Wziął ją pod rękę i zaprowadził do swojego mieszkania. Pomimo wszelkich prób przywrócenia dziewczyny do normalności, położył ją na kanapie w swojej sypialni i czuwając obok niej, co jakiś czas przeczesywał dłonią włosy. Minęło sporo czasu nim dziewczyna odzyskała przytomność. Na początku wyglądało tak, jak za każdym razem kiedy lądowała naćpana w jego mieszkaniu. Próbował opanowywać jej drgawki. Gdy udawało im się przejść przez pierwszy etap, dziewczyna wymiotowała, po czym siadała prosto i płakała. On za to łapał jej dłonie i oglądając jej twarz z każdej strony, upewniał się, że nic jej nie jest. Widząc jej łzy, za każdym razem otulał ją ramieniem i głaskał po włosach. Wtedy się uspokajała, a on miał pewność, że jest trzeźwa. Od zawsze był dla niej oparciem. Ramieniem, w które wypłakiwała smutki i sercem, które biło z jej powodu.
Odgiął kołnierz golfu, który miała na sobie i zaklął. Bolało go za każdym razem kiedy widział siniaki na jej ciele, ale był przy niej nawet w najcięższym momencie. Kiedy wylądowała w szpitalu z rozciętą głową, kiedy przyszła skatowana do jego mieszkania, kiedy znalazł ją na śmietniku za rogiem. Wtedy wspominał dzieciństwo, które razem spędzili i popołudnia, które mijały im na łapaniu motyli. Musiała uwolnić się od tego szaleńca, ale bez jego pomocy, nigdy nie stanie przeciwko niemu. Chłopak zacisnął pięści, pozwalając sobie na chwilę gniewu i wrócił do niej wzrokiem.
- Wiem, że to przez tego palanta.
- Niczego nie wiesz idioto! - krzyczała za każdym razem, posyłając mu gniewne spojrzenia.
- Zasługujesz na kogoś lepszego. - powtarzał, spotykając się z jej spojrzeniem pełnym bólu i ślepej miłości.
- To moje życie. - wtedy wybiegała z mieszkania, zostawiając go samego z własnymi myślami i wspomnieniami.
[...] Nastał kolejny poranek. Obudziła się wcześniej niż zwykle, chcąc przeprosić go za swoje zachowanie, zrobiła mu śniadanie i podała do łóżka. Zjadł w ciszy, po czym dobrał się do jej koronkowej bielizny. Spotykając się ze sprzeciwem od dziewczyny, przyłożył jej rozpalonego papierosa do uda, póki nie zemdlała. Zrobił swoje i wyszedł, po raz kolejny zostawiając ją zdaną na siebie. Czując wstyd, chwyciła trzęsącą się dłonią komórkę i zadzwoniła do blondyna. Miała nadzieję, że odbierze, pomagając jej tym samym zapomnieć. Po krótkiej wymianie zdań i przepłakanej godzinie, usłyszała pukani do drzwi. Nie miała siły wstać i otworzyć, więc sam to zrobił. Kiedy zobaczył jej nagie ciało, wiedział, że tym razem go nie zatrzyma.
- Pomóż mi. - pierwszy raz załkała, budząc w nim tym samym miłość i złość. Chłopak zdecydowanie szarpnął drzwi i podążył do wyjścia. Kilka godzin szukał palanta, znajdując go w lokalnym, zapuszczonym pubie z kolegami. Wyciągając go za kurtkę na zewnątrz, popchnął go na siatkę. Do tej pory nie wiedział, że ma tyle siły, która pozwoli mu na zakończenie sprawy dziewczyny. Łapiąc po raz kolejny jego ciało, które przypominało galaretę po litrach alkoholu, które wypił, zamachnął się i uderzył go w twarz. Kilkukrotnie powtórzył czynność, widząc jak z nosa oprawcy cieknie coraz więcej krwi, mając przed oczami tylko obraz uśmiechniętej dziewczyny. Z wściekłością tłukł zwiniętymi pięściami w jego twarz. Kiedy w końcu skończył katować chłopaka, odsunął się na odległość kilku metrów i spojrzał na swoje dzieło. Uciekł z miejsca, śpiesząc się do dziewczyny, którą miał nadzieję odzyskać. Gdy tylko znalazł się przy jej łóżku, złączył ich dłonie w jedno.
Od dawna wiedział, że chce dać jej miłość na którą zasługiwała. Chciał zatrzymać dla niej czas.
- Obiecuję, że nigdy cię nie zawiodę.