poniedziałek, 29 lutego 2016

Chanyeol (Exo) `chapter 2

[w poprzedniej części]
"- Chciałabyś być moją dziewczyną ? - podszedł jeszcze bliżej. Speszyłam się i cofnęłam o krok. Wiedziałam co chłopak chce usłyszeć. Wiedziałam co mam powiedzieć, mimo tego serce waliło mi jak oszalałe. Zacisnęłam zęby i wciągnęłam powietrze. Chanyeol nadal oczekiwał mojej odpowiedzi.
- Tak. - powiedziałam cicho."
* * *
Widać, że chłopak chciał być blisko mnie. Niespodziewanie złączył nasze usta w pocałunku. Poczułam, że nogi uginają się pod ciężarem mojego szczupłego ciała. Wplotałam rękę w jego brązowe włosy, a jego ręce powędrowały na mój tyłek. Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze. Chciałam być dla niego tą jedyną. Serce krzyczało z radości, a zdrowy rozum podpowiadał, że to jest zbyt piękne. Odsunęłam się od niego.
- Nie powinniśmy. - przyznałam łapiąc oddech. Channie odchrząknął i łapiąc za moją dłoń, szybko ją ucałował.
- Przepraszam, poniosło mnie. - uśmiechnął się. Odkąd go znałam, jego szczery uśmiech był dla mnie jak miód na wszystkie smutki. - Muszę Ci coś powiedzieć. - przyznał. Wydawało mi się, że nagle posmutniał.
- O co chodzi ? - spytałam.
- Nie powinienem Ci tego mówić. - ostrzegł - Wytwórnia zakazała mi spotkań z Tobą.
Gdy tylko usłyszałam słowa Chanyeola, wiedziałam czego prędzej się obawiałam.
- Co ma wytwórnia do twoich przyjaciół !? - krzyknęłam poddenerwowana. Nie wierzyłam w to co mówił do mnie brunet.
- Mam skupić się na karierze dopóki obowiązuje mnie umowa z wytwórnią. - powiedział -Przepraszam, ale wydaje mi się, że sam nie jestem jeszcze gotowy na związek.
- Chyba sobie jaja robisz ? - zaśmiałam się. Byłam zła. - To ja się staram do cholery, żeby to jakoś ułożyć, a Ty po prostu kopiesz mnie w tyłek. Wiesz co, mam cie dość. Pa. - trzasnęłam drzwiami do pokoju i zbiegłam na dół.

*Sehun*
Zaaferowany całym wyjściem dziewczyny, postanowiłem, że pobiegnę za nią. Złapałem szybko kurtkę i dogoniłem ją przy następnej bramie.
- Zaczekaj! - krzyknąłem. Brunetka udała, że nie słyszy mojego głosu i szła dalej. Zatarasowałem jej drogę. - Co się stało ?
Dziewczyna spojrzała na mnie ze złością.
- Zejdź mi z drogi, proszę cię. - ostrzegła mnie. Widziałem, że powstrzymuje łzy.
- Hej. - położyłem jej ręce na ramionach. - No proszę. - nalegałem. Nie lubiła tego, ale ja zawsze kochałem się z nią droczyć.
- Chanyeol kopnął mnie w dupę, zadowolony ? - zapytała. Przestraszyłem się. Jej głos brzmiał na prawdę wrogo.
- Nie. - powiedziałem. - Odprowadzę cię jeśli chcesz. - zaproponowałem. Daria kiwnęła twierdząco głową. Zsunąłem się jej z drogi i odprowadziłem ją pod same drzwi. Miałem już odchodzić kiedy nagły przypływ radości sprawił, że ucałowałem jej zimny policzek. Nie chciałem żeby zastanawiała się nad tym zbyt długo więc odszedłem bez słowa. Miałem tylko nadzieję, że Chanyeol o niczym się nie dowie.

*Daria, 4 dni później*
Po raz kolejny minęłam Chanyeol bez słowa. Unikaliśmy się, mimo tego nadal bolało mnie, że to wszystko było tak na prawdę wielkim kłamstwem. Coraz bardziej widziałam jego obojętność, a z każdym dniem mi zależało coraz mniej. Przez ostatnie dwa dni nie zamieniłam z nikim słowa, ale dziś to wszystko miało się zmienić.
Wyszłam z domu z zamiarem zakupów. Gdy tylko zamknęłam drzwi, przede mną stanął Sehun. Ścisnęłam mocniej torebkę i przewróciłam oczami.
- Co Ty tu robisz ? - zapytałam
- Pomyślałem, że dasz się skusić na kolację. - zaproponował. Miałam dziwne przeczucia.
- A dasz mi spokój jak pójdę na tą kolację ? - byłam poddenerwowana.
- Jeśli będziesz chciała. - odpowiedział.
- No dobrze. - przyznałam - Gdzie i o której ?
- Seungji, na rogu, obok księgarni, o 20. - powiadomił mnie. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo chłopak zdążył już odejść. Przełożyłam torebkę przez ramię i ruszyłam do sklepu. Kupiłam niezbędne składniki do obiadu i wróciłam do domu. W środku czekała mnie niespodzianka. Moja macocha postanowiła wrócić wcześniej z urlopu.
- Daria ! - przywitała mnie wściekła na progu. - Gdzie Ty się podziewasz ? Gdzie moje zestawienie ? - spytała biegnąc do swojego biura.
- Nie jestem wróżką. - odpyskowałam.
- Jak Ty się odzywasz ? - skarciła mnie. - Jestem twoją matką do cholery.
- Przez tyle lat nią nie byłaś i nie będziesz. - odpowiedziałam wściekła, kładąc zakupy na blacie. Obiecałam sobie, że nie dam sprowokować się tej babie, mimo tego, udało jej się.
- Marsz do pokoju ! - krzyknęła i uderzyła mnie w twarz. Zacisnęłam zęby, wbiegając po schodach, po czym trzasnęłam drzwiami i przekręciłam zamek na klucz. Miałam ochotę wygarnąć wszystkim co o nich myślę, ale nie miałam na to odwagi. Nadal byłam tą małą, zagubioną dziewczynką. I chociaż nie chciałam robić z siebie ofiary, często nią byłam. Wzięłam książkę z półki i zdenerwowana zaczęłam pochłaniać całą fabułę. Minęła 18, odłożyłam książkę, wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam włosy. Chciałam dziś czuć się pięknie, mimo tego, że szłam na kolację z Sehunem. Nie było to moim marzeniem, ale postanowiłam, że nic nie zepsuje mi dzisiejszego wieczora. Założyłam przepiękną sukienkę, uczesałam włosy i zrobiłam sobie delikatny makijaż. Moja polska uroda na pewno odstawała od kanonu piękna w Korei, ale ja zbytnio nie przejmowałam się tym co mówią o mnie obcy ludzie. Włożyłam czarne szpilki i otworzyłam pokój. W domu panowała cisza. Wybiegłam więc szybko na zewnątrz, obawiając się macochy i ruszyłam do restauracji. Byłam spóźniona, mimo tego zobaczyłam, że jakiś brunet stoi przed wejściem i nerwowo zerka na zegarek. Podeszłam bliżej. Chłopak odwrócił się do mnie i delikatnie uśmiechnął.
- Ślicznie wyglądasz. - stwierdził - Chodźmy. - wyciągnął do mnie ramię. Przełożyłam przez nie rękę i weszłam z nim do środka. Usiedliśmy przy stoliku, zamówiliśmy wino, po czym między nami zapanowała cisza.

- Pójdę na chwilę do toalety, zaraz wracam. - przerwałam napiętą sytuację i poszłam do toalety. Gdy tylko spojrzałam w lustro, zauważyłam, że na mojej twarzy pojawił się spory rumieniec. Powachlowałam się dłonią, opłukałam ją zimną wodą, wytarłam i wyszłam z łazienki. Mój wzrok powędrował na śmiejącą się parę. Piękna Koreanka trzymała dłoń chłopaka, który akurat przygotowywał się do wstania. Miałam wrażenie, że skądś znam ten głos. Chłopak powoli wstał i odwrócił się w moją stronę. Nasze oczy spotkały się, a jego uśmiech od razu zniknął.

sobota, 27 lutego 2016

Chunji (Teen Top) `chapter 1

Główni bohaterowie: Chunji (Teen Top); Cho; Sae
Gatunek: romans; dramat
* * *
Nachyliłam się nad barierką i spojrzałam w dół. Obliczyłam odległość do ziemi lekko się uśmiechając. Lubiłam dreszczyk emocji, zwłaszcza kiedy patrzyłam na dwój cel z dużej odległości. Wdrapałam się na paskudnie obdrapaną poręcz i rozłożyłam ręce. Podniosłam jedną nogę i wystawiłam ją za poręcz. Zachwiałam się, mimo to nie straciłam równowagi. Kiedy druga noga oderwała się od metalu poczułam, że żyję. Krew zagotowała mi w żyłach, a serce podskoczyło do gardła. Kiedy lina zbliżała się do naprężenia, poczułam, że lecę coraz szybciej w dół. Już dawno guma powinna odbić mnie do góry. Byłam coraz bliżej ziemi i wtedy pomyślałam, że lina musiała się zerwać, a mnie czekała śmierć. Zamknęłam oczy, odmówiłam szybko modlitwę i z prędkością 50km/h spadłam na ziemię. Ostatnie co usłyszałam to trzask kości.

[kilka dni później]
Mimowolnie podniosłam głowę i spojrzałam na osobę przy łóżku. Smutna twarz Chanhee od razu przykuła moją uwagę. Zjechałam wzrokiem na jego dłoń. Jego ręka spokojnie spoczywała na moim udzie. Przeraziłam się, nie czułam jego dotyku. Wtedy jeszcze myślałam, że to jakiś szok po wypadku.
- Chanji. - wydusiłam z siebie. Brzmiałam jak widelec, którym ktoś pociera o porcelanę. Chłopak pochylił się i dotknął mojej twarzy. Jego dłoń była lodowata.
- Lina się oderwała. - powiedział i zwiesił wzrok. - Co Ci strzeliło do głowy, żeby iść do jakiegoś amatora ? - zapytał zły. Zawsze martwił się o mnie jak o siostrę. Potrafił być strasznie szczery, i chociaż często mnie to raniło, nie umiałam się na niego gniewać.
- Myślałam, że on wie co robi. - odpowiedziałam. Nadal brzmiałam cicho i okropnie.
- Jesteś idiotką. - powiedział wściekły. Nie wiedział nawet jak bardzo sprawił mi przykrość swoimi słowami. Przełknęłam ślinę i zacisnęłam zęby. Pierwszy raz miałam ochotę dać mu w twarz. Wysiliłam się i próbowałam podnieść rękę. Uniosłam koniuszki palców i wypuściłam głośno powietrze. Chunji zignorował mnie i skierował wzrok na osobę, która akurat weszła przez drzwi. Cho wszedł bez powitania i skierował się w stronę mojego łóżka. Chanhee cofnął się i ustał pod oknem obserwując całą sytuację. Gdy tylko chłopak usiadł na krześle spoważniał.
- Musimy porozmawiać. - powiedział. Byłam zadowolona, że widzę mojego chłopaka przy mnie, jednak coś nie dawało mi spokoju. Jego wzrok był zimny i obojętny, a jego wyraz twarzy nie wskazywał na nic dobrego.
- Słucham ? - mój głos wydawał się wracać do normalności. Chłopak skrzywił się i spojrzał w stronę Chanhee. Brunet stał niewzruszony.
- Czy on może wyjść ? - zapytał po chwili Cho. Chunji przewrócił oczyma i wyszedł bez słowa ze sali. gdy zostaliśmy sami Cho wstał z krzesełka odchodząc kawałek od łóżka.
- Więc, co się stało kochanie ? - spytałam z uśmiechem. Mimo mojego stanu, nie przestałam być optymistką. Wiedziałam, że wszystko będzie dobrze.
- Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że coś się między nami zmieniło. - zaczął. - Jeśli mam być szczery, to ja już cię nie kocham. - spojrzał mi na chwilę w oczy.
- Tak ? - spytałam. Nie byłam smutna. Moim jedynym uczuciem teraz była złość. - A to nie jest tak mój drogi Cho, że twoja dziewczyna jest w takim stanie, że leży w szpitalu? - próbowałam panować nad złością, która sprawiła, że zrobiło mi się gorąco.
- Masz rację. - przyznał i uśmiechnął się szeroko - Zrozum Sae, że już nigdy nie staniesz na nogach. Nie masz czucia od pasa w dół. - zaśmiał się, opierając ręce na moich nogach. - Jesteś żałosna kretynko. - powiedział, zwracając się w stronę drzwi. - Buziaczki. - zaśmiał się, wychodząc ze sali. Wypuściłam głośno powietrze. Miałam ochotę wstać, pobiec za nim i okładać go pięściami dopóki nie miałabym pewności, że umarł. Mój wzrok spoczął na nogach, a wtedy dotarło do mnie co powiedział Cho. Chłopak miał rację, mimowolnie jednak zdołałam uszczypnąć się w udo.
I wiecie co ? Nic nie poczułam.

Chanyeol (Exo) `chapter 1

Główni bohaterowie: Chanyeol (Exo); Sehun; Daria
Gatunek: romans
* * *
Palant. - pomyślałam, przechodząc przez ulicę. Byłam na niego zła. Zdążyłam postawić nogę po drugiej stronie, kiedy mój telefon zaczął nerwowo dzwonić w kieszeni.
- Halo ? - odebrałam. Miałam wrażenie, że krzyknęłam.
- Co Ty taka zdenerwowana ? - usłyszałam męski głos po drugiej stronie.
- Szanowny w dupę jego mać Chanyeol nie przyszedł. - powiedziałam zła i w duchu zaśmiałam się ze swoich słów.
- Ojej. - powiedział chłopak. Wiedziałam, że teraz będzie mi dokuczał. - Wystawił cię.
- Przestań Sehun, okej ? - spytałam nerwowo. Przeszłam przez drzwi domu głośno nimi trzaskając.
- Dobra, dobra maleńka. - jego męski głos rozbrzmiał echem w korytarzu.
- Sehun! - wrzasnęłam - Jak Ty mnie niesamowicie denerwujesz. - stwierdziłam cicho.
- Wiem o tym. - odpowiedział szybko. - W sumie nie o to dzwonię. Masz może ochotę napić się ze mną wina?
Zdziwiłam się. Sehun nigdy nie pił, a teraz proponował mi wino.
- Czemu nie. - stwierdziłam. - W dormie ?
- Tak. - odpowiedział - Prawie nikogo nie ma. Wpadnij za pół godziny, dobra ?
- Dobrze Oh. - odpowiedziałam i wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Dopiero teraz spostrzegłam, że w domu nikogo nie ma. Pośpiesznie weszłam na górę, zrzuciłam z siebie sukienkę i przebrałam się w coś luźniejszego. W końcu do picia wina nie trzeba cudownie wyglądać, zwłaszcza, że te wino będzie serwował Sehun. Po kilku minutach byłam już w drodze do dormy. Wciąż dręczyła mnie myśl dlaczego Channie mnie wystawił do wiatru. Miałam kilka powodów żeby przejmować się jego osobą. Chłopak strasznie mi się podobał. Po kilku ostatnich dniach spędzonych w jego towarzystwie umocnił tylko to uczucie. Miałam tylko nadzieję, że będzie miał dobry powód na wytłumaczenie się z tego wszystkiego. Wchodząc na schody usłyszałam dźwięk przekręcanych zamków. Czyli czekał. - pomyślałam i z uśmiechem przekroczyłam próg.
- Ślicznie wyglądasz. - usłyszałam krzyk ze salonu. Przez chwilę wpatrywałam się w Sehuna, który wieszał moją kurtkę. Gdy tylko weszłam do pomieszczenia uderzył mnie zapach wódki i słodkiego wina. W pierwszej chwili zrobiło mi się niedobrze. Usiałam na kanapie i dopiero wtedy zobaczyłam, że wpatruje się we mnie uśmiechnięty Xiu.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i wyszczerzyłam zęby. Xiu był na prawdę fajnym chłopakiem, innym niż wszyscy, ale w wielu rzeczach bardzo podobnym. Spojrzałam na jego oczy śmiejąc się w duchu. Był mocno wstawiony.
- Proszę. - powiedział Sehun stawiając przede mną kieliszek do wina i wódki.
- Chłopaki, mówiłem, że bez nas nie zaczynacie. - odwróciłam głowę. Lay i Chen stali z szerokimi uśmiechami.
Gdy tylko usiedli, Sehun rozlał pierwszą porcję wódki. Przełknęłam palący płyn i skrzywiłam się. Myślałam, że wódka smakuje lepiej niż pachnie. Myliłam się. Po godzinie chłopacy byli już w świetnych humorach. Niestety Xiu poczuł się gorzej i opuścił nas przy trzeciej kolejce. Słysząc dzwonek mojego telefonu, szybko skończyłam zawartość drugiego kieliszka wina i pobiegłam na korytarz. Byłam blisko kurtki kiedy telefon skończył dzwonić, a przez drzwi wszedł Chanyeol.
Gdy tylko nasze oczy zetknęły się myślałam, że go rozszarpię. Cała złość wróciła do mnie jak bumerang. Chanyeol stał nieruchomo przez kilka sekund, zamknął drzwi i bez słowa mnie minął. Gdy tylko minął mnie i wszedł na górę tupnęłam nogą. Ból w stopie przeszedł przez całe ciało, a ja wydałam z siebie bezdźwięczny krzyk.
- O nie, ja sobie tak nie dam. - powiedziałam pod nosem i ruszyłam za chłopakiem. Wbiegłam na górę, otworzyłam drzwi i zamknęłam je głośno. Gdy tylko znalazłam się w jego pokoju spostrzegłam, że nikogo tam nie ma. Czyżbym się pomyliła ? - zapytałam się w myślach. W jednej chwili Chanyeol stanął przede mną w mokrych włosach i szlafroku. Jego widok sparaliżował mnie od góry do dołu. Moje serce zaczęło niebezpiecznie przyśpieszać, a ja nie mogłam nic powiedzieć.
- Czego tu chcesz ? - powiedział oschle. Jego ton wyprowadził mnie z równowagi.
- Czego chcę ? - zapytałam. - Może mi wytłumaczysz do cholery dlaczego nie przyszedłeś ?
Chłopak przez chwilę milczał.
- A może miałem ważniejsze sprawy niż Ty ? - spytał sarkastycznie. Zabolało mnie to co powiedział, a moja pewność siebie szybko się ulotniła. Znów byłam tą nieśmiałą dziewczyną, którą poznał.
- Więc ja będę miała lepszych przyjaciół niż Ty. - odpowiedziałam mu zła. Obróciłam się na pięcie z zamiarem wyjścia. Chanyeol złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. W tej chwili zaczęłam się go bać. Jego mimika wskazywała, na to, że jest wściekły. Milczeliśmy wpatrując się w siebie. Brunet zamknął oczy, schylił się i niespodziewanie złączył nasze usta w pocałunku. Moje oczy nadal były otwarte. Czułam jego ciepło, żel pod prysznic o zapachu pomarańczy i delikatne usta. Nie wierzyłam w to co się działo. Zdrowy rozsądek kazał mi go odepchnąć. Położyłam ręce na jego torsie i mocnym ruchem odepchnęłam go od siebie. Chanyeol wpatrywał się we mnie zmieszany. Chciałam uciec, zapaść się po ziemię albo po prostu zniknąć.
- Przepraszam. - powiedział w jednej chwili i podszedł bliżej mnie. - Te kilka dni było cudowne. Na prawdę jesteś świetną przyjaciółką i za pewne byłabyś świetną dziewczyną... - zatrzymał się, zwieszając głowę i wypuszczając głośno powietrze.
- Ale ? - zapytałam. Chanyeol od razu spojrzał w moją stronę.
- Chciałabyś być moją dziewczyną ? - podszedł jeszcze bliżej. Speszyłam się i cofnęłam o krok. Wiedziałam co chłopak chce usłyszeć. Wiedziałam co mam powiedzieć, mimo tego serce waliło mi jak oszalałe. Zacisnęłam zęby i wciągnęłam powietrze. Chanyeol nadal oczekiwał mojej odpowiedzi.
- Tak. - powiedziałam cicho.

JB (Got7) `chapter 1

Główni bohaterowie: JB (Got7), V (BTS), Carolina
Gatunek: romans; dramat
* * *
Minęło kilka dni odkąd widziałam go ostatni raz.
Mój telefon zaczął gorączkowo wibrować, a na ekranie pokazało się jego imię. Pośpiesznie odebrałam.
- Cześć piękna. - powiedział wesoły.
- Hej JB. - odpowiedziałam mimowolnie się uśmiechając.
- Miałabyś ochotę gdzieś wyjść ? - spytał. Moje serce zaczęło bić szybciej.
- Pewnie. - potwierdziłam - Gdzie ?
- Może do tej restauracji obok parku ? - zaproponował
- No dobrze, będę na kilka minut.
- Cieszę się. - powiedział krótko. - Do zobaczenia. - rozłączył się. Szczęśliwa włożyłam telefon do kieszeni i zamknęłam książkę. Wsiadłam do samochodu uradowana i ruszyłam w stronę miasta. Kilka przecznic dalej zaparkowałam, poprawiłam ubranie i ruszyłam do restauracji.
Chłopak czekał na mnie przed wejściem. Uściskaliśmy się serdecznie i weszliśmy do środka. Podeszłam z JB do stolika. Moą uwagę zwróciła dziewczyna siedząca przy nim.
- Poznaj Jay, moją dziewczynę. - złapał za rękę przepiękną brunetkę. Podałam jej rękę, gdy dziewczyna usiadła, pociągnęłam JB w stronę wyjścia.
- O co Ci chodzi ? - zapytałam zła. Chłopak mierzył mnie pytającym wzrokiem. - Co się tak gapisz ? - byłam wściekła.
- Nie mam pojęcia o co jesteś zła. - stwierdził z miną idioty.
- Jesteś głupi czy tylko udajesz ? - zapytałam wrogo - Dobrze wiesz, że od kilku lat dażę cię szczerym uczuciem i to nie jest przyjaźń, a Ty przedstawiasz mi swoją dziewczynę ? - pokręciłam głową, a w moich oczach zakręciły się łzy - Dupek z Ciebie. - powiedziałam i wyszłam z restauracji zostawiając go przy wejściu. Gdy tylko dotarłam do domu, zauważyłam, że przed drzwiami już ktoś na mnie czeka.
- Witaj. - powiedział uśmiechnięty. W jednej ręce miał butelkę wina, a w drugiej bukiet białych róż. Kiedy chłopak podszedł żeby się przytulić, wyczułam od niego alkohol.
- Ty piłeś ? - zdziwiłam się. Wiedziałam, że nie przepadał za alkoholem.
- Tak. - odpowiedział, po czym głośno się zaśmiał.
- Matko, V, wejdź. - pchnęłam drzwi, przepuszczając chłopaka. V momentalnie znalazł się w salonie, po drodze wpadając na półkę z butami i stolik do kawy. Gdy tylko usiadłam na przeciwko niego chłopak spoważniał. - Więc dlaczego schlałeś się jak świnia ? - zapytałam ostro. Nie chciałam wszystkiego owijać w przysłowiową bawełnę.
- W sumie bez przyczyny. - stwierdził. Odłożył kwiaty na stolik i z łatwością otworzył butelkę, którą przyniósł. Wstałam, automatycznie chwytając za szyjkę i wyrywając ją z rąk V. Widać było, że strasznie go to zdenerwowało. - Dlaczego nie mogę ?! - krzyknął. Wydał mi się wtedy bardzo śmieszny. Mimowolnie zaśmiałam się. Chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem. Skarciłam się w myślach i upiłam spory łyk wina. Zaczęłam myśleć o JB, który mnie skrzywdził. Teraz było mi obojętne czy wróci.
- Wiesz V, nie będę Ci zabraniała. - stwierdziłam po chwili i oddałam mu butelkę. Chłopak szybko ją złapał i przysiadł się obok mnie.
- Zakochałem się. - powiedział zrezygnowany. Spojrzałam na niego. Przechylił butelkę, upijając łyk zawartości.
- W kim ? - spytałam z zaciekawieniem.
V odłożył butelkę na stolik i delikatnie złapał za moją dłoń. Poczułam się niezręcznie. Zaczerwienione oczy wskazywały na to, że musiał płakać. Co jest ? - pomyślałam. Chłopak powoli się do mnie przysunął. Moje serce zaczęło bić mocniej, źrenice poszerzyły się, a oddech przyśpieszył. V delikatnie musnął dłonią mój policzek i założył mi włosy za ucho. Uśmiechnął się przez chwilę. Miałam wrażenie, że chce mi coś powiedzieć. Nie myliłam się.