyszne Chunji. - powiedziałam - Musisz przychodzić do mnie i gotować.
- Z chęcią. - odpowiedział, zabierając ode mnie naczynie i wkładając je do zmywarki. Ich dorma była pięknie zaopatrzona, denerwowało mnie tam tylko zachowanie kolegów Chanhee z zespołu. Widziałam, jak "szanują" te drogie sprzęty.
Chunji zabrał mnie z krzesełka, zaprowadził na górę i posadził na łóżku w swoim pokoju. Rozejrzałam się do jego sypialni. Wielkie łóżko, dużo książek, kilka instrumentów i stolik zapełniony nutami. Chłopak wrócił, od razu siadając obok mnie. Jego ręce od razu powędrowały na moje plecy. Objął mnie i pociągnął w dół. Kiedy jego twarz znalazła się nade mną, chłopak zalotnie się uśmiechnął.
- Wiesz, co Saerin, mam wrażenie, że odkąd nie spotykasz się z Cho jesteś inna. - powiedział nagle. Nie wiedziałam jak ma to odbierać. Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć. Chunji jednak kontynuował, nie dając mi prawa do wypowiedzi. - Już dłużej nie mogę wytrzymać, udając, że nic się nie dzieje. Sae, podobasz mi się, a ja nie mogę nic z tym zrobić.
- To źle ? - przerwałam mu. - Chnuji, a co jeśli Ty też mi się podobasz ? - dotknęłam ręką jego policzka. Zadrżał.
- Chciałbym żeby tak było. - powiedział. Widziałam, że zależy mu na prawdzie.
- Podobasz mi się Chanhee. Dzięki Tobie wracam do zdrowia i normalnego życia, sprzed wypadku.-powiedziałam. - Przy Tobie czuję się bezpiecznie.
Brunet zniżył swoją twarz i odezwał się cicho.
- Mogę cię pocałować ? - zapytał. Kiwnęłam twierdząco głową. Jego usta zbliżyły się do moich, łącząc się w delikatnym pocałunku. Czułam, że moja historia z Chunjim jeszcze się nie kończy. Wszystko dopiero się zaczęło.
------------------------------------------
Mam nadzieję, że to FF podobało wam się, tak jak mi. Zapraszam do komentowania i zamawiania kolejnych ff. Już niedługo publikacja JB (GOT7) `chapter 2. Pozdrawiam `założycielka.
Instagram, Twitter, Ask

Brak komentarzy: