niedziela, 16 października 2016

Marry me, Luthi !

Część: VI
Etykiety: EXO, OTHER
* * *
[w poprzednim rozdziale]
Czując uderzenie w tył głowy upuściłam talerze i upadłam na podłogę. Ból, który poczułam w lewej dłoni, przeszedł przez całe moje ciało.
- Luthi co Ty do cholery tu robisz ! - krzyk za moimi plecami sprawił, że podparłam się prawą dłonią i podciągnęłam na kolana.
- Pod... - spojrzałam na zakrwawioną podłogę, a mój głos załamał się na chwilę. Kierując głowę w stronę lewej dłońmi zamarłam. - Podaj mi proszę apteczkę. - odwracając się w stronę chłopaka z trzęsąca się dłonią, zamknęłam oczy. Kyungsoo doskoczył do mnie i wyjmując mi kawałek szkła z dłoni, zdezynfekował ją i zawinął w bandaż.
- Przepraszam. - powiedział zawijając ostatnią część bandaża.
- To ja powinnam cię przeprosić. - przyznałam. - Chciałam zrobić Ci niespodziankę i podziękować za uratowanie mi życia. - jego wzrok powędrował w końcu w moją stronę.
- Wystarczy mi, że jesteś. - powiedział nagle, przysuwając się bliżej. Czując, że jakaś wielka, niewidzialna siła pcha mnie w jego ramiona, pozwoliłam by dalej mnie adorował. - Mogę...
- Tak. - przerwałam mu i zamknęłam oczy. Czując jego oddech na swoich ustach, czekałam na pocałunek
* * *
- Luthi, Kyungsoo. - męski głos w korytarzu przywołał nas do porządku. Odwracając się w jego stronę, spostrzegłam, że na twarzy chłopaka maluje się zaciekawienie.
- Co Ty tutaj robisz ? - spytał Kyungsoo podnosząc się z podłogi.
- Nie przeszkadzajcie sobie, ja znikam. - powiedział z uśmiechem. Czując zażenowanie, podniosłam się i próbując usunąć się z całej sytuacji, zaczęłam sprzątać potłuczone szkło.
- Luthi zostaw to, proszę. - powiedział Kyungsoo w moją stronę, znikając w korytarzu z Kaiem i wracając po chwili samemu.
- Przepraszam Cię Kyungsoo, ja już pójdę. - nie czekając na pożegnanie, zabrałam płaszcz z wieszaka i wybiegłam czym prędzej z jego mieszkania. Doganiając Kaia, który przystanął na rogu, złapałam go pod ramię.
- Chciałabym cię...
- Nie martw się, nikomu nic nie powiem. - przerwał mi, uśmiechając się do mnie szeroko.
- Dziękuję. - przyznałam.
- Dlaczego chcesz wyjść za Joong Ki?
- To małżeństwo jest wielką kartą przetargową dla mojego ojca. Liczy się przede wszystkim jego szczęście. - przyznałam, wymijając delikatnie prawdziwe powody.
- Nie kochasz go ? - Kai, z każdym pytaniem napierał na mnie coraz bardziej.
- Myślę, że to nie jest...
- Dobrze, nie musisz kończyć, nie będę naciskał. - przerwał i prowadząc mnie w stronę domu Joong Ki, służył mocnym ramieniem. - Może nie znamy się zbyt dobrze, ale jeśli coś by się stało, pomogę. - na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Jongin, jesteś cudowny. - przyznałam
- Tylko się nie zakochaj. - zaśmiał się.
- Mogę potwierdzić Ci to na piśmie. - zachichotałam. Kai stanął i łapiąc się za pierś, odchylił głowę. - Co się dzieje ? - spytałam przerażona
- Ał, to bolało. - spojrzał na mnie z uśmiechem.
- To było brutalne Kai. - po raz kolejny na mojej twarzy zagościł uśmiech. Stając przed furtką, uściskał mnie i pogłaskał po ramionach.
- Uważaj na siebie i dbaj o rękę. - powiedział zatroskanym głosem - Do zobaczenia Luthi.
- Do zobaczenia Kai. - pomachałam mu na pożegnanie i chowając się w domu, zdjęłam płaszcz. Czując rwący ból w rozciętej ręce, założyłam jak najszybciej kapcie i szukając w półce leków przeciwbólowych, wyjęłam z niej całe pudełeczko. Biorąc tabletkę popiłam ją wodą, a opakowanie schowałam z powrotem do szafki. Siadając w salonie, zakryłam się kocem i położyłam głowę na poduszce. Przymykając oczy na kilka minut, usłyszałam w końcu przekręcający się klucz w drzwiach wejściowych. Podniosłam się i spojrzałam na Joong Ki, który położył teczkę na blat w kuchni, głośno wzdychając.
- Chciałbyś może coś zjeść ? - spytałam, gdy tylko odwrócił się w moją stronę.
- Nie kłopocz się, zamówię sobie coś. - powiedział, nalewając sobie wody w szklankę i biorąc spory łyk.
- Joong Ki, zrobię Ci coś, na prawdę. - wstałam i podeszłam do niego.
- Nie. - powiedział, łapiąc mnie za rękę i podnosząc ją wyżej, zmierzył mnie wzrokiem. - Co Ci się stało ? - zapytał.
- Potłukłam jedną ze szklanek i szkoło wbiło mi się w dłoń. - przyznałam, zabierając swoją dłoń.
- Wszystko w porządku ? Zbladłaś.
- Słabo mi, chyba się położę.
- Pomóc Ci ?
- Nie, dziękuję. - zakończyłam i czym prędzej zamknęłam się w pokoju, biorąc telefon do ręki. Godzina dwudziesta wyświetliła się na wygaszonym już ekranie, wprowadzając mnie w stan niepewności. Kładąc się do łóżka, schowałam komórkę do szuflady szafki nocnej i zamykając oczy, usnęłam.

*kilka dni później*
Siedząc wygodnie w fotelu, rozkoszowałam się muzyką płynącą z głośników i dźwięcznym głosem bruneta.
- Co myślisz ? - zapytał w końcu, spoglądając na mnie z niezadowoleniem.
- Piękna. - przyznałam uśmiechając się od ucha do ucha.
- Muszę poprawić jeszcze kilka linijek tekstu i myślę, że będzie gotowa. - odłożył gitarę i biorąc mnie za dłoń, zaciągnął w wolne miejsce. Zataczając kilka kółek, przyciągnął mnie do siebie i obdarzając najczulszym uśmiechem, patrzył mi w oczy. Czując radość, która zaczyna władać moim sercem, zatopiłam się w jego ramionach, lekko się rumieniąc. Słysząc dzwonek telefonu, oderwałam się od chłopaka, mimo jego oporów i przyłożyłam telefon do ucha.
- Tak ?
- Panno Wi, mogłabyś przyjechać do firmy ? Wiem, że nie powinienem Cię o to prosić, jednak wszystko sypie mi się na głowę.
- Dobrze, pomogę Ci. - przyznałam.
- Dziękuję Ci i do zobaczenia. - powiedział, rozłączając się.
- To znów on ? - spytał Kyungsoo za moimi plecami.
- Przepraszam cię, muszę mu pomóc.
- Luthi, nie kochasz go, nie chcesz za niego wyjść, więc dlaczego nadal jesteś u tego chłopaka ? - zapytał pełen złości.
- Kyungsoo...
- Dobrze, idź. - powiedział podniesionym tonem. - Nie chcę Ci więcej zabierać czasu, więc przy najbliższej okazji zabierz stąd swoje rzeczy. - złapał swoją kurtkę i nim zdążyłam coś powiedzieć, jego już nie było. Denerwując się, zabrałam płaszcz i owijając szyję szalikiem, wyszłam z mieszkania.
Wchodząc do gabinetu Joong Ki, zabrałam wszystkie dokumenty i zjeżdżając na dół, spotkałam Kaia.
- Witaj Luthi. - powiedział z lekkim uśmiechem
- Witaj Jongin. - odpowiedziałam - Jak poszło na planie?
- Mam dość tej pracy. Co jakiś czas trafiają nam się same "gwiazdki". - ironia sączyła się z jego ust niczym płynąca rzeka.
- Chciałbyś może potowarzyszyć mnie w sortowaniu tego wszystkiego ?
- Z wielką chęcią. - odpowiedział.
Usiedliśmy w ustronnym miejscu, minuty mijały, a my prawie zakończyliśmy sortowanie. Ułożyliśmy wszystko w jednej, wielki stos, gdy do sali wszedł Joong Ki.
- Luthi, możemy jechać do domu ? - zapytał
- Muszę jeszcze to odnieść i jestem gotowa. - przyznałam.
- Zrobię to za Ciebie. - odrzekł Kai. - Miłego wieczoru Panie Song, Panno Wi.
- Dziękujemy. - odpowiedział za mnie brunet i łapiąc za moją rękę, podążyliśmy do wyjścia.
Wsiedliśmy do auta i ruszając przed siebie, zapadła pomiędzy nami męcząca cisza.
- Zawieź mnie proszę do Kyungsoo. - powiedziałam nagle, wiedząc, że mu się to nie spodoba.
Chłopak zawrócił i kierując się w stronę domu Kyungsoo nadal milczał. Gdy tylko zaparkowaliśmy przed wejściem, odpiął pas i głęboko westchnął.
- Poczekaj proszę, przyniosę parasolkę. - powiedział, wysiadając z auta. Otworzył mi drzwi i prosząc mnie pod parasol, odprowadził do wyjścia. Miałam już nacisnąć na klamkę, kiedy złapał mnie za ramię, powstrzymując.
- Zaczekaj proszę. - powiedział, spoglądając na mnie wyraźnie zawiedziony. - Wiem, że całe dnie spędzasz u tego chłopaka, nie zabronię Ci tego, chociaż bardzo mnie to boli. Powiedz mi tylko dlaczego to robisz ?
- Chcę zabrać swoje rzeczy. - przyznałam
- To nadal nie wyjaśnia tego wszystkiego. - przyznał
- Joong Ki, nie umiem pozwolić sobie na kochanie cię. Moje serce należy do kogoś innego, przepraszam.
- Daj mi chociaż spróbować. - kładąc swoją delikatną dłoń na moim policzku, przysunął się bliżej. - Proszę, tylko ten jeden raz. - pochylił się i przykładając swoje zimne usta do moich, pocałował mnie czule.
Czując jak Joong Ki nagle odrywa się ode mnie, otworzyłam oczy. Kyungsoo, który trzymał chłopaka za płaszcz, wymierzył mu prosto w nos, po czym puścił go i spojrzał ze złością na mnie. Przepychając się do wejścia, zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Widząc krew spływającą po ustach Joong Ki, wytarłam ją i spojrzałam w jego oczy.
- Przepraszam. - przyznałam i wbiegłam szybko do mieszkania Kyungsoo.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 1186
Liczba liter w poście wynosi: 7157
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

wtorek, 4 października 2016

After Sunset

Część: II
Etykiety: EXO
* * *
[w poprzednim rozdziale]
Po kilku minutach usiadłam we wannie, wzięłam książkę i czytając pierwszą stronę, zamknęłam na moment oczy, żeby obudzić się po dobrej godzinie. Ubierając pidżamę, spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę trzecią dwadzieścia dwie. Układając głowę na poduszce, przykryłam się kołdrą i zasnęłam.
* * *
Wstając, przeciągnęłam się kilkukrotnie i sprawdzając z samego rana media społecznościowe nie natrafiłam na nic szczególnego. Ubierając na siebie zabawny t-shirt i lekko sprane jeansy, przeczesałam włosy i zabierając ze sobą niewielki plecak, zbiegłam na dół. Zjadając w pośpiechu jabłko, wybiegłam z domu i oglądając się w stronę domu Chanyeola, pobiegłam do szkoły.
Z trudem łapiąc powietrze, usiadłam w ławce i po kilku minutach od dzwonka, wsłuchałam się w omawiany temat. Czytając książkę na każdej możliwej przerwie, w końcu nadeszła pora lunchu. Kierując się w stronę miejsca, wczorajszego spotkania z chłopakiem, usiadłam pod drzewem i upijając łyk wczorajszej wody, wyjęłam szkicownik. Otwierając go na czystej stronie wzięłam ołówek i szkicując kilka prostych linii, skupiłam się na fasadzie budynku szkoły, próbując odwzorować go jak najbardziej to możliwe. Skupiając się na rysunku, wyłączyłam się z otoczenia i ignorując wszystko wokół siebie starałam się zrelaksować. Wychylając głowę znad szkicownika, żeby ponownie spojrzeć na szczegóły budynku, przed moimi oczyma zobaczyłam wielką plamę czerwieni. Bukiet róż, za którym ukrywała się znajoma mi osoba.
- Witaj. - powiedział przyjaźnie chłopak, wychylając się zza bukietu.
- Hej, Chanyeol. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- To dla Ciebie, proszę. - wręczył mi kwiatu i zajął miejsce obok.
- Z jakiej to okazji ? - spytałam zaskoczona, próbując ukryć to jak bardzo się cieszę.
- Powiedzmy, że to rekompensata za wczorajszą kolację. - przyznał i uśmiechnął się lekko
- Nie trzeba było. - odparłam i chcąc podziękować, moje słowa przerwał dzwonek, oznajmiający koniec przerwy.
- Lepiej się pośpieszmy...
- Nauczyciele nie lubią, gdy ich podopieczni spóźniają się na lekcje. - dokończyłam za niego i śpiesząc się do szkoły, czym prędzej włożyłam kwiaty do szafki, żeby móc pobiec na lekcję. Kolejne godziny mijały, a rodość ze zbliżającego się weekendu sprawiała, że coraz bardziej nie mogłam doczekać się wolnego. Wchodząc na ostatnie zajęcia tego dnia, spojrzałam na osoby stojące w samym kącie klasy. Dwójka uczniów zmierzyła mnie wzrokiem, trącając w ramiona stojących z nimi chłopaków. Siadając niepewnie w ławce wyjęłam notatnik i czytając kilka pozostawionych w nich polskich listów i klasowych rozmów, po raz pierwszy zatęskniłam za moimi przyjaciółmi.
- Hej! - usłyszałam za plecami. Odwracając głowę w stronę męskiego głosu, spostrzegłam, że to jeden z uczniów, których widziałam w kącie. - To moje miejsce idiotko. Głucha jesteś ? - zapytał ponownie, uśmiechając się głupkowato.
- Zostaw ją Taehyun. - wyższy o głowę brunet wcisnął się przed zniesmaczonego chłopaka, przeganiając go jednym ruchem dłoni. Chłopak odszedł mrucząc z niezadowolenia pod nosem, a brunet skierował się w moją stronę. - Wszystko ok ? - zapytał, kierując do mnie swoje pytanie po angielsku.
- Oczywiście, nic się nie stało. - przyznałam w jego ojczystym języku.
- Mógłbym się dosiąść ? - spytał
- Proszę. - ustąpiłam chłopakowi miejsca.
- Kim Jongin. - przedstawił się, wyciągając do mnie rękę. - A Tobie jak na imię ?
- Mów mi Ayen. - przyznałam i podałam mu dłoń, którą uścisnął.
- Przepraszam, że jestem taki otwarty, ale wcześniej cię tutaj nie widziałem. Jesteś nowa, prawda ? - spytał.
- Tak, przyjechałam z Polski. - przyznałam - Środkowa Europa. - uśmiechnęłam się.
- To na prawdę daleko. - powiedział i na dźwięk swojego imienia odwrócił głowę w stronę drzwi. Idąc w jego ślady spojrzałam na osobę, która stanęła w drzwiach, spoglądając w naszą stronę. Wygląd chłopaka sprawił, że zaniemówiłam i przyglądając się szczegółom, spróbowałam zapamiętać jak najwięcej. Kiedy nieznajomy skierował się w naszą stronę, niechętnie odwróciłam wzrok od jego brązowego spojrzenia.
- Kim jesteś ? - spytał od razu, gdy tylko ustał obok ławki.
- Daj spokój chłopie. - odezwał się do niego Kai - To jest Ayen, pochodzi z Polski i będzie się tu uczyć.
- Kai, nie pytałem cię o zdanie. - odpowiedział, mierząc go wzrokiem. - Więc jak ? - zapytał ponownie.
- Jestem Ayen, miło mi cię poznać. - wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
- Do Kyungsoo. - odparł i odwracając się na pięcie podszedł do Chanyeola, który zjawił się w towarzystwie jakiejś dziewczyny.
- A to nasz brat. - wskazał palcem w stronę znajomego mi bruneta.
- Poznaliśmy się wcześniej. - powiedziałam, łapiąc wzrokowy kontakt z chłopakiem, który jakby nigdy nic odszedł do grupki innych uczniów.
- Nie przejmuj się nimi, zwłaszcza Kyungsoo. Jest marudny i co prawda może wgląda na strasznego, ale przy bliższym poznaniu zyskuje w oczach. Znam go, w końcu jestem jego bratem. - powiedział Kai i podając mi rękę na pożegnanie, dołączył do grupki na tyłach klasy.
Słysząc dzwonek kończący moje męczarnie, wyszłam z klasy nie oglądając się za siebie i wykładając kwiaty, które podarował mi chłopak, wyrzuciłam je do kosza obok. Ściskając w ręku niedawno kupioną książkę spojrzałam na zegarek. Minęło dwadzieścia po trzeciej, a ja nadal byłam w szkole. Czym prędzej wybiegając ze szkoły, od razu po wyjściu za drzwi budynku, runęłam na ziemię. Spoglądając przed siebie zamroczona, ujrzałam chłopaka z wyciągniętą w moją stronę ręką.
- Przepraszam, nie chciałam w Ciebie uderzyć. - przyznałam spoglądając na bruneta.
- To ja przepraszam, stanąłem na twojej drodze. - uśmiechnął się, łapiąc mnie za rękę i podnosząc do góry. - Mam nadzieję, żę nic Ci nie jest.
- Wszystko w porządku. - powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie. Gdy tylko do chłopaka dołączyła większa grupka jego znajomych.
- Yixing spuściliśmy cię na pięć minut z oka, a Ty już zdążyłeś poznać taką piękną dziewczynę. - powiedział z uśmiechem na ustach jeden z nich.
- Proszę, Baek, daj sobie spokój z takimi tekstami. - powiedział kolejny z powagą.
- Jestem Ayen, miło was poznać. - przerwałam im.
- Jestem Suho, a to Yixing, Baekhyun, Chen, Sehun i Xiumin. - wskazał kolejno na osoby stojące wokoło Yixinga.
- Hej, Ayen ! - Kai stanął obok mnie i witając się z chłopakami uśmiechając się co chwilę, do czasu gdy chłopcy nie odeszli w stronę Kyungsoo, który czekał przy wyjściu z obiektu. - Idziemy na miasto, może chcesz wyjść z nami? - zaproponował. Wpatrując się w niego przez chwilę, spojrzałam na zniecierpliwionych chłopaków stojących niedaleko.
- Dziękuję za zaproszenie, ale...
- Proszę, idź z nami, będzie nam miło, na prawdę. - powiedział, wręcz naciskając i nalegając żebym z nimi poszła. - No więc jak ? - spojrzał na mnie wymownie, prowokując mnie do pokiwania twierdząco głową. Ucieszony złapał moją rękę i dołączyliśmy do idącej już w stronę miasta grupy chłopaków.
Minęło kilka godzin gdy chłopcy zaczęli rozchodzić się w swoje strony, aż w końcu zostałam tylko z Kaiem i Kyungsoo, którzy rozglądali się na wszystkie strony nie zwracając na mnie uwagi. Gdy tylko Kai odebrał telefon, zniknął z naszego pola widzenia, zostawiając nas samych.
- Słuchaj Ayen, nie będę tego komplikował, mam po prostu ochotę iść już do domu. - parł przed siebie, nie odrywając wzroku od kończącej się kolorowej uliczki, którą szliśmy.
- Pewnie, jeśli masz ochotę iść, nie ma sprawy.
- Jest jeszcze coś. - przyznał
- Tak ? - zdziwiłam się
- Przecież nie zostawię Cię tutaj samej, nie jestem idiotą.
Nie wiedząc co powiedzieć, po prostu ruszyłam za chłopakiem i gdy tylko doszliśmy do bramki wejściowej na moje podwórko odchrząknęłam najgłośniej jak umiałam. Kyungsoo odwrócił się, cofną i przyglądając mi się pytająco, zsunął czarną maseczkę pod brodę.
- Coś się stało ? - zapytał
- Tak. - przyznałam - Tutaj mieszkam.
- No dobrze. To...
- Zaczekaj. - powstrzymałam go. - Chciałbym dowiedzieć się czegoś o twoim bracie.
- Jonginie ? - zapytał zmieszany
- O Chanyeolu.
- Niby co chciałabyś o nim wiedzieć ?
- Jak najwięcej.
- Brzmisz... - zatrzymał się na moment - ...podoba Ci się? - przysunął się do mnie, przyciskając mnie do metalowej bramki.
- Co ? - zaśmiałam się nerwowo, próbując uniknąć wzroku chłopaka. - Nie.
- Dobrze, powiedzmy, że Ci wierzę. - powiedział. - Więc ponowię pytanie, co chcesz o nim wiedzieć ?
- Kyungsoo ! - krzyk Kaia, po drugiej stronie ulicy, zwrócił naszą uwagę.
- Kai, poczekaj tam. - krzyknął do niego, lecz chłopak zlekceważył słowa młodszego i podszedł bliżej nas.
- Idź już, kiedy indziej porozmawiamy. - przyznałam cicho. - Dobranoc chłopcy. - odwróciłam się i weszłam do domu, podążając wprost do łóżka.
[...]
Siadając na ławce przed szkołą w oczekiwaniu Kyungsoo, wyciągnęłam telefon z kieszeni i włożyłam słuchawki do uszu, włączając jedną z moich ulubionych piosenek.
Widząc nadchodzących chłopaków, podniosłam się z ławki i z uśmiechem ruszyłam w ich stronę. Gdy tylko Chanyeol przebił się przez Kaia i Kyungsoo, łapiąc mnie za ramię i odciągając na bok. Wyjęłam słuchawki i schowałam je z telefonem do torby.
- Chciałbym cię przeprosić za wczoraj. Widziałem jak wyrzucałaś kwiaty. Wiem, że było Ci przykro z powodu tego jak cię potraktowałem. - przyznał skruszony.
- Owszem, nie byłam zadowolona, ale co ma do rzeczy nasze dzisiejsze spotkanie ?
- Chciałbym żebyśmy spotkali się w miejscu gdzie wręczyłem Ci kwiaty.
- Dobrze, a mógłbyś wyjaśnić mi o co chodzi ?
- Dowiesz się tego na miejscu. - przyznał i odszedł z uśmiechem.
Czując jak mój żołądek urządza sobie wycieczki w górę i w dół, przełknęłam ślinę i ruszyłam na lekcje, mijając zaintrygowaną grupkę chłopaków, którzy wczorajszego dnia zaczepiali mnie w kącie sali. Skupiając się na lekcjach z rozszerzonego programowania, w wolnym czasie postanowiłam uczyć się z kilku innych przedmiotów. Szybkimi krokami zbliżała się godzina czternasta, a wraz z nią niespodzianka, którą zaplanował Chanyeol. Podekscytowana podążyłam w dobrze znane mi miejsce. Siadając pod drzewem i uśmiechając się do siebie, rozłożyłam książkę na kolanach i w oczekiwaniu na chłopaka, zaczęłam ją czytać. Przewracając kolejną stronę, zorientowałam się, że spędziłam tutaj trochę więcej czasu niż powinnam i spoglądając na zegarek, zamknęłam książkę z wrażenia. Czując zdenerwowanie, podniosłam się i ruszyłam w stronę domu.
- Co za dupek. - burknęłam pod nosem. - Czekasz na niego ponad dwie godziny Ayen. - zwróciłam się do samej siebie. - To była twoja ostatnia szansa Chanyeol.
Nie zdążyłam wyjść za ogrodzenie, które otacza szkołę, gdy słysząc swoje imię, ktoś zmusił mnie do zwrócenia na siebie uwagi. Odwróciłam się gdy, mój grymas zniesmaczenia, zmienił się w uśmiech.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 1655
Liczba liter w poście wynosi: 10305
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

niedziela, 18 września 2016

After sunset

/* Smakiem życia można nazwać słodkie słówka, słone smutki, delikatny aromat chwil, gorzkie porażki oraz kwaśne miłości i tylko My możemy napisać swój przepis na życie. *\

Główni bohaterowie: EXO
Główna bohaterka: Ayen
Bohaterowie poboczni: barmanka
Gatunek: romans
Część: I
Etykiety: EXO


* * *
Stojąc w długim hallu Uniwersytetu rozejrzałam się dookoła, spoglądając na mijających mnie uczniów. Ich rozweselone i poważne twarze, sprawiły, że nurtujące mnie pytanie od przyjazdu tutaj, znów przyszło mi do głowy. Co ja tutaj właściwie robię ? Mogłam nie godzić się na tą cholerną przeprowadzkę do Korei. Wtedy jednak liczyło się dobro mojej mamy i jej przyszła kariera zawodowa. Co prawda od dziecka interesowałam się tym krajem, jego zwyczajami i przeróżnymi nowinkami, mimo to lądując tutaj poczułam się obco. Będąc kolejny dzień w szkole nie wiedziałam jak mam się zachowywać, a najgorszą rzeczą były dziwne, czasami wyśmiewające spojrzenia uczniów, których mama nazwała "moimi przyszłymi kolegami". Oby. - pomyślałam i ściskając podręcznik z rozszerzoną matematyką ruszyłam przed siebie. Słysząc podekscytowane szepty za sobą, odwróciłam głowę na ułamek sekundy, po czym odbijając się od przeszkody przede mną upadłam na marmurową posadzkę. Czując zażenowanie, odwróciłam głowę spoglądając przed siebie. Widząc leżącego  chłopaka, który czerwieni się ze zdenerwowania, pomyślałam o najgorszym. Gdy tylko zdążył podnieść się z podłogi, jego zachowanie pozytywnie mnie zaskoczyło. Wyciągnął do mnie rękę i pomagając mi wstać, podał mi podręcznik, który wypadł mi przy zderzeniu.
- Nic Ci nie jest ? - jego łamany angielski wywołał uśmiech na mojej twarzy.
- Wszystko w porządku, dziękuję. - odparłam bez trudu.
- Mój angielski nie jest zbyt dobry, więc cieszę się, że będziemy mówić po koreańsku. - wyglądało na to, że kamień spadł mu z serca. - Jestem Park Chanyeol.
- Mówi mi Ayen. - wyciągnęłam w jego kierunku dłoń, którą uścisnął.
- Idźmy lepiej na lekcję. Nauczyciele nie lubią kiedy ich podopieczni spóźniają się na zajęcia. - powiedział chłopak - Miłego dnia.
Nie zdążając z odpowiedzią, pognałam do sali lekcyjnej i próbując nie myśleć o napotkanym chłopaku, skupiłam się na lekcjach.
Przechodząc z głównego hallu do parku na przeciwko szkoły, usiadłam pod drzewem i rozkładając szkicownik, otworzyłam go na czystej stronie. Wracając myślami do sytuacji z Chanyeolem, dziękowałam Bogu za doskonałą pamięć nie tylko do fotografii. Przywołując obraz chłopaka ze szczegółami, zaczęłam wypisywać cechy jego wyglądu na czystej kartce.
Czarne, proste włosy; brązowe, przenikliwe oczy; idealnie proporcjonalne usta; nieco większe uszy; gładka i porcelanowa cera, której mogłam pozazdrościć; umięśnione ramiona i nogi. Podsumowując opis chłopaka podkreśliłam i dopisałam kilka słów, po czym zamknęłam szkicownik i podskoczyłam ze strachu. Chłopak nachylał się przede mną, bacznie mi się przyglądając.
- Przestraszyłem cię ? - zapytał i nie czekając na odpowiedź, kontynuował. - Miałabyś może ochotę wyjść ze mną na miasto ?
- Dlaczego mi to proponujesz ? - spytałam zaciekawiona.
- Nie widziałem cię tutaj wcześniej, prawdopodobnie jesteś tutaj od niedawna, a ja w ramach rekompensaty za potrącenie cię na korytarzu, chciałbym pokazać Ci kilka najlepszych miejsc w tym mieście.
Czując ciepło bijące od chłopaka i swoją chęć wyjścia gdzieś dalej niż do osiedlowego sklepu, przytaknęłam twierdząco głową. Podniosłam się z trawy i próbując puścić dłoń, której się przytrzymałam, poczułam nieco silniejszy, bardziej stanowczy uścisk z jego strony.
- To dla Twojego bezpieczeństwa. Nie zgubisz się, a przy okazji żaden facet nie podejdzie i nie będzie cię zaczepiał. - przyznał.
- Doskonale wiem o czym mówisz. - powiedziałam. Jeszcze kilka dni temu gdyby ktoś powiedział mi "faceci będą cię zaczepiać gdy tylko zobaczą cię bez obrączki", uznałabym to za absurd i głośno się zaśmiała. Przekonałam się jednak, że wychodząc po warzywa do sklepu nie mogę być nawet sobą, nie tylko ze względu na swój "nietutejszy" wygląd. W Polsce, postrzegana byłam jako singiel, byłam po prostu kolejną samorealizującą się i samotną dziewczyną, żaden mężczyzna nie przywiązywał do mnie uwagi. Tutaj czuję się kokietowana z każdej strony, można powiedzieć, że jestem dla nich swego rodzaju "zdobyczą".
Chichocząc w głębi duszy, spostrzegłam, że przeszliśmy z Chanyeolem kawałek od przystanku autobusowego. Właśnie w tej części miasta zaczynały się najlepsze lokale z jedzeniem.
- Wejdźmy na coś dobrego, jestem strasznie głodny, pewnie Ty też, więc jak, wchodzimy ? - spytał, kierując w moją stronę radosne spojrzenie.
- Pewnie. - odpowiedziałam, idąc za Chanyeolem w głąb baru. Siadając przy dwuosobowym stoliku chłopak złożył dla nas zamówienie i czekając na jedzenie, próbował znaleźć chodź jeden dobry temat do rozmowy.
- Co sprowadza cię do naszego kraju ? - zapytał
- Moja mama dostała propozycję lepszej pracy. Jedynym warunkiem była właśnie przeprowadzka. Jako, że skończyłam szkołę średnią w Polsce, mogłam zacząć studiować tutaj. Chociaż przyznam, to nie było moim marzeniem.
- Musi Ci być ciężko w nowym otoczeniu. - zatrzymał się. - Jaką szkołę średnią ukończyłaś ?
- Miło, że pytasz, ukończyłam technika informatyka i właśnie taki kierunek wybrałam na uniwersytecie.
- Yey, musisz być bardzo uzdolniona. - podsumował. - Jesteś tu od niedawna, prawda?
- Mieszkam tu jakieś dwa tygodnie. - przeliczyłam szybko.
- Jesteś tutaj tak krótko, pomimo tego, twój koreański jest niemalże idealny. Zdradź mi proszę jak to możliwe.
- Od kilku dobrych lat interesuję się właśnie Koreą. Poświęciłam jej dość dużo czasu i po wielu próbach i katuszach, jakie przeżyłam z waszym językiem, w końcu się do nauczyłam.
- Zaczynam cię coraz bardziej podziwiać Ayen. - powiedział z szarmanckim uśmiechem, po czym kierując wzrok na przyniesione jedzenie, powiedział cicho. - Smacznego.
- Smacznego. - odpowiedziałam mu i zabrałam się za jedzenie.
Składając brudne talerze na dwa stosiki, przetarłam stolik serwetką i gdy tylko Chanyeol zniknął w toalecie, zapłaciłam za posiłek, czekając na niego przy wyjściu. Chłopak podszedł do stolika i zdezorientowany zwrócił się do kelnerki, która wskazała palcem w moją stronę. Wyszłam na zewnątrz i przyglądając się gwieździstemu niebu, spojrzałam na osobę, która złapała mnie za rękę.
- Hej, dlaczego zapłaciłaś za nasze jedzenie ? - spytał
- Chciałam podziękować Ci za to, że gdzieś mnie zabrałeś.
- Z chęcią będę wychodził z Tobą częściej. - uśmiechnął się szeroko, wywołując u mnie tą samą reakcję. - To był męczący dzień, zapewne jesteś śpiąca. - zasugerował. - Nie miałabyś nic przeciwko, gdybym odprowadził cię do domu ?
- Będzie mi na prawdę miło. - przyznałam i ruszając z nim w stronę domków jednorodzinnych, złapałam go pod ramię. Rozmawiając, śmiejąc się, dotarliśmy na miejsce szybciej niż myślałam.
- Tutaj mieszkam. - zatrzymałam się przed bramką pomalowaną na biało.
- To dobrze się składa, bo ja mieszkam... - wskazał palcem na drugą stronę, pokazując mi dwupiętrowy budynek - ...właśnie tam. - uśmiechy zagościły na naszych twarzach.
- Nie będę martwić się czy bezpiecznie dotarłeś do domu, bo mieszkasz niedaleko. - czułam, że to zdanie było najgłupszą rzeczą jaką powiedziałam ostatnim czasem. Mimo tego chłopak uznał to za komplement.
- Tak. - zaśmiał się. - Dobrej nocy. - odwrócił się i zaczął iść w stronę swojego domu.

- Hej, Channie ! - krzyknęłam za nim, podbiegając do chłopaka i obdarowując go delikatnym buziakiem w policzek. - Śpij dobrze. - powiedziałam z uśmiechem, po czym uciekłam za bramkę, chowając się w domu. Wyglądając przez okno w kuchni, spostrzegłam, że chłopak ani drgnął. Czując niepewność, wytężyłam wzrok. Lekki uśmiech chłopaka upewnił mnie, że wszystko jest w porządku. Wkładając dłonie do kieszeni spodni odszedł luźnym krokiem, znikając w odmętach szarego domu. Wbiegając po schodach, rzuciłam torbę w kąt i biorąc książkę, zabrałam ją do kąpieli. Po kilku minutach usiadłam we wannie, wzięłam książkę i czytając pierwszą stronę, zamknęłam na moment oczy, żeby obudzić się po dobrej godzinie. Ubierając pidżamę, spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę trzecią dwadzieścia dwie. Układając głowę na poduszce, przykryłam się kołdrą i zasnęłam.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 1213
Liczba liter w poście wynosi: 7912
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

poniedziałek, 12 września 2016

Marry me, Luthi !

Część: V
Etykiety: EXO, OTHER
* * *
[w poprzednim rozdziale]
- Małżeństwo z przymusu ? - spytał wściekły. - Oszalałaś ?
- To nie twoja sprawa. - odpowiedziałam, zabierając płaszcz i kierując się w stronę wyjścia.
- Nie moja, masz rację, ale nie chcę żebyś zmarnowała sobie życie dziewczyno ! - krzyknął za moimi plecami.
- Więc daj mi święty spokój ! - wrzasnęłam i wyszłam na zewnątrz otulając się szalikiem. Mrok, który panował na zewnątrz i kilka procent we krwi było jak motor napędowy do szybkiego opuszczenia mroźnego dworu na rzecz ciepłego domu. Idąc szybkim tempem, dotarłam w końcu do postoju taksówek, a stamtąd taksówką, prosto do domu, mając nadzieję, że Joong Ki jeszcze nie wrócił.
* * *
Kupując po drodze butelkę czerwonego wina, zdążyłam wypić ją nim weszłam na schody do domu. Naciskając na klamkę drzwi wejściowych, spotkałam się z oporem. Czyli Joong Ki jeszcze nie wrócił. - powiedziałam pod nosem i odetchnęłam z ulgą, po czym wkładając klucz w drzwi, kilkukrotnie go przekręciłam. Zdejmując buty w przedsionku, skierowałam się do kuchni i stając przed blatem, rozpięłam kurtkę.
- Po tym jak wyszłaś z firmy, postanowiłem, że sam przygotuję kolację i mając nadzieję, że choć trochę uda mi się poprawić twój humor i stan zdrowia, wróciłem wcześniej do domu.
Odwróciłam się i spoglądająć mętnym wzrokiem w stronę zawiedzionego chłopaka, zrobiłam krok do przodu, podtrzymując się ręką na jednym z blatów. Chłopak rzucił się do przodu i łapiąc mnie w pasie, podciągnął na równe nogi.
- Co się stało, powiedz mi. - przysunął się bliżej mnie.
- Chcę odpocząć. - powiedziałam i odsuwając się od chłopaka, ruszyłam na górę, czując jego wzrok na swoich plecach nim nie zniknęłam za ścianą jednego z pomieszczeń. Osuwając się po drzwiach mojej sypialni, zdjęłam buty i rzuciłam je w kąt. Próbując opanować złość i żal, który czułam, zdjęłam ubranie i zostając w bieliźnie, zaczęłam szukać telefonu. Zbierając go z płaszcza z kartką od Kyungsoo, odłożyłam go na półkę obok wanny. Myjąc twarz w ciepłej wodzie, nałożyłam na włosy odżywkę i opierając szyję na wezgłowiu wanny, wzięłam telefon z karteczką na wierzchu, która wpadła do wody. Złapałam ją szybko w ręce i rozginając powoli, modliłam się żeby tusz z karteczki nie spłynął i nie zmieszał się z wodą. Widząc kilka cyfr i plamę z atramentu poniżej, wzięłam telefon do rąk i wykręciłam numer. Po kilku sygnałach rozłączyłam się i wyszłam z wanny, po czym ubrałam się, karcąc się w myślach za to co zrobiłam i kierując się w stronę kuchni, chwyciłam za poręcz schodów. Czując się coraz gorzej, usiadłam na stopniu i słysząc cichą wibracje w kieszeni pidżamy, wyjęłam z niej telefon.
- Tak ? - spytałam niepewnie, przymykając oczy.
- Wszystko w porządku? Stało się coś, gdzie jesteś ? - zalewająca mnie fala pytań, sprawiła, że głośno wciągnęłam powietrze.
- Kyungsoo dlaczego miałoby się coś stać ?
- Notka pod numerem wyraźnie mówiła "Zadzwoń kiedy będzie działo się coś niedobrego".
- Przepraszam, że dziś tak na Ciebie naskoczyłam, byłam wściekła. - powiedziałam, otwierając w końcu oczy i kierując je w stronę mężczyzny stojącego u skraju schodów. Czując napływający do serca niepokój, przełknęłam ślinę. - Muszę kończyć. - rozłączyłam się i schowałam telefon.
- To u niego byłaś, prawda ? - spytał Joong Ki. Kiwnęłam twierdząco głową, a chłopak wszedł na schody i usiadł obok mnie. - Co się dzieje ?
- Nadal nie jestem pewna czy chcę tego ślubu. - powiedziałam w końcu. - Nie chcę cię ranić Joong Ki, ale ja nic nie czuję.
- Pozwól sobie mnie pokochać. - powiedział brunet, odwracając głowę w moją stronę i delikatnie się uśmiechając. Nie wiedząc co powiedzieć odwzajemniłam jego uśmiech, pożegnałam się i wróciłam do swojej sypialni. Chcąc jak najszybciej zapomnieć o tym dniu, położyłam się do snu i zmęczona usnęłam.

*tydzień później*
Po skończonym śniadaniu wyszłam z Joong Ki do pracy. Wiedząc, że czeka mnie pracowity dzień, uzbroiłam się w cierpliwość i czując motywację, przeszłam przez próg planu. Zastanawiając się dlaczego od kilku dni Kyungsoo milczy, zabrałam się do rozdawania statystom napojów. Przenikliwy i surowy wzrok kilku dziewczyn, zdążył popsuć mi humor. Widząc jednak jak Mery, która brała udział w kręceniu jednego ze spotów, siada na kanapie i zaczyna rozmawiać z jakimś mężczyzną szybko przykuła moją uwagę. Ich rozmowa przerodziła się w kłótnię, a mężczyzna wyszedł z planu. W tym momencie Kyungsoo wszedł na plan i uspokajając sytuację, usiadł obok Mery. Wyjmując gitarę, obiął dziewczynę ramionami i usiłując nauczyć ją kilku chwytów gitarowych, wymienili kilka spojrzeń i uśmiechów. Podchodząc bliżej planu, zabrzmiał dzwonek, który oznajmiał przerwę i masa ludzi zaczęła przebiegać przez moimi nogami. Przepychając się w końcu przez kilka grupek stanęłam przed kanapą, na której nikogo już nie było. Nagły trzask łamanego drewna, w przeciągu kilku sekund zdążył mnie przerazić.
- Luthi ! - krzyk z obydwu stron sprawił, że stanęłam sparaliżowana, czekając na to co mnie czeka. Mocne szarpnięcie i ciężar, który przygwoździł mnie do ziemi sprawił, że wstrzymałam na chwilę oddech. Otworzyłam oczy i spoglądając na chłopka, który uratował mi życie, zdrętwiałam. Mimo uczucia palącego wstydu, ucieszyłam się, że to właśnie on zdążył zareagować.
- Nic Ci nie jest ? - spytał szeptem, otulając mnie mocniej ramionami. Czując przyśpieszający rytm swojego serca, złapałam szybki oddech i czując coraz mniejszy ciężar na swoim ciele, spostrzegłam, że ścianka zniknęła. Kai znalazł się przy nas i służąc ramieniem, pomógł nam wstać. Gdy tylko stanęłam na nogach, Joong Ki porwał mnie w swoje ramiona, oglądając czy na pewno nic mi się nie stało.
- Jedziemy do szpitala. - powiedział i łapiąc mnie za rękę, wyprowadził z firmy.
- Joong Ki, wróć proszę do pracy, nic mi nie jest. - zaprotestowałam.
- To źle, że się o Ciebie martwię ? - spytał spoglądając prosto w moje oczy.
- Nie, oczywiście. - przyznałam
- Więc w czym problem ?
- Chciałabym pobyć sama.
- Dobrze. - powiedział i złożył na moim czole pocałunek - Jedź do domu i odpocznij, zobaczymy się później. Do zobaczenia Panno Wi.
- Do zobaczenia Joong Ki. - odpowiedziałam i wsiadłam do taksówki, która zawiozła mnie wprost do domu, z którego pośpiesznie udałam się na zakupy i śpiesząc się z przygotowaniem obiadu, stanęłam przed dobrze znanymi mi drzwiami. Dzwoniąc kilkukrotnie, nie spotkałam się z jakąkolwiek odpowiedzią. Naciskając na klamkę drzwi ustąpiły, a ja mogłam wejść do środka.
- Hallo ? - zapytałam na wejściu, po czym znajdując się w środku, zabrałam się do roboty.

*Kyungsoo*
Wracając do domu, uśmiechałem się przez całą drogę, jednak na myśl o zachowaniu Joong Ki i Luthi nachodziła mnie nagła chęć uderzenia pięścią w cokolwiek. Delektując się jednak siarczyście zimnym powietrzem, szedłem do przodu ciesząc się z tego, że niedługo odpocznę w ciepłym mieszkaniu. Docierając na miejsce, wyjąłem klucze z kieszeni i wkładając je do zamka, przytrzymałem się klamki, wpadając nagle do środka. Co do cholery ! - zakląłem w myślach i zamykając cicho drzwi wsłuchałem się w odgłosy w mieszkaniu. Ciągły stukot w głębi mieszkania sprawił, że chwyciłem parasolkę w korytarzu i wychylając ostrzejszy koniec przed siebie, ruszyłem w stronę hałasu. Czując narastające napięcie i stres, zacisnąłem dłonie na parasolce i wybiegając zza ściany, machnąłem parasolką, uderzając osobę przede mną. Dźwięk tłuczonego szkła i upadającego człowieka, sprawił, że puściłem parasolkę i przejrzałem na oczy.

*Luthi*
Czując uderzenie w tył głowy upuściłam talerze i upadłam na podłogę. Ból, który poczułam w lewej dłoni, przeszedł przez całe moje ciało.
- Luthi co Ty do cholery tu robisz ! - krzyk za moimi plecami sprawił, że podparłam się prawą dłonią i podciągnęłam na kolana.
- Pod... - spojrzałam na zakrwawioną podłogę, a mój głos załamał się na chwilę. Kierując głowę w stronę lewej dłoni zamarłam. - Podaj mi proszę apteczkę. - odwracając się w stronę chłopaka z trzęsącą się dłonią, zamknęłam oczy. Kyungsoo doskoczył do mnie i wyjmując mi kawałek szkła z dłoni, zdezynfekował ją i zawinął w bandaż.
- Przepraszam. - powiedział zawijając ostatnią część bandaża.
- To ja powinnam cię przeprosić. - przyznałam. - Chciałam zrobić Ci niespodziankę i podziękować za uratowanie mi życia. - jego wzrok powędrował w końcu w moją stronę.
- Wystarczy mi, że jesteś. - powiedział nagle, przysuwając się bliżej. Czując, że jakaś wielka, niewidzialna siła pcha mnie w jego ramiona, pozwoliłam by dalej mnie adorował. - Mogę...
- Tak. - przerwałam mu i zamknęłam oczy. Czując jego oddech na swoich ustach, czekałam na pocałunek.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 1263
Liczba liter w poście wynosi: 7870
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

sobota, 27 sierpnia 2016

Marry me, Luthi !

Przepraszam za tak długą zwłokę z tym rozdziałem. Mam nadzieję, że spodoba wam się tak jak cześć poprzednia. 
* * *
Część: IV
Etykiety: EXO, OTHER
* * *
[w poprzednim rozdziale]
"- Luthi ! - słysząc męski krzyk, stanęłam nieruchomo rozglądając się na wszystkie boki. Moim oczom ukazał się biegnący przez ulicę Kyungsoo.
- Kyungsoo, a co ty tutaj robisz ? - spytałam - Dawno się nie widzieliśmy.
- Masz rację. - przyznał, a na jego twarzy zagościł uśmiech - Właśnie idę podpisać kontrakt muzyczny z wytwórnią.
- Na prawdę ? Gratuluję. - powiedziałam, dopiero teraz zwracając uwagę na futerał od gitary na jego plecach.
- Dziękuję. - mimowolnie ukłonił się z uśmiechem. - A Ty gdzie się tak śpieszysz ?
- Wracam do domu i jadę pomóc Joong Ki. - powiedziałam, odwzajemniając jego uśmiech.
- To twój narzeczony, prawda ? - spytał. Głośny dzwonek jego komórki uratował mnie przed odpowiedzią. - Przepraszam Cię, muszę już iść. - powiedział. - Trzymaj się Luthi ! - uśmiechnął się, wręczył mi małą karteczkę i biegnąc w stronę jednej z taksówek, odjechał."
* * *
Nie zastanawiając się nad treścią wręczonej mi karteczki, schowałam ją do kieszeni płaszcza i podciągając wyżej torbę z zakupami, ruszyłam czym prędzej do mojego tymczasowego domu. 
Wykładając zakupy na półki, wybiegłam z domu i dzwoniąc po taksówkę, ruszyłam ku przystankowi.
Po podaniu adresu taksówkarzowi, zapięłam się i wzięłam do ręki telefon. Wystukując kilka literek na klawiaturze, wyciszyłam go i schowałam do kieszeni. Po trzydziestu minutach byłam przed budynkiem firmy, w której zarządzał Joong Ki. Zapłaciłam taksówkarzowi i czym prędzej weszłam do budynku, witając się z recepcjonistką na dole. Wybrałam piętro w windzie, kiedy stanęła, wysiadłam i kierując się w stronę biura Joong Ki, dopiero teraz odczytałam wiadomość z opisem wyglądu biura. Stanęłam przed drzwiami i wciskając klamkę, popchnęłam je niepewnie do środka.
Przywitał mnie uśmiech Joong Ki.
- Wejdź, proszę. - powiedział i wskazał na fotel przed biurkiem. Posłusznie zamknęłam drzwi i podeszłam do biurka, siadając w fotelu. - Cieszę się, że przyszłaś. - odparł, po czym szybko kontynuował - Chciałbym prosić cię o pomoc przy planie. - ucichł na chwilę, patrząc w moją stronę.
- Coś nie tak ? - spytałam.
- Gdy teraz o tym myślę, czuję się zakłopotany.
- Joong Ki, możesz prosić mnie o cokolwiek, zawsze pomogę. - odparłam z uśmiechem.
- Dobrze, chciałbym żebyś pomogła przy kateringu.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się po raz kolejny i podniosłam w fotela. Dźwięk otwieranych drzwi zwrócił naszą uwagę.
Średniego wzrostu brunetka, ubrana w białą koszulę i czerwoną spódnicę stanęła przy jednej z kanap i patrząc na nas speszonym wzrokiem, cofnęła się kawałek.
- Mery, o co chodzi ? - Joong Ki skierował słowa do dziewczyny
- Proszą pana na plan. - powiedziała
- Dziękuję, możesz iść. - wstał od biurka. Dziewczyna zdążyła już wyjść, a chłopak podszedł do mnie i objął mnie ramionami.
- Chodźmy Luthi. - powiedział i ruszył przede mną. Idąc przez sieć korytarzy i mijając kilka zamkniętych pomieszczeń, zeszliśmy w końcu na niższe piętro, po czym weszliśmy do wielkiej, gwarnej sali. Joong Ki, otoczony przez wianuszek swoich współpracowników, zostawił mnie prędzej niż się tego spodziewałam. Rozglądając się dookoła, próbowałam odnaleźć się w panującym tam chaosie. Spostrzegając w końcu stół z jedzeniem, podeszłam do niego i czekając na Joong Ki, próbowałam wypatrzeć go w tłumach mijanych mnie osób.
- Cześć. - głos za plecami spowodował, że momentalnie odwróciłam się na pięcie. Wysoki, postawny brunet stał przede mną z uśmiechem.
- Witam. - odpowiedziałam, kłaniając się delikatnie.
- Jestem Kai. - wyciągnął do mnie rękę, którą uścisnęłam z radością - Nie widziałem cię tutaj wcześniej.
- Tak, masz rację, pomagam panu Joong Ki. - odpowiedziałam speszona. - Może chciałbyś się czegoś napić ?
- Dziękuję, ale nie lubię wysługiwać się innymi osobami. - powiedział
- Od tego tutaj właściwie jestem. - zaśmiała się wraz z nowo poznanym chłopakiem.
- Przepraszam, wołają mnie, miło było cię poznać...
- Luthi. - dokończyłam za niego
- Może jeszcze się zobaczymy, miłego dnia. - powiedział, znikając za jedną z makiet.
Wracając do wcześniejszego zajęcia, wyostrzyłam wzrok, szukając Joong Ki. Cisza, która w jednej chwili zapanowała na planie, zaintrygowała mnie. Zastanawiając się czym została spowodowana, usłyszałam w oddali muzykę i kierując się w jej stronę, wychyliłam głowę zza futryny. Kierując wzrok w stronę męskiego głosu, poczułam dłoń na ramieniu, odciągającą mnie od mężczyzny, którego nie mogłam uchwycić wzrokiem. Odwracając się w stronę osoby, która lekko mnie szarpnęła, zmierzyłam ją surowym wzrokiem.
- Panno Wi, szukałem cię. - powiedział Joong Ki. - Udasz się ze mną na obiad ?
- Oczywiście. - odpowiedziałam i obdarowując go uśmiechem, ujęłam jego dłoń. Idąc z nim w stronę jednej z tych bardziej prestiżowych stołówek, usiadłam przy stole i uśmiechając się do chłopaka, poprosiłam go o wodę. Gdy tylko jedna z kelnerek przyniosła nam obiad, Joong Ki przystąpił do jedzenia. Wpatrując się w niego przez moment, zauważyłam jego zmęczenie.
- Wszystko w porządku Joong Ki ? - spytałam. Chłopak uniósł wzrok z nad talerza i delikatnie się uśmiechnął.
- Oczywiście Panno Wi. Jedz proszę. - odpowiedział i wrócił do jedzenia. Zjadając trochę tego co przyniosła dziewczyna, usłyszałam dzwonek telefonu. Spoglądając na ekran, skierowałam wzrok na Joong Ki.
- To mój tato, przepraszam cię na moment. - odpowiedziałam, po czym wstając z krzesła, wyszłam z pomieszczenia. Odbierając połączenie, przywitałam go radośnie.
- Witaj tato !
- Cześć córcia. - powiedział równie wesoło. - Jak mijają Ci dni bez taty ?
- Tęsknię za Tobą. - powiedziałam, siadając na sofę, postawioną w korytarzu.
- Ja za Tobą też. Mam nadzieję, że przeprowadzka do Joong Ki trochę Ci pomogła i nie czujesz się samotna. - stwierdził nim zdążyłam coś powiedzieć. - Muszę kończyć. Kocham cię.
- Też cię kocham. - odpowiedziałam, kończąc połączenie. Schowałam telefon do spodni i rozglądając się po korytarzu, spostrzegłam znikającą sylwetkę za jednym z filarów. Widząc coś upadającego na płytki, wstałam i podeszłam do rzeczy, która okazałą się małym notesem. Wzięłam go do rąk i zaczęłam biec w stronę oddalającej się osoby.
- Hej ! - krzyknęłam, dobiegając do nieznajomego, który od razu odwrócił się w moją stronę. Spoglądając na chłopaka, stanęłam zaskoczona, kilka centymetrów od niego. - Kyungsoo ? Co ty tutaj robisz ?
- Wspominałem Ci o tym rano... - zatrzymał się, spoglądając przez moje ramię, czym sprowokował mnie do odwrócenia się. Joong Ki idąc w naszą stronę, wyglądał na nieco zaniepokojonego. - Ja już pójdę. - powiedział Kyungsoo.
- Zaczekaj. - odwróciłam się, ale chłopak zdążył opuścić budynek. Chowając notes w kieszeń płaszcza, pokiwałam lekko głową.
- Panno Wi, wszystko dobrze ? - spytał za plecami Joong Ki. Westchnęłam i odwróciłam się z uśmiechem.
- Oczywiście. - odpowiedziałam.
- Chciałbym Ci podziękować za pomoc przy planie i zaprosić na kolację późnym wieczorem. Miałabyś ochotę ze mną wyjść ? - zapytał
- Joong Ki, przepraszam cię, ale nie czuję się dziś najlepiej. Możemy odłożyć tą kolację na inny termin ?
- Luthi, jeśli źle się czujesz, idź proszę do domu i odpocznij. - powiedział i kładąc rękę na moim policzku, złożył pocałunek na moim czole. - Kolacja poczeka, najważniejsze jest twoje samopoczucie. - przytulając mnie delikatnie, odsunął się i uśmiechnął. - Widzimy się w domu panno Wi.
- Miłej pracy Joong Ki. - powiedziałam i żegnając się z chłopakiem, wyszłam na zewnątrz. Gdy tylko opuściłam wnętrze ciepłego pomieszczenia, siarczysty mróz przebiegł po moich policzkach, powodując dreszcz. Słońce chyliło się ku zachodowi, a ja nie mogąc wyjść z podziwu, ile godzin spędziłam w firmie, schowałam ręce w kieszenie i zakładając rękawiczki na dłonie, uśmiechnęłam się. Przyciskając szalik bliżej buzi, ruszyłam, kierując się w stronę parku.
Przechodząc przez kilka ciasnych uliczek, w końcu stanęłam przed drzwiami budynku. Wciskając dzwonek do drzwi, pełna nadziei i oczekiwań, stanęłam, przestępując z nogi na nogę. Gdy tylko drzwi otworzyły się, wpadłam do środka, pocierając ramiona. Dźwięk zamykanych drzwi i uczucie pchających mnie do środka dłoni, ustąpiły w salonie. Odwracając się w stronę domownika, uśmiechnęłam się i wyjmując z kieszeni notes, ścisnęłam go lekko w dłoni.
- Proszę, zgubiłeś to w firmie. - powiedziałam, wręczając mu zgubę.
- Dziękuję Ci Luthi. - powiedział - Napijesz się czegoś może ?
- Nie chcę robić Ci kłopotu. - stwierdziłam, czując, że chciałabym jednak zostać tutaj.
- Usiądź proszę, a ja zaraz przyniosę coś ciepłego do picia. - uśmiechnął się i w momencie odszedł, znikając w kuchni i pojawiając się po kilku minutach z dwoma kubkami.
Siadając w fotelu, przeniósł wzrok na mnie. Jego chęć powiedzenia czegoś, przerwał głośny dzwonek do drzwi. Kyungsoo zniknął w korytarzu, w którym od razu zrobiło się dosyć głośno. Słysząc stukot szklanych butelek, podniosłam się z kanapy i założyłam na siebie płaszcz. Wraz z Kyungsoo do pomieszczenia weszła jeszcze dwójka osób. Spoglądając na ich twarze, od razu rozpoznałam kim są.
- Luthi ? - zdziwił się chłopak, odstawiając na stolik wielką torbę. - Nie wiedziałem, że cię tu spotkam.
- Wy się znacie ? - Kyungsoo spoglądał raz w moją stronę, raz w stronę Kaia.
- My też już się poznałyśmy. - odpowiedziała surowo dziewczyna, stojąca za wysokim brunetem.
- Wychodzisz już Luthi ? - spytał Kai, przerywając Mery.
- Tak, muszę iść do domu. - przytaknęłam.
- Zostań, porozmawiamy, poznamy się bliżej. - zaproponował.
- Luthi musi iść Kai. - powiedział stanowczo Kyungsoo. Kai zmierzył chłopaka wzrokiem.
- Zostań, napijesz się z nami. - powiedział, łapiąc mnie pod rękę i siadając ze mną na kanapie.
- Ale...
- Zostajesz. - powiedział wesoło brunet i biorąc ode mnie płaszcz, położył go na wezgłowiu kanapy.
Po kilku sekundach podał mi butelkę piwa i rozsiadł się obok. Upijając łyk gorzkiego napoju, przysłuchiwałam się rozmowie trójki.
- Podpisałem dziś umowę z wytwórnią. - powiedział radośnie Kyungsoo.
- Gratuluję. - powiedział Kai, unosząc butelkę w geście toastu. - Podobno Song Joong Ki, niedługo się żeni. W firmie chodzą plotki, że jego narzeczona jest piękną brunetką i pracuje w firmie. Słyszałem też, że to małżeństwo z porozumienia obu rodzin, które pomoże rozszerzyć obu firmą horyzonty.
- Małżeństwo z przymusu ? - spytała Mery
- Niestety tak. - powiedział Kai. Wzrok Kyungsoo był wpatrzony we mnie. Nie tylko ja zauważyłam, że chłopak wpatruje się we mnie z mieszanymi uczuciami. Kai również spojrzał w moją stronę. - Co jest ?
- Jongin, czas na nas. - powiedziała Mery, wstając od stołu i ciągnąc chłopaka w stronę wyjścia.
- Do zobaczenia Luthi. Pa Kyungsoo. - krzyknęli przy wyjściu. Czując wściekły wzrok Kyungsoo, odłożyłam butelkę na stolik.
- Słucham ? O co Ci chodzi ? - zapytałam
- Małżeństwo z przymusu ? - spytał wściekły. - Oszalałaś ?
- To nie twoja sprawa. - odpowiedziałam, zabierając płaszcz i kierując się w stronę wyjścia.
- Nie moja, masz rację, ale nie chcę żebyś zmarnowała sobie życie dziewczyno ! - krzyknął za moimi plecami.
- Więc daj mi święty spokój ! - wrzasnęłam i wyszłam na zewnątrz otulając się szalikiem. Mrok, który panował na zewnątrz i kilka procent we krwi było jak motor napędowy do szybkiego opuszczenia mroźnego dworu na rzecz ciepłego domu. Idąc szybkim tempem, dotarłam w końcu do postoju taksówek, a stamtąd taksówką, prosto do domu, mając nadzieję, że Joong Ki jeszcze nie wrócił.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 1668
Liczba liter w poście wynosi: 10430
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

czwartek, 11 sierpnia 2016

Marry me, Luthi !

Część: III
Etykiety: EXO, OTHER
* * *
[w poprzednim rozdziale]
"Brunet zjawił się dopiero po piętnastu, dwudziestu minutach z dwoma kubkami w rękach. Stawiając je na małym, podłużnym stoliku, usiał w fotelu i przeczesując włosy, jego wzrok w końcu padł na mnie. Wpatrując się w jego mętny wzrok, czułam zjadający mnie od wewnątrz ogień. Nie pamiętałam kiedy ostatnio czułam takie zakłopotanie."
* * *
Próbując uniknąć jego palącego spojrzenia, odwróciłam głowę w drugą stronę. Czując jak rumieńce znikają powoli z moich policzków, westchnęłam.
- Dlaczego tu przyszłaś ? - zapytał po chwili. Odwracając głowę do chłopaka, po raz kolejny poczułam się zakłopotana.
- Zaczął padać śnieg i tak znalazłam się tutaj. - przyznałam, wywołując jednocześnie uśmiech na jego twarzy.
- Zrobię coś do jedzenia, dobrze ? - spytał i nie oczekując odpowiedzi, wstał i zniknął za przeciwległą ścianą. Odrzucając nakrycia, sięgnęłam do płaszcza, w poszukiwaniu telefonu. Orientując się, że telefon jest wyłączony, zaklęłam pod nosem i próbując go włączyć, po kilku próbach w końcu mi się to udało. Słysząc kroki zbliżające się do pomieszczenia, zablokowałam ekran i odłożyłam telefon na stolik, szczelnie okrywając się kocem. Kyungsoo usiadł we wcześniejszym miejscu i ponownie zaczął mi się przyglądać.
- Coś nie tak ? - spytał.
- Wszystko dobrze. - moją odpowiedź przerwał dzwonek mojej komórki. Kierując wzrok na wyświetlacz, wpatrzyłam się w niego na kilka sekund, kiedy dłoń Kyungsoo chwyciła telefon, a jego wzrok spoczął na nadawcy. Ruszając w stronę chłopaka, wyrwałam mu z rąk komórkę i odebrałam, jednocześnie odwracając się plecami do Kyungsoo.
- Panno Wi, gdzie jesteś ? - spytał głęboki, męski głos.
- Joong Ki, to Ty ? - spytałam niepewnie.
- Tak. Miałem odebrać cię dziś z domu, a tymczasem nie mogę Cię znaleźć. - powiedział rozkojarzony.
- Przepraszam, zapomniałam. Za kilka minut będę w domu, za... - nim zdążyłam zareagować, telefon wylądował przy uchu Kyungsoo.
- Luthi nigdzie nie wyjdzie. - powiedział, wymieniając po chwili swój adres domowy, po czym rozłączył się i ze wzrokiem pełnym złości oddał mi komórkę, znikając w kuchni. Stojąc w pomieszczeniu, schowałam telefon do kieszeni spodni i usiadłam zdezorientowana na kanapę. Chłopak rzucił w moją stronę płaszcz i buty.
- Ubieraj się. - powiedział beznamiętnie.
- Ej ! - krzyknęłam, wstając z kanapy. - Dlaczego to zrobiłeś ?
Wściekły chłopak chwyciła moje ramię i ciągnąc mnie przez pokój, ustał przed oknem. Z wielką siłą rozsunął firanę, która odczepiła się od kilku oczek na karniszu.
- To boli. - powiedziałam, czując napływające do oczu łzy. Puszczając mocny uścisk, chłopak odwrócił się w moją stronę.
- Na prawdę myślałaś, że pójdziesz w taką pogodę do domu ? - zapytał - Na pewno nie po tym jak znalazłem cię na mojej wycieraczce. - fuknął, odchodząc. Spoglądając na szalejącą zamieć przez okno, delikatnie pocierałam zbolałe ramie. Odwracając się na pięcie, założyłam płaszcz i słysząc pukanie do drzwi, pobiegłam aby je otworzyć.
- Panno Wi, nic Ci się nie stało ? - usłyszałam zmartwiony głos Joong Ki.
- Nic jej jest. - pewny siebie Kyungsoo stał za moimi plecami, zwracając tym samym jego uwagę
- Dziękuję, że zaopiekowałeś się moją narzeczoną. - odpowiedział brunet. Słysząc pewny siebie ton chłopaka, nie zdążyłam zaprzeczyć jego słowom. Czując wypychającą mnie rękę ze środka, oparłam się na Joong Ki, a drzwi momentalnie się zatrzasnęły. Podążając za chłopakiem do zaparkowanego samochodu, wsiadłam do niego i spokojnie zapięłam pas. Chłopak usiadł wygodnie w przednim fotelu i odpalił silnik. Milcząc, dojechaliśmy do mojego domu, skąd zabrała kilka potrzebniejszych mi rzeczy i wróciłam do samochodu, a stamtąd prosto do domu chłopaka. Będąc coraz bliżej budynku, moje serce waliło jak oszalałe, które burzyło spokój panujący w samochodzie. Fala gorąca rozpływająca się po moim ciele, ustąpiła zimnu, które zgasiło żar niczym płomień polany wodą.
Chłopak zabrał moją jedyną torbę i wbiegł na schody, otwierając przede mną drzwi.
Stając w korytarzu, spojrzałam na Joong Ki, który zamknął drzwi i momentalnie znalazł się przy mnie.
- Wezmę twój płaszcz, dobrze ? - zapytał. Oddając w ręce chłopaka lekko przemoczony materiał, zdjęłam buty i zakładając na stopy kapcie, stanęłam obok niego. Czując zdenerwowanie, złapałam go za rękę, a kiedy jego wzrok spoczął na mnie, po raz kolejny rumieniec rozlał się po mojej twarzy, sprawiając, że dotarło do mnie co zrobiłam. Puszczając jego rękę, ruszyłam do przodu. Przechodząc przez łuk, łączący korytarz z kuchnią i salonem, rozejrzałam się dookoła. Przyjemny wystrój minimalistycznej kuchni i ekskluzywnego salonu zrobił na mnie niezwykle dobre wrażenie.
- Podoba Ci się ? - usłyszałam za sobą.
- Tak. - to jedyne słowa na jakie było mnie stać tego wieczora. Karcąc się w myślach, odwróciłam się w stronę Joong Ki.
- Pokażę Ci resztę. - powiedział, po czym wyciągnął w moją stronę rękę. Złapałam ją i podążając za chłopakiem odwiedziłam po kolei bibliotekę, dwie łazienki, pokoje dla gości, kolejny salon, biuro, aż w końcu chłopak zaprowadził mnie do sypialni. Uśmiech, który zobaczyłam na jego twarzy, przestraszył mnie.
- My, tutaj... - przerwałam niepewnie, przełykając ślinę.
- Nie. - roześmiał się. - Na pewno nie przed ślubem, chodźmy.
Ciągnąc mnie za rękę, ustaliśmy przed kasztanowymi drzwiami. Naciskając na klamkę, która w momencie ustąpiła, weszłam do środka. Kolejna sypialnia z niewielką biblioteczką, rzeźbionym biurkiem i wychodzącym na widok miasta oknem.
- Witaj w domu Panno Wi. - powiedział Joong Ki, po czym drzwi zamknęły się, a ja w końcu zostałam sama. Ułożyłam wszystkie ubrania w jednej ze szafek, po czym przeglądając meble, natrafiłam na szafę pełną ubrań w różnych rozmiarach. Czyżby Joong Ki wcześniej wiedział o mojej przeprowadzce ? - pomyślałam, przeglądając różnokolorowe ubrania, natrafiając na metki sugerujące o nowości ubrań. Zamykając mebel, skierowałam się w stronę kolejnych kasztanowych drzwi. Otworzyłam je, a moim oczom ukazała się dosyć przestronna łazienka z wanną w samym środku pomieszczenia. Odłożyłam kilka perfum na szklaną półkę obok umywalki i czym prędzej wyszłam z łazienki. Przebierając się w ciepłe ubrania, położyłam przemoknięte rzeczy na kaloryfer, po czym schowałam telefon do kieszeni od bluzki i wyszłam z pokoju. Nie wiedząc gdzie mogę spotkać Joong Ki, udałam się do kuchni. Zapach, który uderzył we mnie na samym wejściu, zwalił mnie z nóg.
- Siadaj Panno Wi. - powiedział i obdarowując mnie delikatnym uśmiechem, wrócił do smażącego się dania. Siadając przy zastawionym już stole, chłopak zjawił się przy mnie w oka mgnieniu. Siadając na przeciwko, delikatnie ukłonił się i wziął do ręki pałeczki.
- Smacznego. - powiedział i zaczął powoli jeść przygotowane danie.
Kolacja trwała dosyć długo, kiedy w końcu Joong Ki posprzątał brudne naczynia, usiedliśmy razem w salonie i popijając ciepłą herbatę, słuchaliśmy wieczornych wiadomości.
- Chciałbym Cię o coś zapytać Joong Ki. - zaczęłam, odstawiając kubek na drewniany stolik.
- Słucham.
- Dlaczego zgodziłeś się abym tutaj zamieszkała na czas wyjazdu mojego taty ?
- To nie jest takie proste do wyjaśnienia. - spojrzał w moją stronę. - Rozumiem twoje obawy Panno Wi, znamy się zaledwie dwa dni. - zatrzymał się na moment. -  Zapewniam Cię, że jesteś bezpieczna i nic złego Ci się nie stanie.
- Nadal nie wyjaśniłeś mi dlaczego się zgodziłeś. - przerwałam mu.
- Chcę Cię lepiej poznać przed naszym ślubem. - jego delikatny uśmiech, rozpromienił salon.
- Joong Ki, mam pewne obawy co do ceremonii naszych zaślubin. Nie uważasz, że wszystko dzieje się za szybko ?
- Panno Wi, ja też mam pewne obawy, ale jest jedna rzecz, która przekonuje mnie do ślubu z Tobą.
- Jaka ? - zapytałam z ciekawością
- Odpowiem na to pytanie później, jeśli mi pozwolisz, dobrze ?
- Rozumiem. - pokiwałam twierdząco głową. - Więc powiedz dlaczego w chwili naszego dzisiejszego spotkania, powiedziałeś, że jestem twoją narzeczoną, skoro oficjalnie nie jesteśmy jeszcze narzeczeństwem ?
Chłopak ignorując moje pytanie wstał z kanapy i odszedł do kuchni, pozostawiając mnie bez odpowiedzi.
- Joong Ki, proszę, odpowiedz. - podeszłam do niego, wstawiając kubek do zlewu.
- Luthi... - odwrócił się w moją stronę, kładąc dłonie na moich ramionach i patrząc mi w oczy. Jego poważny wyraz twarzy i to, że zwrócił się do mnie po imieniu, zbiły mnie z tropu. - ...nie zadawaj więcej takich pytań, proszę. - dokończył. - Pewnie jesteś zmęczona. - zasugerował. - Idź odpocząć. A jeśli czegoś będziesz potrzebować, jestem w sypialni. - składając mi szybki pocałunek na czole, odszedł, pozostawiając mnie zdezorientowaną. Nie zastanawiając się dłużej nad jego czynami i słowami, wróciła do swojego pokoju, po czym odświeżając się, przebrałam i położyłam do łóżka.

[kilka tygodni później]
Wychodząc ze sklepu, usłyszałam dzwonek telefonu.
- Słucham ? - zapytałam
- Panno Wi, mogłabyś przyjść do firmy i spróbować pomóc mi przy planie zdjęciowym. Byłbym bardzo wdzięczny.
- Oczywiście Joong Ki. Wrócę do domu i zaraz będę.
- Dziękuję. - powiedział. - Uważaj na siebie.
Rozłączyłam się i chowając telefon do kieszeni płaszcza, poprawiłam szalik odstający od szyi.
- Luthi ! - słysząc męski krzyk, stanęłam nieruchomo rozglądając się na wszystkie boki. Moim oczom ukazał się biegnący przez ulicę Kyungsoo.
- Kyungsoo, a co ty tutaj robisz ? - spytałam - Dawno się nie widzieliśmy.
- Masz rację. - przyznał, a na jego twarzy zagościł uśmiech - Właśnie idę podpisać kontrakt muzyczny z wytwórnią.
- Na prawdę ? Gratuluję. - powiedziałam, dopiero teraz zwracając uwagę na futerał od gitary na jego plecach.
- Dziękuję. - mimowolnie ukłonił się z uśmiechem. - A Ty gdzie się tak śpieszysz ?
- Wracam do domu i jadę pomóc Joong Ki. - powiedziałam, odwzajemniając jego uśmiech.
- To twój narzeczony, prawda ? - spytał. Głośny dzwonek jego komórki uratował mnie przed odpowiedzią. - Przepraszam Cię, muszę już iść. - powiedział. - Trzymaj się Luthi ! - uśmiechnął się, wręczył mi małą karteczkę i biegnąc w stronę jednej z taksówek, odjechał.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 1528
Liczba liter w poście wynosi: 9630
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

sobota, 30 lipca 2016

Hate

Część: III (the end episode)
Etykiety: EXO
* * *
[w poprzednim rozdziale]
"Stanęłam i obejrzałam się za siebie, ku mojemu zdziwieniu nikogo nie zauważając. Od razu kontynuowałam, teraz pośpieszny już powrót do domu. Czując jak serce bije mi coraz mocniej, rzuciłam się przed siebie, biegnąc ze wszystkich sił. Czując silną dłoń na moim ramieniu, zachwiałam się, a napastnik swobodnie pociągnął mnie do tyłu. Moje nogi straciły kontakt z podłożem, a ja upadłam na chodnik, wydając z siebie lekki pomruk bólu."
* * *
Czując zaciskające się na moich kostkach dłonie i widząc "przesuwający" się dookoła krajobraz, spojrzałam się w niebo. Czując bezsilność w każdej części ciała, po moich policzkach spłynęły łzy. Stając w końcu, napastnik niczym bestia, rzucił się w moją stronę. Czując, że dobiera się do mojego płaszcza, zaczęłam reagować. Gdy jego podręczny nóż zranił mi ramię, a jego zimna dłoń uderzyła mnie w policzek, moje ruchy nieco zwolniły. Czując jego dłoń, która powoli wsuwa się w moje majtki, poczułam coraz mocniej bijące serce.
- Nie, proszę ! - krzyknęłam, a z moich ust wydobył się tylko cichy szept. Jego dłoń na chwilę zatrzymała się, aby jego palec mógł szybko i głęboko wsunąć się do mojej pochwy.
- Twoja pizda krzyczy, że chcesz. - wyszeptał mi do ucha. Jego bezczelny ton sprawił, że zamilkłam, dając mu tym samym przyzwolenie na wszystko. Czując nutkę alkoholu w jego oddechu, spojrzałam na swojego oprawcę. Noc jednak działała na jego korzyść, zasłaniając wszystkie szczegóły faceta. Zdrętwiałam, czując jak moje spodnie opuszczają się, a on wchodzi we mnie z nadludzką dla mnie siłą. Zacisnęłam zęby, a facet przyśpieszył. Moje wilgotne policzki paliły, a nieznajomy coraz bardziej przyśpieszał, zaciskając co jakiś czas rękę na moim gardle. Przez jakiś czas dławiłam się łzami, w odpowiedzi dostając kilka rozdzierających twarz uderzeń. Czując palący ból w kroczu, czułam, że z każdym posunięciem oprawcy słabnę, balansując nad wielką przepaścią. Nie myśląc o bólu, spostrzegłam, że nieznajomy zniknął, zostawiając mnie na ogrzanej przez moje palące ciało ziemi. Płacząc cicho, podciągnęłam spodnie na oblepione krwią uda i ledwo stając na nogach, ruszyłam przed siebie. Nie zdając sobie sprawy z tego jak blisko domu jestem i jak się w nim znalazłam, od razu powędrowałam do łazienki. Siadając w pustej wannie, puściłam ciepłą wodę i wpatrując się w strumień, otarłam łzy. Czując w ustach smak goryczy i zalegającą flegmę, wydostałam się z wanny, w jednej chwili pochylając się swobodnie nad sedesem. Czując burzę w żołądku, zmusiłam się do zwymiotowania. Spuściłam wodę, rozebrałam się i weszłam z powrotem do wanny. Gorąca woda obmyła moje uda, barwiąc się na zmytą czerwień, a ja rozprostowałam się, czując mrowienie i ból w każdej części ciała. Zaciskając zęby z bólu, wzięłam gąbkę i kierując ją w stronę mojej pochwy, znów zaczęłam płakać. Dotykając ją z wyczuciem, zmyłam z niej wszelkie ślady przykrego zajścia i przeszłam do zranienia powyżej obojczyka. Rana zdążyła zaschnąć, więc polewając ją letnią wodą, po prostu zmyłam resztki krwi. Podniosłam się i wyciągając korek, wyszłam z wanny, po chwili wpatrując się w znikającą wodę. Zakryłam się ręcznikiem i wchodząc pod kołdrę, spróbowała ułożyć się najwygodniejszej dla mnie pozycji. Powoli opadające powieki, w końcu się zamknęły, a ja zasnęłam. Kilkukrotnie przebudzałam się w nocy, czując piekący ból krocza i szum w głowię. Ilekroć przypominałam sobie o wydarzeniu sprzed kilku godzin, płakałam. Nie wytrzymując napięcia, delikatnie wciągnęłam na siebie spodnie i sweter do kolan, na który nałożyłam płaszcz z szafy i schodząc powoli na dół, przeszłam przez korytarz. Patrząc na zegarek, wskazujący godzinę trzecią pięćdziesiąt dwa, wykręciłam numer firmy i zamówiłam taksówkę. Wyglądając przez okno w oczekiwaniu na samochód, wyszłam z domu nieco po czwartej, a niedługo po tym błam już pod jednym z domów. Zapłaciłam i pośpiesznie skierowałam się w stronę drzwi. Unosząc rękę do dzwonka, zawahałam się przez chwilę. W końcu, zdecydowanie wcisnęłam go kilka razy. Zniecierpliwiona czekaniem, usłyszałam dźwięk przekręcanych kluczy w środku i drzwi stanęły przede mną otworem. Widząc burzę czarnych, roztrzepanych włosów i parę zaspanych oczy, podeszłam do chłopaka i wtulając się w jego ciepłe ciało, próbując jednocześnie powstrzymać łzy, nie wytrzymałam. Zdziwiony chłopak, słysząc moje szlochanie, zamknął drzwi i tuląc mnie do siebie, przeszedł ze mną do salonu. Siadając na kanapie, jego dłoń mimowolnie zaczęła głaskać moje włosy.
- Co się stało ? - zapytał, przywołując u mnie wstrętne wspomnienia, powodując tym jeszcze większą falę cierpienia. - Powiedz mi co się stało, proszę. - zawahał się. - Martwię się o Ciebie. - wyszeptał. Odsuwając się od niego, nie mogłam powstrzymać łez, które spływały po moich gorących policzkach. Trzaśnięcie drzwiami na górze, wyrwało mnie z wpatrywania się w Jongina. Kierując się z chłopakiem na górę, usłyszałam w końcu rozmowę, jak się okazało z pokoju Kyungsoo.
Chanyeol [C]: Gdzie byłeś ?
Kyungsoo [K]: Zrobiłem w końcu to co miałem.
[C]: Co takiego?
[K]: Dałem księżniczce to na co zasłużyła.
[C]: Coś Ty zrobił Kyungsoo? - krzyknął zdenerwowany.
[K]: Nie zapamiętałeś naszej umowy ? - zatrzymał się - Więc Ci ją trochę odświeżę. Miałeś zaciągnąć naszą ukochaną niemowę do łóżka, rozkochać, a później rzucić, tak jak ona zrobiła ze mną. - zaśmiał się dźwięcznie. - Nie dotrzymałeś słowa więc wziąłem nasze maleństwo w swoje ręce.
[C]: Zgwałciłeś ją?
[K]: Dokładnie tak.
Czując coraz wolniej bijące serce i rękę zaciskającą się na moim prawym ramieniu, minęłam szybko Kaia i wybiegając z domu, przywitana gromkim deszczem, skierowałam się w stronę obrzeży miasta. Łzy mieszały się z kroplami deszczu, które w kilka minut zmieniły się w kałuże. Pchana resztką adrenaliny i narastającym bólem nóg, upadłam przed jednym z większych mostów w mieście. Słysząc za sobą dwa przeplatane głosy krzyczące moje imię, podniosłam się i ostatkiem sił złapałam za barierkę. Wchodząc na jedną z desek, przełożyłam nogę za barierkę.
- Naurore ! - krzyk Jongina zwrócił moją uwagę. Przewieszając się przez barierkę i jednocześnie trzymając się mocno ostatniej deski, spojrzałam w jego stronę. Przemoczony chłopak w towarzystwie Chanyeola, stał kilka metrów ode mnie. Wtedy wydawało mi się, że Chanyeol płakał razem ze mną. Odwracając od niego głowę, spojrzałam na odległość pomiędzy wodą, a moim położeniem. Unosząc prawą rękę przed siebie, przecięłam nią powietrze, po czym biorąc głęboki wdech lekko się uśmiechnęłam. Odrywając się od betonowego mostu, czując wiatr we włosach, deszcz muskający policzki i poczucie wolności, uderzyłam głucho o taflę wody.
Czując wodę wlewającą się do mojego nosa, mimowolnie wypłynęłam na powierzchnię, a mój głośny krzyk przeciął deszcz, roznosząc się echem. Kierując się w stronę brzegu, wyszłam na jego piaszczysty spad. Odwróciłam głowę i widząc biegnących w moją stronę chłopaków, podniosłam się, cała oblepiona w mokrym piasku. Gdy tylko stanęli niedaleko mnie, przyjrzałam się ich twarzą i drżącym z zimna ciałom. Stając przed Chanyeolem, spojrzałam mu prosto w oczy. Widząc rozchylające się usta chłopaka, powstrzymałam go ręką, dając sobie prawo do mówienia.
- Nigdy Ci nie wybaczę. - słowa wypłynęły z moich ust niczym melodia. Minęłam go bez większych wyjaśnień i podeszłam do Jongina. Drżący chłopak wyciągnął dłoń w moją stronę, obdarowując mnie kochającym i zapłakanym spojrzeniem. Szczęśliwa ujęłam jego dłoń. - Proszę, chodźmy już do domu.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 1076
Liczba liter w poście wynosi: 7000
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

wtorek, 26 lipca 2016

Marry me, Luthi !

* * *
Kilka słów odnośnie tego part'u. Jest to jedna z najgorszych części (które dotąd napisałam), z której po prostu nie jestem dumna. Widząc jednak, że niewiele mogę zmienić, po prostu opublikuję to co stworzyłam, nie licząc na więcej z siebie. Bo uwierzcie, próbowałam. Miłego czytania.
* * *
Część: II
Etykiety: EXO, OTHER
* * *
[w poprzednim rozdziale]
"- Witaj panno Wi. - powiedział nagle chłopak, przeganiając tym samym mojego ojca z pomieszczenia. Odchrząkając dyskretnie, sprowokowałam go do podejścia bliżej. - Przepraszam, nie przedstawiłem się. - powiedział, wyciągając jednocześnie rękę w moją stronę. - Jestem Song Joong-Ki.
- Luthi Wi. - odpowiedziałam podając mu dłoń, która delikatnie ujął i złożył na niej pocałunek.
- Przejdźmy się."
* * *
Zaskoczona manierami chłopaka, podążyłam za nim do wyjścia. Nim znaleźliśmy się na zewnątrz, zmieniłam kurtkę na najcieplejszy płaszcz jaki posiadałam. Owijając szalik wokół szyi, pośpieszyłam za Joong-Ki. Kilka minut spaceru w milczeniu, zaczęło mnie przerastać. Zszokowana całą sytuacją, w końcu nie wytrzymałam.
- Co skłoniło cię do tego małżeństwa ? - powiedziałam z pewną lekkością. Chłopak zatrzymał się i niepewnie zmierzył mnie wzrokiem. Jego powaga ustąpiła ledwo widocznemu uśmiechowi.
- Panno Wi, zejdźmy może na nieco prostsze do wyjaśnienia tematy, dobrze ? - powiedział. Zbita z tropu przez szarmancki uśmiech chłopaka, nie kontynuowałam tematu małżeństwa. - Powiedz mi co lubisz robić. - stwierdził z zainteresowaniem.
- Od jakiegoś czasu zajmuję się fotografowaniem przyrody. Czytam dużo książek o różnej tematyce. - odpowiedziałam. - A Ty czym się interesujesz Joong-Ki?
- Zajmuję się prowadzeniem dużej korporacji muzyczno-aktorskiej, więc tym mniej więcej również się interesuję. - odpowiedział pokrótce. - Miałabyś ochotę na ciepłą herbatę czy też czekoladę ? - Spytał, wskazując kawiarnię niedaleko.
- Oczywiście. - powiedziałam, przyjmując zaproszenie.
Siadając w ciepłym pomieszczeniu kawiarni, chłopak zamówił dla nas ciepłe napoje i usiadł na przeciwko mnie. Jego skromność i nienaganna etykieta po raz kolejny zaszokowały mnie i zauroczyły.
Przez kolejne godziny rozmowa zahaczała o śmieszne jak i poważne tematy. Dowiadując się nieco o jego pracy i zainteresowaniach, nadal nie wychodziłam z podziwu, w jaki wprowadził mnie chłopak odkąd go zobaczyłam. Minęła godzina jedenasta i kawiarnia szykowała się do zamknięcia, to też czym prędzej wyszliśmy z budynku i kierując się na drugą stronę ulicy,  po czym ruszyliśmy w milczeniu w kierunku mojego domu. Gdy tylko chłopak odjechał swoim samochodem, weszłam do środka jak najszybciej, biegnąc po cichu do swojego pokoju. Zmęczona rzuciłam się na łóżko i momentalnie zasnęłam.
[...]
Budząc się około godziny dziesiątej, zdjęłam wczorajsze ubrania i odświeżając się w łazience, przebrałam się w coś równie ciepłego. Wyszłam w końcu z pokoju i nieco zaspanym jeszcze krokiem, weszłam do kuchni znajdującej się na parterze. Wzrok mojego ojca od razu powędrował w moją stronę.
- Dlaczego wróciłaś tak późno do domu ? - spytał. Patrząc w jego kierunku, pomyślałam - Tylko na tyle cię stać ojcze ? Beż żadnego Dzień Dobry, witaj córciu ?
- Joong-Ki zabrał mnie do kawiarni, dużo rozmawialiśmy tato.
- To dobrze. - stwierdził i odkładając filiżankę na blat kuchenny, skierował się w stronę drzwi wyjściowych. - Wyjeżdżam. Nie będzie mnie przez sto równych dni, po tym czasie zorganizujemy wesele. Song Joong-Ki obiecał, że się Tobą zaopiekuje moja droga. Zaproponował też, żebyś się do niego wprowadziła i zaczęła pracę w jego firmie, co nie podlega żadnym negocjacją. - kontynuował. - Przyjedzie dziś po południu. Mam nadzieję, że wszystko potoczy się dobrze. Pa córciu. - powiedział i wyszedł z domu w ciszy.
Patrząc na zamykające się drzwi za ojcem, w końcu poczułam gniew. Uderzając pięścią w stół, dałam upust emocją i usiadłam na krzesło.
- Przecież nie mogę wyprowadzić się do osoby, której nie znam. To jest niemożliwe. - powiedziałam pod nosem do siebie. Z bezsilności pobiegłam do pokoju, przebrałam się w nieco luźniejsze ubranie i naciągając na siebie płaszcz i szalik, wyszłam na zewnątrz. Chowając klucze do kieszeni przeszłam przez bramkę i stanęłam wyprostowana na chodniku. Rozglądając się kilkukrotnie w lewo i prawo, nie wiedziałam co skłoniło mnie do wyjścia na zewnątrz. Pierwsze płatki śniegu spadły na chodnik z poszarzałego nieba, które nabrzmiewając się, jednocześnie ostrzegało przez nadchodzącymi opadami. Czując świeże powietrze docierające do moich nozdrzy zdecydowałam jednak, że krótki spacer nie zaszkodzi mojemu zdrowiu. Przebiegając przez uliczkę, skierowałam się w stronę jednej z najbardziej zalesionych dzielnic. Przechodząc obok jednej z wystaw sklepowych, zbliżałam się do jednego ze stawów. Przykuwająca wówczas moją uwagę lekko zamarznięta tafla wody, sprawiła, że nieco się rozluźniłam. Cisza, która panowała dookoła mnie była niczym woda dla spragnionego.
Podążając ścieżką, prowadzącą przez las, wyszłam na jednej z uliczek miasta. Zastanawiając się jak się tutaj znalazłam, mój wzrok mimowolnie powędrował w górę. Śnieg prószył coraz bardziej, a ciemne chmury opanowały zapewne całe miasto. Idąc kawałek dalej, stanęłam zaskoczona wyglądem i znajomością owego miejsca. Przypominając sobie w końcu skąd znam to miejsce czym prędzej udałam się pod jedne z drzwi. Czując zimny wiatr na dłoniach, jak najszybciej zapukałam do środka. Odczekując kilka sekund, ponownie zapukałam. Powtarzając się jeszcze kilka razy, nadal pozostawałam na dworze. Śnieg stworzył już kilkumilimetrową pokrywę na chodniku, a mroźny wiatr przybierał na sile, przeganiając go z jednego miejsca na drugie. Próbując wyjść spod daszku, okrywającego drzwi, momentalnie cofnęłam się, czując jak siarczysty wiatr, ociera się o moje policzki. Stając jak najbliżej drzwi, skuliłam się i pocierając ramiona, mocniej zakryłam się szalikiem.

*Kyungsoo*
Siedząc w taksówce, przeglądałem się szalejącemu na zewnątrz wiatrowi.
Jak dobrze, że nie musiałeś iść w tą zawieruchę. - pomyślałem, odwracając głowę w drugą stronę. Odczekując kilka minut, taksówkarz w końcu staną wzdłuż jednej z ulic. Spoglądając przez przednią szybę, dał mi do zrozumienia, że dalej nie przejedzie. Zapinając kurtkę, wręczyłem mu należność i wysiadłem z ciepłego samochodu. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, a ja czym prędzej chciałem znaleźć się w ciepłym mieszkaniu. Już z oddali, w moje oczy rzucił się czarny przedmiot spoczywający przed drzwiami. Będąc coraz bliżej, przedmiot zaczął nabierać kształtu. Puszczając z przerażenia kołnierz, w którym skrywałem usta, ruszyłem biegiem do drzwi.

*Luthi*
Czując zacisk na prawym ramieniu, moja głowa powędrowała w górę. Przerażony brunet podciągnął mnie do góry i czym prędzej otwierając drzwi, popchnął mnie do środka. Nie czując nic pod stopami, upadłam w przedsionku. Chłopak złapał mnie w pasie i przeciągając kawałek, położył na kanapie.
- Luthi, co Ty tu robisz ? - zapytał ze zdziwieniem i nutką złości w głosie, rzucając wcześniej zdjęty płaszcz na oparcie fotela. Trzęsącymi dłońmi rozsunęłam kawałek suwaka w kurtce i czując bolesne mrowienie w palcach, odpuściłam. Chłopak rzucił koc obok mnie i zdejmując mi buty, przemokniętą kurtkę i szalik, zrzucił je na podłogę. Widząc w jakim stanie jest reszta moich ubrań, zostawił mnie tylko w koszulce i przemokniętych do połowy spodniach, po czym okrywając mnie szczelnie kocem i kołdrą, zniknął. Ciało powoli przyzwyczajając się do temperatury, przestawało piec i szczypać. Brunet zjawił się dopiero po piętnastu, dwudziestu minutach z dwoma kubkami w rękach. Stawiając je na małym, podłużnym stoliku, usiał w fotelu i przeczesując włosy, jego wzrok w końcu padł na mnie. Wpatrując się w jego mętny wzrok, czułam zjadający mnie od wewnątrz ogień. Nie pamiętałam kiedy ostatnio czułam takie zakłopotanie.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 1051
Liczba liter w poście wynosi: 7063
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

poniedziałek, 18 lipca 2016

930309

Główni bohaterowie: Suga (BTS)
Główna bohaterka: Layni
Bohaterowie poboczni: Sofia
Gatunek: romans
Część: I
Etykiety: BTS
* * *
Siadając na ławce, wyjęłam kolejnego papierosa, wkładając go pomiędzy wargi i podpalając zapalniczką. Zaciągając pierwszy buch, pomyślałam w końcu o celu mojego przyjścia w to miejsce. Ale wracając do początku, wszystko zaczęło się kilka dni temu.
Niepozorny dzień, w mgnieniu oka przeszedł do mojego dziennika wspomnień. W końcu dostałam awans z płatnym urlopem, co sprawiło u mnie niesamowitą radość. Po skończonej pracy, udałam się do domu, spakowałam walizkę i czym prędzej zabukowałam bilety do moich rodziców. W końcu nie zawsze zdarza się taka okazja jak dziś, prawda?
Mimowolnie spojrzałam na zegarek, wskazujący godzinę 19, po czym spoglądając w szufladę, wyjęłam z niej paczkę nieodpakowanych dotąd papierosów. Kiedy uporałam się z folią, otaczającą kartonik, oderwałam zamaszyście kawałek lśniącego papierka i wzięłam w palce jeden ze szlugów. Przypominając sobie obietnicę, która złożyłam kilka dni wcześniej, schowałam go z powrotem do paczki i zagryzłam zęby. Wstając od biurka, włożyłam rozciągnięty t-shirt, który wcześniej leżał na krześle, przebrałam się w spodnie i naciągając na stopy, nieco zużyte tenisówki, wyszłam na zewnątrz. Podążając ulicami, włożyłam w uszy słuchawki i udałam się do najbliższego sklepu spożywczego. Kupując batonik proteinowy, dwie bułki i napój izotoniczny, zapłaciłam i skierowałam się w stronę pobliskiego parku. Przechodząc spokojnie na drugą stronę ulicy, minęła mnie ostatnia grupa ludzi, zmierzająca zapewne do swoich domostw. Pogrążając się w kolejnych nutach jednej z piosenek, przeszłam przez większą część parku, siadając w końcu na jednej z ławek. Rozpakowując batonik, ugryzłam większą część i delektując się słodkim smakiem, wpatrzyłam się w tlące światło latarni. Przykładając największą uwagę do żarówki, dopiero po chwili spostrzegłam, że obok mnie usiadł ktoś nieznajomy. Przekręcając głowę w jego stronę, chłopak zrobił to samo i posyłając mi leki uśmiech, oparł plecy o wezgłowie ławki. Wpatrując się w niego przez chwilę, odwróciłam głowę z powrotem w stronę latarni i zamknęłam oczy. Moja pamięć fotograficzna zaczęła działać i przez dłuższą chwilę, mogłam obejrzeć obraz chłopaka na moich powiekach. Jego srebrne, wpadające w niezwykle jasny turkus włosy, szara bluza z kapturem, jasne, przetarte jeansy i białe air maxy. Otwierając oczy, przetarłam je i mówiąc pod nosem, ciche: wow, odwróciłam głowę z powrotem w jego stronę. Chłopak siedział niewzruszony, przyglądając się widocznemu zachodowi słońca.
- Suga. - usłyszałam i spoglądając na jego wciągniętą dłoń, uścisnęłam ją. Dopiero po chwili orientując się o obecności wystającego spod rękawa tatuażu.
- Layni. - odpowiedziałam, przyłączając się do wspólnego oglądania. Minęło sporo czasu zanim słońce schowało się za horyzontem, a wraz z nim, zapadła cisza i nastał delikatny mrok. Słysząc ciężkie westchnięcie obok mnie, zwróciłam na to uwagę, po raz kolejny odwracając głowę na prawo.
- Miło było cię poznać. - powiedział chłopak, wstał z ławki i odszedł w swoją stronę. Odprowadzając go wzrokiem, sama podniosłam się z ławki i ruszając w stronę swojego domu, wyrzuciłam pusty papierek do kosza. Upijając trochę napoju, przeszłam na drugą stronę ulicy i idąc powolnie chodnikiem, wpatrzyłam się w mijane płyty chodnikowe. [...]
Osuszając lekko włosy, wyszłam z łazienki i kładąc się na łóżko, zabrałam po drodze swój pamiętnik.
Kartkując go, otworzyłam pustą stronę i zapisałam na niej kilka słów podsumowujących dzisiejszy dzień. Od awansu w pracy po spotkanie z chłopakiem w parku. Dopiero wpatrując się w czystą kartkę pamiętnika, odtworzyłam jego obraz ze szczegółami. Poruszając delikatnie ołówkiem, naszkicowałam tatuaż z jego dłoni i poprawiając kontury, grubą, czarną kredką, zorientowałam się, że mój obrazek nie przedstawia tak na prawdę niczego konkretnego. Zamknęłam pamiętnik, odłożyłam go na szafkę nocną obok i zakryłam się kołdrą. Układając wygodnie głowę na poduszce, zamknęłam oczy i z łatwością zasnęłam.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 580
Liczba liter w poście wynosi: 3951
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

czwartek, 14 lipca 2016

Hate

Część: II
* * *
[w poprzednim rozdziale]
"Oparł się w końcu na łokciach i spojrzał w moją stronę. Trwało to może kilka sekund, wtedy też przysnęłam się do niego i szybkim ruchem złączyłam nasze usta w pocałunku. Czując zażenowanie, oderwałam się i ruszyłam w stronę drzwi. Czułam, że muszę uciec, że to wszystko jest snem. Chłopak ruszył za mną i łapiąc mnie za rękę, pociągnął mnie do tyłu. Wpadając w jego ramiona czułam jak moje serce przyśpiesza.
- Zrób to jeszcze raz, proszę. - powiedział cicho. I tak też zrobiłam. Kolejny pocałunek był bardziej namiętny, zachłanny. W końcu oderwałam się od niego i spojrzałam za okno. Ciemność pochłonęła cały krajobraz, a ja nadal nie wróciłam do domu. - Jeśli musisz iść, idź. - powiedział chłopak. Delikatnie się uśmiechnęłam, odsunęłam od niego i wyszłam z pokoju. Zbiegając na dół, pomachałam na pożegnanie Jonginowi i wyszłam na zewnątrz. Latarnie oświetlały wyludnioną już ulicę, a ekran mojego telefonu wskazywał godzinę 23:07. Zabrałam kask i zeszłam po schodach, idąc w stronę zaparkowanego przy chodniku motocykla. Usiadłam na siedzeniu mojej maszyny i jeszcze raz spojrzałam na jedno z okien, w którym zgasły światła. Uśmiechając się lekko do siebie, założyłam kask i odpalając motocykl, ruszyłam z zamiarem wylądowania dopiero w domu."
* * *
[kilka tygodni później]
Wszystko było nakręcane w zastraszającym tempie. Kilka spotkań, przerodziło się w randki, a z tych blisko już było do bycia razem. Więc stało się, w końcu mogłam się cieszyć z bycia dziewczyną Chanyeola. Spędzając z nim ostatnie dni, czułam się wspaniale, co pozwoliło nam na niesamowite wspomnienia i kilka dni odpoczynku. [...]
Wstając z uśmiechem na ustach, spojrzałam na ekranik telefonu. Wybiła 9, a wraz z nią w głowie zaświtał mi pomysł, zrobienia pikniku. Schodząc z łóżka, podeszłam do okna, rozchylając zasłony. Brudne, nabrzmiałe niebo popsuło moje plany, a radość ustąpiła lekkiemu zdenerwowaniu. Odchodząc od okna, zrzuciłam z siebie pidżamę, zakładając na siebie wcześniej przygotowane ubrania. Zbiegając po schodach na dół, pośpiesznie złapałam płaszcz i zaciągając kaptur, wyszłam na zewnątrz. Trucht zmieni się w powolny spacer. Ulice nagle opustoszały pod wpływem nadciągającego deszczu. Czując jak ciężkie staję się powietrze, przyśpieszyłam, chowając się pod zadaszeniem jednego z domostw. Wbiegając na schody przywitały mnie pierwsze krople wiosennej ulewy. Odetchnęłam z ulgą i odwracając się w stronę drzwi napotkałam ciekawe spojrzenie jednego z nich.
- Cześć Naurore. - powiedział pewnie. Jego nieskazitelne, niegdyś blond włosy, ustąpiły czerni. Wskazując palcem na jego głowę, chłopak tylko się roześmiał. - Ah, tak, dziwnie wyglądam, prawda?
Nieznacznie pokiwałam głową, zwracając uwagę na ruch za nim. Kyungsoo praktycznie niezauważalnie przemknął do góry, nie zwracając na mnie większej uwagi. Wróciłam więc do chłopaka stojącego przede mną.
- O mato, pewnie chcesz wejść. - powiedział nagle, wciągając mnie do środka siłą. Zbierając mój płaszcz, powiesił go na wieszaku i zaczął prowadzić w stronę niewielkiego salonu. Gdy tylko usiadłam na sofie, chłopak pobiegł do kuchni, zostawiając mnie za kilka chwil samą i wrócił z kubkiem ciepłej herbaty.
- Rozgrzej się kochana. - wręczył mi kubek, a sam usiadł na przeciwko mnie. - Więc od jakiegoś czasu jesteś z Chanyeolem, prawda ? - pokiwałam twierdząco głową, a chłopak kontynuował. - Wiesz, lubię cię Naurore i jako twój przyjaciel, chciałbym cię ostrzec. - na jego twarzy zagościła powaga. - Być może jesteś w niebezpieczeństwie. Proszę, uważaj na siebie. - szepnął cicho, zabrał swój kubek i zostawił mnie samą. Przez kilka dobrych minut wpatrywałam się biały stolik, myśląc nad słowami Kaia, który zbyt poważnie wymówił moje imię podczas rozmowy. Z początku wydało mi się to dziwne, po chwili jednak zbagatelizowałam to, uznając wszystko za mało śmieszny żart. Czekając spokojnie na powrót mojego chłopaka, pokręciłam się po domu, wracając do wcześniejszego miejsca czekania - salonu. Sprawdzając co jakiś czas zegarek, zauważyłam, że spędziłam tam ponad trzy godziny. Stan lekkiego zdenerwowania, spowodował, że wyciągnęłam komórkę, wykręciłam jego numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Gdy tylko przyłożyłam telefon do ucha, przez głowę, przeleciało mi mnóstwo myśli: A jeśli przeszkodzę mu w czymś na prawdę ważnym? Jeśli odbierze, to co mu powiem?
Automatyczna sekretarka zdążyła rozłączyć połączenie, oznajmiając, że abonent jest chwilowo nieosiągalny. Schowałam telefon do kieszeni i nadal czekałam. Minęło kilka godzin, a miejsce obok mnie zdążył zająć tylko Kai: Proszę, zjedz coś. - powiedział i wręczył mi kanapki, które za kilka minut zniknęły. Zabrał pusty talerzyk, po czym znów zostałam sama.
Dobiegała godzina dwudziesta, a z Chanyeolem nadal nie było kontaktu. Kyungsoo, również nie pokazał się więcej tego dnia. Rezygnując w końcu z czekania na niego, wstałam i zawzięcie ruszyłam do drzwi wyjściowych. Naciskając na klamkę, poczułam opór i ku mojemu zdziwieniu, przede mną stanął Chanyeol. Zmierzyłam go wściekłym wzrokiem, powodując niepewność chłopaka.
- Co Ty tutaj robisz ? - zdziwił się, przepychając się do środka. - Nie potrzebnie tyle na mnie czekałaś. - stwierdził po chwili, zrzucając swoje buty i odkładając je na półkę. - Możesz już iść. - powiedział stanowczo, po czym odwrócił się i wszedł na górę. Zamykając za sobą drzwi, zacisnęłam zęby i przechodząc na drugą stronę ulicy, skierowałam się w stronę domu. Słysząc kilka docinek od pijanych mężczyzn, minęłam ich bez słowa i idąc dalej chodnikiem, rozkoszowałam się niesamowicie cichą i spokojną nocą. Zwalniając tempo, spojrzałam w górę i jedyne co zobaczyłam to nieskazitelne niebo i jasno świecący księżyc. Jego idealna, okrągła forma, wzbudziła we mnie niepokój, jak i zachwyt, mieszając się jednocześnie. Ruszając w dalszą drogę, nie wiedzieć czemu przyśpieszyłam. Będąc coraz bliżej celu, poczułam coś dziwnego. Stanęłam i obejrzałam się za siebie, ku mojemu zdziwieniu nikogo nie zauważając. Od razu kontynuowałam, teraz pośpieszny już powrót do domu. Czując jak serce bije mi coraz mocniej, rzuciłam się przed siebie, biegnąc ze wszystkich sił. Czując silną dłoń na moim ramieniu, zachwiałam się, a napastnik swobodnie pociągnął mnie do tyłu. Moje nogi straciły kontakt z podłożem, a ja upadłam na chodnik, wydając z siebie lekki pomruk bólu.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 757
Liczba liter w poście wynosi: 5040
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

niedziela, 10 lipca 2016

Marry me, Luthi !

Główni bohaterowie: Do Kyung-Soo, Song Joong-Ki
Główna bohaterka: Luthi
Bohaterowie poboczni: Kai, Mery
Gatunek: romans
Część: I
Etykiety: EXO, OTHER
* * *
Po raz kolejny wstałam wcześniej niż mój tato. Przygotowując śniadanie, zastanawiałam się nad naszą ostatnią rozmową. Kilka dni temu powiedziałabym, że to niedorzeczne, śmieszne. Dziś jednak coraz bardziej przekonana do słuszności słów mojego ojca, postanowiłam spotkać się z moim przyszłym mężem. Tak, wychodzę za mąż, za faceta, którego nigdy nie widziałam na oczy. Odkładając kawę na stolik, usłyszałam z pokoju znajomy dźwięk budzika, który sygnalizował obudzenie się mojego taty. Przecierając ostatni talerz, spojrzałam w stronę futryny. Ojciec powolnym, wręcz zaspanym krokiem podszedł do stołu i siadając po turecku, upił łyk gorącego napoju.
- Witaj Luthi. - powiedział cicho.
- Witaj tato. - odpowiedziałam i usiadłam na przeciwko. - Zastanawiałam się ostatnio nad twoimi słowami. - zatrzymałam się, czując na sobie surowy wzrok ojca. - Myślę, że jestem gotowa na poznanie Song Joong-Ki.
- Cieszę się moja droga. - jego ton przybrał nieco cieplejszy, ale nadal surowy wyraz. - Myślę, że wspólna kolacja, dobrze zrobi waszemu przyszłemu małżeństwu. - dokończył napój, odstawiając pusty kubek na stół z charakterystycznym stuknięciem. - Poinformuję Cię o spotkaniu po powrocie z pracy. Miłego dnia. - odparł, po czym zabierając drugie śniadanie, wyszedł z domu. Z niedowierzania pokiwałam głową i po chwili wzięłam się za sprzątanie.Spoglądając w opustoszałą lodówkę, wzięłam kilka toreb, portfel i kierując się w stronę sklepów, postanowiłam zrobić porządniejsze zakupy. Odwiedzając kilka pobliskich bazarów, kupiłam wszystkie potrzebne rzeczy, po czym udałam się w drogę powrotną. Wchodząc w jedną z uliczek na przeciwko, nie zauważając przeszkody, zderzyłam się z nią i upadłam na chodnik. Słysząc kilka cichych przekleństw, otworzyłam oczy oszołomiona. Chłopak nachylił się na pękniętym monitorem, po czym gniewnie spojrzał w moją stronę.
- Przepraszam. - wydusiłam z siebie i czując narastający ból w plecach, podniosłam się.
- To nie przywróci mu świetności. - powiedział wściekle chłopak, po czym spojrzał na mnie po raz kolejny. Jego twarz przybrała nieco lżejszy wyraz, co nieco mnie uspokoiło. - Nie ważne.
- Mogę jakoś temu zaradzić ? - spytałam niepewnie. Obraz klęczącego chłopaka nadal nie dawał mi spokoju.
- Tak. - odpowiedział. - Pomóż mi chociaż zanieść te resztki do domu, ok ? - jego drżące dłonie zaczęły nerwowo zbierać kawałki ekranu.
Pokiwałam twierdząco głową i zabrałam się do pomocy. Ściskając kilka połamanych elementów, ruszyłam za nieznajomym, który doprowadził mnie do swojego mieszkania. Puste ściany, brak mebli i porozrzucane kartony oznaczały, że musiał wprowadzić się tu niedawno. Kiedy resztki komputera wylądowały na podłodze, chłopak od razu zabrał się za malowanie filaru na samym środku. Rozglądając się po pomieszczeniu, utkwiłam wzrok w malującym, zwracając większą uwagę na jego wygląd. Czarne włosy, spadające delikatnie na połowę czoła, czarna koszulka przykryta równie czarną, skórzaną kurtką. Spodnie idealnie opinające wszystkie wypukłości i eleganckie buty.
- Huh ? - odchrząknął chłopak, budząc mnie z zamysłu tego jak wygląda.
- Przepraszam. - powiedziałam najciszej jak mogłam. - Nie mam pieniędzy żeby odkupić monitor, ale mogę w czymś pomóc.
- A co niby mogłabyś zrobić ?
- Mogę zaproponować Ci pomoc tutaj. Chociaż tak odwdzięczę się za moją niezdarność.
Chłopak rozejrzał się, wstał z krzesełka i podszedł bliżej mnie.
- Więc chodźmy.
[kilka godzin później]
Upadając na uporządkowaną kanapę, przetarłam oczy, zauważając, że chłopak jest równie zmęczony co ja. Patrząc na wcześniej zostawiony telefon spostrzegając kilka nieodebranych połączeń od ojca.
- O nie. - powiedziałam pod nosem, przypominając sobie o zapowiedzianej wcześniej kolacji. - Mam nadzieję, że się spisałam. - podniosłam się i zmierzając do wyjścia, pośpiesznie zakładałam czapkę.
- Hej ! - krzyknął brunet, zatrzymując mnie tym samym i prowokując do odwrócenia się. Jego wyciągnięta ręka, wprawiła mnie w osłupienie. - Jestem Do Kyung-Soo.
- Luthi Wi. - podając mu rękę, uśmiechnęłam się delikatnie, uciekając przed jego wzrokiem. - Dobranoc. - ukłoniłam się lekko i czym prędzej wyszłam z budynku. Po chwili oparłam się o ścianę, wzięłam kilka szybkich oddechów i biegiem ruszyłam do domu.
[...] Przekraczając próg domostwa, usłyszałam przepraszający ton mojego ojca. Próbując przemknąć się obok salonu, tato zamilkł, a ja poczułam jego wzrok na sobie.
- Luthi, chodź tutaj. - powiedział. Odwróciłam się i stając przed moim ojcem, spuściłam głowę, wbijając wzrok w podłogę. - Wiesz ile wstydu najadłem się przed twoim przyszłym mężem? - zapytał. Milcząc, czułam, że sytuacja, w której się znalazłam jest niekomfortowa, a ja czuję się winna. Nagły dzwonek do drzwi wyrwał mnie ze swoich myśli. Słysząc męski, poważny głos w korytarzu, zastanowiłam się z kim może rozmawiać mój ojciec. Kroki podążały w stronę salonu, stając się coraz głośniejsze, aż w końcu ustały. Gdy tylko odwróciłam się za siebie, mój wzrok napotkał postawnego mężczyznę, ubranego w brązowo-kremowy płaszcz i czarne spodnie. Jego zaczesane, bujne, brązowe włosy i lekko uśmiechnięta twarz, wprawiła mnie w osłupienie.
- Witaj panno Wi. - powiedział nagle chłopak, przeganiając tym samym mojego ojca z pomieszczenia. Odchrząkając dyskretnie, sprowokowałam go do podejścia bliżej. - Przepraszam, nie przedstawiłem się. - powiedział, wyciągając jednocześnie rękę w moją stronę. - Jestem Song Joong-Ki.
- Luthi Wi. - odpowiedziałam podając mu dłoń, która delikatnie ujął i złożył na niej pocałunek.
- Przejdźmy się.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 830
Liczba liter w poście wynosi: 5522
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

niedziela, 3 lipca 2016

Hate

Główni bohaterowie: Chanyeol (EXO); Naurore
Bohaterowie poboczni: Kyungsoo, Kai (Exo)
Gatunek: romans; dramat
Część: I
* * *
Opierając głowę o kolana, wpatrzyłam się w zachodzące za taflą jeziora słońce. Odczuwając wewnętrzny spokój, niczym ptak, uniosłam się na chmurce spokoju. Czując delikatne wibracje w kieszeni, bezwarunkowo sięgnęłam po telefon. Wciskając klawisz blokady odebrałam połączenie.
- Kyungsoo wrócił ! - męski, a zarazem lekko piskliwy głos Jongina po drugiej stronie wydawał się mocno podekscytowany. Wszystko zwolniło, a ja pewnie zakończyłam rozmowę, rozłączając ją. Włożyłam telefon do kieszeni i schodząc na ziemię, podniosłam się z piasku, ruszając w stronę zaparkowanego motocykla. Gdy tylko kask wylądował na mojej głowie, wiedziałam, że ten dzień skończy się równie źle co zaczął. Uruchamiając maszynę, docisnęłam manetkę i ruszyłam w stronę skraju miasta. Osiedle rozbudowanych domów jednorodzinnych wyłaniało się leniwie, ukazując coraz piękniejsze budynki. Zwalniając w końcu, zatrzymałam motocykl i opierając go na nóżkach, skierowałam się do drzwi wejściowych. Kładąc kask obok drzwi, popchnęłam je ręką i dom stanął przede mną otworem. W korytarzu powitał mnie roztrzepany Chanyeol.
- Naurore, to nie jest najlepszy moment. - powiedział, zatrzymując mnie ręką. Spojrzałam na chłopaka piorunującym wzrokiem, próbując przywołać go do porządku. Najwyraźniej nie zdziałało to zbyt dużo, bo Chanyeol nie ruszył się nawet na centymetr. Zaciskając pięści, uderzyłam chłopaka w ramię, ukazując tym swoje niezadowolenie. - Nawet nie myśl, że tu wejdziesz. - zagroził.
- Odejdź. - ruszyłam wargami z wielkim trudem, mimo to, słowa nie wypłynęły z moich ust. Chłopak pokiwał głową, najwyraźniej rozumiejąc co mam na myśli. Łapiąc go za nadgarstek, zacisnęłam mocno dłoń. Chanyeol ani drgnął. Po chwili dotarło do mnie, że nie wejdę tam ani siłą, ani po dobroci, odwróciłam się więc i wyszłam z korytarza. Trzaśnięcie za moimi plecami świadczyło o pozbyciu się przez niego problemu, którym niestety byłam. Odczekując kilka minut, szybko otworzyłam drzwi, które pod naporem ustąpiły i nie czekając ani chwili, wbiegłam do środka, kierując się wprost do salonu. Chanyeol rzucając się za mną w pogoń, wpadł z wielką siłą na moje ciało, przygważdżając mnie do podłogi. Po chwili szarpania się, usłyszałam ciche kroki przed sobą. Mój wzrok spoczął na butach i dopiero wtedy moja głowa powędrowała dostatecznie wysoko. Jego surowy wyraz twarzy, czarne jak węgiel włosy i przenikliwy wzrok, wprowadził mnie w chwilę zakłopotania. Silnymi ramionami zostałam podciągnięta do góry. Wzrok chłopaka skierowany w stronę Chanyeola wyrażał pogardę, co sprawiło, że na korytarzu zostaliśmy tylko my.
- Chodźmy. - powiedział po chwili chłopak i nie czekając na moją odpowiedź, powędrował do swojego pokoju. Gdy tylko znalazłam się w środku, usłyszałam dźwięk automatycznego zamka. Odwróciłam szybko głowę, przede mną stał on. Dopiero teraz przyjrzałam mu się dokładniej. Czarna, skórzana kurtka, spodnie z lekkim przetarciem na kolanie, równie czarna koszulka i na pierwszy rzut oka niewidoczny, dobrze schowany łańcuszek. Na jego twarzy w końcu zagościł uśmiech, który po wpływem chwili zmienił się w bardziej zadziorny
- Tęskniłem za Tobą. - powiedział i łapiąc mnie jedną ręką za plecy, przyciągnął do siebie. Kąsając mnie delikatnie w ucho, oderwał wzrok od mojej szyi i spojrzał w oczy. - Naurore, coś się stało, prawda ?
A jednak. - pomyślałam. Kyungsoo znał mnie zbyt dobrze, a po za tym był inteligentnym i spostrzegawczym facetem, wiedziałam, że ukrywanie nic nie da, jednak postanowiłam spróbować.
Kiwnęłam przecząco głową, chłopak rozluźnił rękę, która delikatnie pchnęła mnie w stronę kanapy. Usiadłam w końcu na jej skraju, a chłopak oddalił się, zabierając coś z biurka. Siadając obok mnie wręczył mi długopis i notes, który wcześniej zabrał ze sobą.
- Wygadaj się. - uśmiechnął się delikatnie, podnosząc się i idąc w stronę pokaźnego barku. Kreśląc kilka słów na kartce, w końcu wyrwałam ją i zgniotłam w dłoni. Kyung wrócił do wcześniejszej pozycji i zabierając mi z ręki zgiętą kartkę, zastąpił ją szklanką z brązowym płynem. Przechylając ją do ust, "łyknęłam" płyn, który okazał się najmocniejszą whiskey, którą do tej pory piłam. Szklankę odłożyłam na stolik obok kanapy i skierowałam wzrok na Kyungsoo, który pinie studiował kartkę. - Dobrze, rozumiem. - mruknął pod nosem, po czym skierował się do mnie. - Naurore, zmagasz się z tym problem od samego początku. Nie uważasz, że nadszedł już czas, żeby stawić temu wszystkiemu czoła ?
Mój wzrok powiększył się kilkukrotnie, a mój umysł zdał sobie w końcu sprawę, że Kyungsoo ma rację. Wstałam zahipnotyzowana i ruszyłam do wyjścia. Wychodząc w końcu z pokoju chłopaka, poprawiłam włosy i rozejrzałam się dookoła. Mój wzrok natknął się w końcu na Chanyeola. Jego twarz nie przedstawiała żadnych emocji, pomimo lekko drgającej brwi, którą pamiętałam od zawsze. Przez moment wpatrywaliśmy się w siebie, po czym chłopak odwrócił się i zamknął za sobą drzwi. Westchnęłam. Patrząc na czarownego bruneta po raz kolejny uderzyła we mnie fala niepokoju. Schodząc na dół natknęłam się na identycznie zgniecioną kartkę, która kilka minut temu trzymałam w rękach. Schyliłam się i niepewnie rozgięłam jej końce. Cyfry, kilka niezrozumiałych wyrazów, niewyraźny podpis i diagnoza: "Nowotwór". Wróciłam oczyma do początku kartki, łapczywie czytając nazwisko badanego. Zdruzgotana wbiegłam z powrotem na górę, po czym chwyciłam za klamkę i wprosiłam się do jednego z pokojów. Lokator był zaskoczony i równie zdruzgotany. Widząc "skręta" w jego ręce, podeszłam i wyrwałam mu go z rąk. Nie patrząc na piękne panele, rzuciłam go na podłogę i szybko podeptałam. Chłopak wpadł w szał. Łapiąc mnie mocno za ramiona, przeciągnął przez pół pokoju i przycisnął mocno do ściany.
- Dlaczego to zrobiłaś ? - zapytał zły. - Dlaczego !? - krzyknął głośniej. Jego oczy błyszczały gniewnie, brew drgała wyraźnie mocniej, a jego oddech przyśpieszył. Podniosłam rękę z kartką na najwyższą wysokość, którą mi umożliwił. Jego wzrok powoli spłyną na badania, po czym chłopak rozluźnił swój uchwyt i wyrwał mi wyniki z dłoni. Odwrócił się, ruszając w stronę łóżka, po czym ze zwieszoną głową usiadł na nim i w milczeniu oglądał kartkę. - Idź już, proszę. - odezwał się po chwili. Cała złość, której dał upust odpłynęła. Cofnęłam się o krok od łóżka i złapałam dłonią za klamkę. Przełamując się jednak, podeszłam do chłopaka najszybciej jak mogłam i obejmując go ramionami, mocno przytuliłam. Gdy tylko poczułam jego ciepło, wtuliłam się w niego mocniej. Wtedy Chanyeol wziął mnie za rękę i przyciągając do siebie, oboje upadliśmy na łóżko. Swój wzrok skierował w moją stronę i wpatrując się we mnie w ciszy, przytulił mnie po raz pierwszy. Wtedy myślałam, że uległ chwili, w momencie jednak zaczął głaskać moje włosy. Nie przeszkadzało mi milczenie z jego strony, wręcz przeciwnie, byłam przyzwyczajona do ciszy i w pewnym stopniu wymagałam jej od innych. Oddech Chanyeol uspokajał się z minuty na minutę.
- Naurore, wiem jaki byłem, wiem jaki jestem i nie wiem czy się zmienię, ale chciałbym cię przeprosić. - powiedział przygaszonym głosem, wyrywając się do góry. Oparł się w końcu na łokciach i spojrzał w moją stronę. Trwało to może kilka sekund, wtedy też przysnęłam się do niego i szybkim ruchem złączyłam nasze usta w pocałunku. Czując zażenowanie, oderwałam się i ruszyłam w stronę drzwi. Czułam, że muszę uciec, że to wszystko jest snem. Chłopak ruszył za mną i łapiąc mnie za rękę, pociągnął mnie do tyłu. Wpadając w jego ramiona czułam jak moje serce przyśpiesza.
- Zrób to jeszcze raz, proszę. - powiedział cicho. I tak też zrobiłam. Kolejny pocałunek był bardziej namiętny, zachłanny. W końcu oderwałam się od niego i spojrzałam za okno. Ciemność pochłonęła cały krajobraz, a ja nadal nie wróciłam do domu. - Jeśli musisz iść, idź. - powiedział chłopak. Delikatnie się uśmiechnęłam, odsunęłam od niego i wyszłam z pokoju. Zbiegając na dół, pomachałam na pożegnanie Jonginowi i wyszłam na zewnątrz. Latarnie oświetlały wyludnioną już ulicę, a ekran mojego telefonu wskazywał godzinę 23:07. Zabrałam kask i zeszłam po schodach, idąc w stronę zaparkowanego przy chodniku motocykla. Usiadłam na siedzeniu mojej maszyny i jeszcze raz spojrzałam na jedno z okien, w którym zgasły światła. Uśmiechając się lekko do siebie, założyłam kask i odpalając motocykl, ruszyłam z zamiarem wylądowania dopiero w domu.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 1286
Liczba liter w poście wynosi: 8324
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam, jest to mój pierwszy part po tak długiej przerwie, mam nadzieję, że w końcu wróciła mi wena, która dopisze mi na jak najdłuższy okres czasu, a na razie wstrzymuję zamówienia na ff. Dlaczego ? Otóż chcę żebyście poczytali coś mojej twórczości od początku do końca. Chodzi mi tu nie tylko o rozwinięcie kreatywnego myślenia, ale o samą twórczość i dryg. Wspierajcie, krytykujcie jeśli trzeba, podrzucajcie pomysły, czytajcie. Pozdrawiam, ice.