sobota, 30 lipca 2016

Hate

Część: III (the end episode)
Etykiety: EXO
* * *
[w poprzednim rozdziale]
"Stanęłam i obejrzałam się za siebie, ku mojemu zdziwieniu nikogo nie zauważając. Od razu kontynuowałam, teraz pośpieszny już powrót do domu. Czując jak serce bije mi coraz mocniej, rzuciłam się przed siebie, biegnąc ze wszystkich sił. Czując silną dłoń na moim ramieniu, zachwiałam się, a napastnik swobodnie pociągnął mnie do tyłu. Moje nogi straciły kontakt z podłożem, a ja upadłam na chodnik, wydając z siebie lekki pomruk bólu."
* * *
Czując zaciskające się na moich kostkach dłonie i widząc "przesuwający" się dookoła krajobraz, spojrzałam się w niebo. Czując bezsilność w każdej części ciała, po moich policzkach spłynęły łzy. Stając w końcu, napastnik niczym bestia, rzucił się w moją stronę. Czując, że dobiera się do mojego płaszcza, zaczęłam reagować. Gdy jego podręczny nóż zranił mi ramię, a jego zimna dłoń uderzyła mnie w policzek, moje ruchy nieco zwolniły. Czując jego dłoń, która powoli wsuwa się w moje majtki, poczułam coraz mocniej bijące serce.
- Nie, proszę ! - krzyknęłam, a z moich ust wydobył się tylko cichy szept. Jego dłoń na chwilę zatrzymała się, aby jego palec mógł szybko i głęboko wsunąć się do mojej pochwy.
- Twoja pizda krzyczy, że chcesz. - wyszeptał mi do ucha. Jego bezczelny ton sprawił, że zamilkłam, dając mu tym samym przyzwolenie na wszystko. Czując nutkę alkoholu w jego oddechu, spojrzałam na swojego oprawcę. Noc jednak działała na jego korzyść, zasłaniając wszystkie szczegóły faceta. Zdrętwiałam, czując jak moje spodnie opuszczają się, a on wchodzi we mnie z nadludzką dla mnie siłą. Zacisnęłam zęby, a facet przyśpieszył. Moje wilgotne policzki paliły, a nieznajomy coraz bardziej przyśpieszał, zaciskając co jakiś czas rękę na moim gardle. Przez jakiś czas dławiłam się łzami, w odpowiedzi dostając kilka rozdzierających twarz uderzeń. Czując palący ból w kroczu, czułam, że z każdym posunięciem oprawcy słabnę, balansując nad wielką przepaścią. Nie myśląc o bólu, spostrzegłam, że nieznajomy zniknął, zostawiając mnie na ogrzanej przez moje palące ciało ziemi. Płacząc cicho, podciągnęłam spodnie na oblepione krwią uda i ledwo stając na nogach, ruszyłam przed siebie. Nie zdając sobie sprawy z tego jak blisko domu jestem i jak się w nim znalazłam, od razu powędrowałam do łazienki. Siadając w pustej wannie, puściłam ciepłą wodę i wpatrując się w strumień, otarłam łzy. Czując w ustach smak goryczy i zalegającą flegmę, wydostałam się z wanny, w jednej chwili pochylając się swobodnie nad sedesem. Czując burzę w żołądku, zmusiłam się do zwymiotowania. Spuściłam wodę, rozebrałam się i weszłam z powrotem do wanny. Gorąca woda obmyła moje uda, barwiąc się na zmytą czerwień, a ja rozprostowałam się, czując mrowienie i ból w każdej części ciała. Zaciskając zęby z bólu, wzięłam gąbkę i kierując ją w stronę mojej pochwy, znów zaczęłam płakać. Dotykając ją z wyczuciem, zmyłam z niej wszelkie ślady przykrego zajścia i przeszłam do zranienia powyżej obojczyka. Rana zdążyła zaschnąć, więc polewając ją letnią wodą, po prostu zmyłam resztki krwi. Podniosłam się i wyciągając korek, wyszłam z wanny, po chwili wpatrując się w znikającą wodę. Zakryłam się ręcznikiem i wchodząc pod kołdrę, spróbowała ułożyć się najwygodniejszej dla mnie pozycji. Powoli opadające powieki, w końcu się zamknęły, a ja zasnęłam. Kilkukrotnie przebudzałam się w nocy, czując piekący ból krocza i szum w głowię. Ilekroć przypominałam sobie o wydarzeniu sprzed kilku godzin, płakałam. Nie wytrzymując napięcia, delikatnie wciągnęłam na siebie spodnie i sweter do kolan, na który nałożyłam płaszcz z szafy i schodząc powoli na dół, przeszłam przez korytarz. Patrząc na zegarek, wskazujący godzinę trzecią pięćdziesiąt dwa, wykręciłam numer firmy i zamówiłam taksówkę. Wyglądając przez okno w oczekiwaniu na samochód, wyszłam z domu nieco po czwartej, a niedługo po tym błam już pod jednym z domów. Zapłaciłam i pośpiesznie skierowałam się w stronę drzwi. Unosząc rękę do dzwonka, zawahałam się przez chwilę. W końcu, zdecydowanie wcisnęłam go kilka razy. Zniecierpliwiona czekaniem, usłyszałam dźwięk przekręcanych kluczy w środku i drzwi stanęły przede mną otworem. Widząc burzę czarnych, roztrzepanych włosów i parę zaspanych oczy, podeszłam do chłopaka i wtulając się w jego ciepłe ciało, próbując jednocześnie powstrzymać łzy, nie wytrzymałam. Zdziwiony chłopak, słysząc moje szlochanie, zamknął drzwi i tuląc mnie do siebie, przeszedł ze mną do salonu. Siadając na kanapie, jego dłoń mimowolnie zaczęła głaskać moje włosy.
- Co się stało ? - zapytał, przywołując u mnie wstrętne wspomnienia, powodując tym jeszcze większą falę cierpienia. - Powiedz mi co się stało, proszę. - zawahał się. - Martwię się o Ciebie. - wyszeptał. Odsuwając się od niego, nie mogłam powstrzymać łez, które spływały po moich gorących policzkach. Trzaśnięcie drzwiami na górze, wyrwało mnie z wpatrywania się w Jongina. Kierując się z chłopakiem na górę, usłyszałam w końcu rozmowę, jak się okazało z pokoju Kyungsoo.
Chanyeol [C]: Gdzie byłeś ?
Kyungsoo [K]: Zrobiłem w końcu to co miałem.
[C]: Co takiego?
[K]: Dałem księżniczce to na co zasłużyła.
[C]: Coś Ty zrobił Kyungsoo? - krzyknął zdenerwowany.
[K]: Nie zapamiętałeś naszej umowy ? - zatrzymał się - Więc Ci ją trochę odświeżę. Miałeś zaciągnąć naszą ukochaną niemowę do łóżka, rozkochać, a później rzucić, tak jak ona zrobiła ze mną. - zaśmiał się dźwięcznie. - Nie dotrzymałeś słowa więc wziąłem nasze maleństwo w swoje ręce.
[C]: Zgwałciłeś ją?
[K]: Dokładnie tak.
Czując coraz wolniej bijące serce i rękę zaciskającą się na moim prawym ramieniu, minęłam szybko Kaia i wybiegając z domu, przywitana gromkim deszczem, skierowałam się w stronę obrzeży miasta. Łzy mieszały się z kroplami deszczu, które w kilka minut zmieniły się w kałuże. Pchana resztką adrenaliny i narastającym bólem nóg, upadłam przed jednym z większych mostów w mieście. Słysząc za sobą dwa przeplatane głosy krzyczące moje imię, podniosłam się i ostatkiem sił złapałam za barierkę. Wchodząc na jedną z desek, przełożyłam nogę za barierkę.
- Naurore ! - krzyk Jongina zwrócił moją uwagę. Przewieszając się przez barierkę i jednocześnie trzymając się mocno ostatniej deski, spojrzałam w jego stronę. Przemoczony chłopak w towarzystwie Chanyeola, stał kilka metrów ode mnie. Wtedy wydawało mi się, że Chanyeol płakał razem ze mną. Odwracając od niego głowę, spojrzałam na odległość pomiędzy wodą, a moim położeniem. Unosząc prawą rękę przed siebie, przecięłam nią powietrze, po czym biorąc głęboki wdech lekko się uśmiechnęłam. Odrywając się od betonowego mostu, czując wiatr we włosach, deszcz muskający policzki i poczucie wolności, uderzyłam głucho o taflę wody.
Czując wodę wlewającą się do mojego nosa, mimowolnie wypłynęłam na powierzchnię, a mój głośny krzyk przeciął deszcz, roznosząc się echem. Kierując się w stronę brzegu, wyszłam na jego piaszczysty spad. Odwróciłam głowę i widząc biegnących w moją stronę chłopaków, podniosłam się, cała oblepiona w mokrym piasku. Gdy tylko stanęli niedaleko mnie, przyjrzałam się ich twarzą i drżącym z zimna ciałom. Stając przed Chanyeolem, spojrzałam mu prosto w oczy. Widząc rozchylające się usta chłopaka, powstrzymałam go ręką, dając sobie prawo do mówienia.
- Nigdy Ci nie wybaczę. - słowa wypłynęły z moich ust niczym melodia. Minęłam go bez większych wyjaśnień i podeszłam do Jongina. Drżący chłopak wyciągnął dłoń w moją stronę, obdarowując mnie kochającym i zapłakanym spojrzeniem. Szczęśliwa ujęłam jego dłoń. - Proszę, chodźmy już do domu.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 1076
Liczba liter w poście wynosi: 7000
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

wtorek, 26 lipca 2016

Marry me, Luthi !

* * *
Kilka słów odnośnie tego part'u. Jest to jedna z najgorszych części (które dotąd napisałam), z której po prostu nie jestem dumna. Widząc jednak, że niewiele mogę zmienić, po prostu opublikuję to co stworzyłam, nie licząc na więcej z siebie. Bo uwierzcie, próbowałam. Miłego czytania.
* * *
Część: II
Etykiety: EXO, OTHER
* * *
[w poprzednim rozdziale]
"- Witaj panno Wi. - powiedział nagle chłopak, przeganiając tym samym mojego ojca z pomieszczenia. Odchrząkając dyskretnie, sprowokowałam go do podejścia bliżej. - Przepraszam, nie przedstawiłem się. - powiedział, wyciągając jednocześnie rękę w moją stronę. - Jestem Song Joong-Ki.
- Luthi Wi. - odpowiedziałam podając mu dłoń, która delikatnie ujął i złożył na niej pocałunek.
- Przejdźmy się."
* * *
Zaskoczona manierami chłopaka, podążyłam za nim do wyjścia. Nim znaleźliśmy się na zewnątrz, zmieniłam kurtkę na najcieplejszy płaszcz jaki posiadałam. Owijając szalik wokół szyi, pośpieszyłam za Joong-Ki. Kilka minut spaceru w milczeniu, zaczęło mnie przerastać. Zszokowana całą sytuacją, w końcu nie wytrzymałam.
- Co skłoniło cię do tego małżeństwa ? - powiedziałam z pewną lekkością. Chłopak zatrzymał się i niepewnie zmierzył mnie wzrokiem. Jego powaga ustąpiła ledwo widocznemu uśmiechowi.
- Panno Wi, zejdźmy może na nieco prostsze do wyjaśnienia tematy, dobrze ? - powiedział. Zbita z tropu przez szarmancki uśmiech chłopaka, nie kontynuowałam tematu małżeństwa. - Powiedz mi co lubisz robić. - stwierdził z zainteresowaniem.
- Od jakiegoś czasu zajmuję się fotografowaniem przyrody. Czytam dużo książek o różnej tematyce. - odpowiedziałam. - A Ty czym się interesujesz Joong-Ki?
- Zajmuję się prowadzeniem dużej korporacji muzyczno-aktorskiej, więc tym mniej więcej również się interesuję. - odpowiedział pokrótce. - Miałabyś ochotę na ciepłą herbatę czy też czekoladę ? - Spytał, wskazując kawiarnię niedaleko.
- Oczywiście. - powiedziałam, przyjmując zaproszenie.
Siadając w ciepłym pomieszczeniu kawiarni, chłopak zamówił dla nas ciepłe napoje i usiadł na przeciwko mnie. Jego skromność i nienaganna etykieta po raz kolejny zaszokowały mnie i zauroczyły.
Przez kolejne godziny rozmowa zahaczała o śmieszne jak i poważne tematy. Dowiadując się nieco o jego pracy i zainteresowaniach, nadal nie wychodziłam z podziwu, w jaki wprowadził mnie chłopak odkąd go zobaczyłam. Minęła godzina jedenasta i kawiarnia szykowała się do zamknięcia, to też czym prędzej wyszliśmy z budynku i kierując się na drugą stronę ulicy,  po czym ruszyliśmy w milczeniu w kierunku mojego domu. Gdy tylko chłopak odjechał swoim samochodem, weszłam do środka jak najszybciej, biegnąc po cichu do swojego pokoju. Zmęczona rzuciłam się na łóżko i momentalnie zasnęłam.
[...]
Budząc się około godziny dziesiątej, zdjęłam wczorajsze ubrania i odświeżając się w łazience, przebrałam się w coś równie ciepłego. Wyszłam w końcu z pokoju i nieco zaspanym jeszcze krokiem, weszłam do kuchni znajdującej się na parterze. Wzrok mojego ojca od razu powędrował w moją stronę.
- Dlaczego wróciłaś tak późno do domu ? - spytał. Patrząc w jego kierunku, pomyślałam - Tylko na tyle cię stać ojcze ? Beż żadnego Dzień Dobry, witaj córciu ?
- Joong-Ki zabrał mnie do kawiarni, dużo rozmawialiśmy tato.
- To dobrze. - stwierdził i odkładając filiżankę na blat kuchenny, skierował się w stronę drzwi wyjściowych. - Wyjeżdżam. Nie będzie mnie przez sto równych dni, po tym czasie zorganizujemy wesele. Song Joong-Ki obiecał, że się Tobą zaopiekuje moja droga. Zaproponował też, żebyś się do niego wprowadziła i zaczęła pracę w jego firmie, co nie podlega żadnym negocjacją. - kontynuował. - Przyjedzie dziś po południu. Mam nadzieję, że wszystko potoczy się dobrze. Pa córciu. - powiedział i wyszedł z domu w ciszy.
Patrząc na zamykające się drzwi za ojcem, w końcu poczułam gniew. Uderzając pięścią w stół, dałam upust emocją i usiadłam na krzesło.
- Przecież nie mogę wyprowadzić się do osoby, której nie znam. To jest niemożliwe. - powiedziałam pod nosem do siebie. Z bezsilności pobiegłam do pokoju, przebrałam się w nieco luźniejsze ubranie i naciągając na siebie płaszcz i szalik, wyszłam na zewnątrz. Chowając klucze do kieszeni przeszłam przez bramkę i stanęłam wyprostowana na chodniku. Rozglądając się kilkukrotnie w lewo i prawo, nie wiedziałam co skłoniło mnie do wyjścia na zewnątrz. Pierwsze płatki śniegu spadły na chodnik z poszarzałego nieba, które nabrzmiewając się, jednocześnie ostrzegało przez nadchodzącymi opadami. Czując świeże powietrze docierające do moich nozdrzy zdecydowałam jednak, że krótki spacer nie zaszkodzi mojemu zdrowiu. Przebiegając przez uliczkę, skierowałam się w stronę jednej z najbardziej zalesionych dzielnic. Przechodząc obok jednej z wystaw sklepowych, zbliżałam się do jednego ze stawów. Przykuwająca wówczas moją uwagę lekko zamarznięta tafla wody, sprawiła, że nieco się rozluźniłam. Cisza, która panowała dookoła mnie była niczym woda dla spragnionego.
Podążając ścieżką, prowadzącą przez las, wyszłam na jednej z uliczek miasta. Zastanawiając się jak się tutaj znalazłam, mój wzrok mimowolnie powędrował w górę. Śnieg prószył coraz bardziej, a ciemne chmury opanowały zapewne całe miasto. Idąc kawałek dalej, stanęłam zaskoczona wyglądem i znajomością owego miejsca. Przypominając sobie w końcu skąd znam to miejsce czym prędzej udałam się pod jedne z drzwi. Czując zimny wiatr na dłoniach, jak najszybciej zapukałam do środka. Odczekując kilka sekund, ponownie zapukałam. Powtarzając się jeszcze kilka razy, nadal pozostawałam na dworze. Śnieg stworzył już kilkumilimetrową pokrywę na chodniku, a mroźny wiatr przybierał na sile, przeganiając go z jednego miejsca na drugie. Próbując wyjść spod daszku, okrywającego drzwi, momentalnie cofnęłam się, czując jak siarczysty wiatr, ociera się o moje policzki. Stając jak najbliżej drzwi, skuliłam się i pocierając ramiona, mocniej zakryłam się szalikiem.

*Kyungsoo*
Siedząc w taksówce, przeglądałem się szalejącemu na zewnątrz wiatrowi.
Jak dobrze, że nie musiałeś iść w tą zawieruchę. - pomyślałem, odwracając głowę w drugą stronę. Odczekując kilka minut, taksówkarz w końcu staną wzdłuż jednej z ulic. Spoglądając przez przednią szybę, dał mi do zrozumienia, że dalej nie przejedzie. Zapinając kurtkę, wręczyłem mu należność i wysiadłem z ciepłego samochodu. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, a ja czym prędzej chciałem znaleźć się w ciepłym mieszkaniu. Już z oddali, w moje oczy rzucił się czarny przedmiot spoczywający przed drzwiami. Będąc coraz bliżej, przedmiot zaczął nabierać kształtu. Puszczając z przerażenia kołnierz, w którym skrywałem usta, ruszyłem biegiem do drzwi.

*Luthi*
Czując zacisk na prawym ramieniu, moja głowa powędrowała w górę. Przerażony brunet podciągnął mnie do góry i czym prędzej otwierając drzwi, popchnął mnie do środka. Nie czując nic pod stopami, upadłam w przedsionku. Chłopak złapał mnie w pasie i przeciągając kawałek, położył na kanapie.
- Luthi, co Ty tu robisz ? - zapytał ze zdziwieniem i nutką złości w głosie, rzucając wcześniej zdjęty płaszcz na oparcie fotela. Trzęsącymi dłońmi rozsunęłam kawałek suwaka w kurtce i czując bolesne mrowienie w palcach, odpuściłam. Chłopak rzucił koc obok mnie i zdejmując mi buty, przemokniętą kurtkę i szalik, zrzucił je na podłogę. Widząc w jakim stanie jest reszta moich ubrań, zostawił mnie tylko w koszulce i przemokniętych do połowy spodniach, po czym okrywając mnie szczelnie kocem i kołdrą, zniknął. Ciało powoli przyzwyczajając się do temperatury, przestawało piec i szczypać. Brunet zjawił się dopiero po piętnastu, dwudziestu minutach z dwoma kubkami w rękach. Stawiając je na małym, podłużnym stoliku, usiał w fotelu i przeczesując włosy, jego wzrok w końcu padł na mnie. Wpatrując się w jego mętny wzrok, czułam zjadający mnie od wewnątrz ogień. Nie pamiętałam kiedy ostatnio czułam takie zakłopotanie.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 1051
Liczba liter w poście wynosi: 7063
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

poniedziałek, 18 lipca 2016

930309

Główni bohaterowie: Suga (BTS)
Główna bohaterka: Layni
Bohaterowie poboczni: Sofia
Gatunek: romans
Część: I
Etykiety: BTS
* * *
Siadając na ławce, wyjęłam kolejnego papierosa, wkładając go pomiędzy wargi i podpalając zapalniczką. Zaciągając pierwszy buch, pomyślałam w końcu o celu mojego przyjścia w to miejsce. Ale wracając do początku, wszystko zaczęło się kilka dni temu.
Niepozorny dzień, w mgnieniu oka przeszedł do mojego dziennika wspomnień. W końcu dostałam awans z płatnym urlopem, co sprawiło u mnie niesamowitą radość. Po skończonej pracy, udałam się do domu, spakowałam walizkę i czym prędzej zabukowałam bilety do moich rodziców. W końcu nie zawsze zdarza się taka okazja jak dziś, prawda?
Mimowolnie spojrzałam na zegarek, wskazujący godzinę 19, po czym spoglądając w szufladę, wyjęłam z niej paczkę nieodpakowanych dotąd papierosów. Kiedy uporałam się z folią, otaczającą kartonik, oderwałam zamaszyście kawałek lśniącego papierka i wzięłam w palce jeden ze szlugów. Przypominając sobie obietnicę, która złożyłam kilka dni wcześniej, schowałam go z powrotem do paczki i zagryzłam zęby. Wstając od biurka, włożyłam rozciągnięty t-shirt, który wcześniej leżał na krześle, przebrałam się w spodnie i naciągając na stopy, nieco zużyte tenisówki, wyszłam na zewnątrz. Podążając ulicami, włożyłam w uszy słuchawki i udałam się do najbliższego sklepu spożywczego. Kupując batonik proteinowy, dwie bułki i napój izotoniczny, zapłaciłam i skierowałam się w stronę pobliskiego parku. Przechodząc spokojnie na drugą stronę ulicy, minęła mnie ostatnia grupa ludzi, zmierzająca zapewne do swoich domostw. Pogrążając się w kolejnych nutach jednej z piosenek, przeszłam przez większą część parku, siadając w końcu na jednej z ławek. Rozpakowując batonik, ugryzłam większą część i delektując się słodkim smakiem, wpatrzyłam się w tlące światło latarni. Przykładając największą uwagę do żarówki, dopiero po chwili spostrzegłam, że obok mnie usiadł ktoś nieznajomy. Przekręcając głowę w jego stronę, chłopak zrobił to samo i posyłając mi leki uśmiech, oparł plecy o wezgłowie ławki. Wpatrując się w niego przez chwilę, odwróciłam głowę z powrotem w stronę latarni i zamknęłam oczy. Moja pamięć fotograficzna zaczęła działać i przez dłuższą chwilę, mogłam obejrzeć obraz chłopaka na moich powiekach. Jego srebrne, wpadające w niezwykle jasny turkus włosy, szara bluza z kapturem, jasne, przetarte jeansy i białe air maxy. Otwierając oczy, przetarłam je i mówiąc pod nosem, ciche: wow, odwróciłam głowę z powrotem w jego stronę. Chłopak siedział niewzruszony, przyglądając się widocznemu zachodowi słońca.
- Suga. - usłyszałam i spoglądając na jego wciągniętą dłoń, uścisnęłam ją. Dopiero po chwili orientując się o obecności wystającego spod rękawa tatuażu.
- Layni. - odpowiedziałam, przyłączając się do wspólnego oglądania. Minęło sporo czasu zanim słońce schowało się za horyzontem, a wraz z nim, zapadła cisza i nastał delikatny mrok. Słysząc ciężkie westchnięcie obok mnie, zwróciłam na to uwagę, po raz kolejny odwracając głowę na prawo.
- Miło było cię poznać. - powiedział chłopak, wstał z ławki i odszedł w swoją stronę. Odprowadzając go wzrokiem, sama podniosłam się z ławki i ruszając w stronę swojego domu, wyrzuciłam pusty papierek do kosza. Upijając trochę napoju, przeszłam na drugą stronę ulicy i idąc powolnie chodnikiem, wpatrzyłam się w mijane płyty chodnikowe. [...]
Osuszając lekko włosy, wyszłam z łazienki i kładąc się na łóżko, zabrałam po drodze swój pamiętnik.
Kartkując go, otworzyłam pustą stronę i zapisałam na niej kilka słów podsumowujących dzisiejszy dzień. Od awansu w pracy po spotkanie z chłopakiem w parku. Dopiero wpatrując się w czystą kartkę pamiętnika, odtworzyłam jego obraz ze szczegółami. Poruszając delikatnie ołówkiem, naszkicowałam tatuaż z jego dłoni i poprawiając kontury, grubą, czarną kredką, zorientowałam się, że mój obrazek nie przedstawia tak na prawdę niczego konkretnego. Zamknęłam pamiętnik, odłożyłam go na szafkę nocną obok i zakryłam się kołdrą. Układając wygodnie głowę na poduszce, zamknęłam oczy i z łatwością zasnęłam.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 580
Liczba liter w poście wynosi: 3951
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

czwartek, 14 lipca 2016

Hate

Część: II
* * *
[w poprzednim rozdziale]
"Oparł się w końcu na łokciach i spojrzał w moją stronę. Trwało to może kilka sekund, wtedy też przysnęłam się do niego i szybkim ruchem złączyłam nasze usta w pocałunku. Czując zażenowanie, oderwałam się i ruszyłam w stronę drzwi. Czułam, że muszę uciec, że to wszystko jest snem. Chłopak ruszył za mną i łapiąc mnie za rękę, pociągnął mnie do tyłu. Wpadając w jego ramiona czułam jak moje serce przyśpiesza.
- Zrób to jeszcze raz, proszę. - powiedział cicho. I tak też zrobiłam. Kolejny pocałunek był bardziej namiętny, zachłanny. W końcu oderwałam się od niego i spojrzałam za okno. Ciemność pochłonęła cały krajobraz, a ja nadal nie wróciłam do domu. - Jeśli musisz iść, idź. - powiedział chłopak. Delikatnie się uśmiechnęłam, odsunęłam od niego i wyszłam z pokoju. Zbiegając na dół, pomachałam na pożegnanie Jonginowi i wyszłam na zewnątrz. Latarnie oświetlały wyludnioną już ulicę, a ekran mojego telefonu wskazywał godzinę 23:07. Zabrałam kask i zeszłam po schodach, idąc w stronę zaparkowanego przy chodniku motocykla. Usiadłam na siedzeniu mojej maszyny i jeszcze raz spojrzałam na jedno z okien, w którym zgasły światła. Uśmiechając się lekko do siebie, założyłam kask i odpalając motocykl, ruszyłam z zamiarem wylądowania dopiero w domu."
* * *
[kilka tygodni później]
Wszystko było nakręcane w zastraszającym tempie. Kilka spotkań, przerodziło się w randki, a z tych blisko już było do bycia razem. Więc stało się, w końcu mogłam się cieszyć z bycia dziewczyną Chanyeola. Spędzając z nim ostatnie dni, czułam się wspaniale, co pozwoliło nam na niesamowite wspomnienia i kilka dni odpoczynku. [...]
Wstając z uśmiechem na ustach, spojrzałam na ekranik telefonu. Wybiła 9, a wraz z nią w głowie zaświtał mi pomysł, zrobienia pikniku. Schodząc z łóżka, podeszłam do okna, rozchylając zasłony. Brudne, nabrzmiałe niebo popsuło moje plany, a radość ustąpiła lekkiemu zdenerwowaniu. Odchodząc od okna, zrzuciłam z siebie pidżamę, zakładając na siebie wcześniej przygotowane ubrania. Zbiegając po schodach na dół, pośpiesznie złapałam płaszcz i zaciągając kaptur, wyszłam na zewnątrz. Trucht zmieni się w powolny spacer. Ulice nagle opustoszały pod wpływem nadciągającego deszczu. Czując jak ciężkie staję się powietrze, przyśpieszyłam, chowając się pod zadaszeniem jednego z domostw. Wbiegając na schody przywitały mnie pierwsze krople wiosennej ulewy. Odetchnęłam z ulgą i odwracając się w stronę drzwi napotkałam ciekawe spojrzenie jednego z nich.
- Cześć Naurore. - powiedział pewnie. Jego nieskazitelne, niegdyś blond włosy, ustąpiły czerni. Wskazując palcem na jego głowę, chłopak tylko się roześmiał. - Ah, tak, dziwnie wyglądam, prawda?
Nieznacznie pokiwałam głową, zwracając uwagę na ruch za nim. Kyungsoo praktycznie niezauważalnie przemknął do góry, nie zwracając na mnie większej uwagi. Wróciłam więc do chłopaka stojącego przede mną.
- O mato, pewnie chcesz wejść. - powiedział nagle, wciągając mnie do środka siłą. Zbierając mój płaszcz, powiesił go na wieszaku i zaczął prowadzić w stronę niewielkiego salonu. Gdy tylko usiadłam na sofie, chłopak pobiegł do kuchni, zostawiając mnie za kilka chwil samą i wrócił z kubkiem ciepłej herbaty.
- Rozgrzej się kochana. - wręczył mi kubek, a sam usiadł na przeciwko mnie. - Więc od jakiegoś czasu jesteś z Chanyeolem, prawda ? - pokiwałam twierdząco głową, a chłopak kontynuował. - Wiesz, lubię cię Naurore i jako twój przyjaciel, chciałbym cię ostrzec. - na jego twarzy zagościła powaga. - Być może jesteś w niebezpieczeństwie. Proszę, uważaj na siebie. - szepnął cicho, zabrał swój kubek i zostawił mnie samą. Przez kilka dobrych minut wpatrywałam się biały stolik, myśląc nad słowami Kaia, który zbyt poważnie wymówił moje imię podczas rozmowy. Z początku wydało mi się to dziwne, po chwili jednak zbagatelizowałam to, uznając wszystko za mało śmieszny żart. Czekając spokojnie na powrót mojego chłopaka, pokręciłam się po domu, wracając do wcześniejszego miejsca czekania - salonu. Sprawdzając co jakiś czas zegarek, zauważyłam, że spędziłam tam ponad trzy godziny. Stan lekkiego zdenerwowania, spowodował, że wyciągnęłam komórkę, wykręciłam jego numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Gdy tylko przyłożyłam telefon do ucha, przez głowę, przeleciało mi mnóstwo myśli: A jeśli przeszkodzę mu w czymś na prawdę ważnym? Jeśli odbierze, to co mu powiem?
Automatyczna sekretarka zdążyła rozłączyć połączenie, oznajmiając, że abonent jest chwilowo nieosiągalny. Schowałam telefon do kieszeni i nadal czekałam. Minęło kilka godzin, a miejsce obok mnie zdążył zająć tylko Kai: Proszę, zjedz coś. - powiedział i wręczył mi kanapki, które za kilka minut zniknęły. Zabrał pusty talerzyk, po czym znów zostałam sama.
Dobiegała godzina dwudziesta, a z Chanyeolem nadal nie było kontaktu. Kyungsoo, również nie pokazał się więcej tego dnia. Rezygnując w końcu z czekania na niego, wstałam i zawzięcie ruszyłam do drzwi wyjściowych. Naciskając na klamkę, poczułam opór i ku mojemu zdziwieniu, przede mną stanął Chanyeol. Zmierzyłam go wściekłym wzrokiem, powodując niepewność chłopaka.
- Co Ty tutaj robisz ? - zdziwił się, przepychając się do środka. - Nie potrzebnie tyle na mnie czekałaś. - stwierdził po chwili, zrzucając swoje buty i odkładając je na półkę. - Możesz już iść. - powiedział stanowczo, po czym odwrócił się i wszedł na górę. Zamykając za sobą drzwi, zacisnęłam zęby i przechodząc na drugą stronę ulicy, skierowałam się w stronę domu. Słysząc kilka docinek od pijanych mężczyzn, minęłam ich bez słowa i idąc dalej chodnikiem, rozkoszowałam się niesamowicie cichą i spokojną nocą. Zwalniając tempo, spojrzałam w górę i jedyne co zobaczyłam to nieskazitelne niebo i jasno świecący księżyc. Jego idealna, okrągła forma, wzbudziła we mnie niepokój, jak i zachwyt, mieszając się jednocześnie. Ruszając w dalszą drogę, nie wiedzieć czemu przyśpieszyłam. Będąc coraz bliżej celu, poczułam coś dziwnego. Stanęłam i obejrzałam się za siebie, ku mojemu zdziwieniu nikogo nie zauważając. Od razu kontynuowałam, teraz pośpieszny już powrót do domu. Czując jak serce bije mi coraz mocniej, rzuciłam się przed siebie, biegnąc ze wszystkich sił. Czując silną dłoń na moim ramieniu, zachwiałam się, a napastnik swobodnie pociągnął mnie do tyłu. Moje nogi straciły kontakt z podłożem, a ja upadłam na chodnik, wydając z siebie lekki pomruk bólu.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 757
Liczba liter w poście wynosi: 5040
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

niedziela, 10 lipca 2016

Marry me, Luthi !

Główni bohaterowie: Do Kyung-Soo, Song Joong-Ki
Główna bohaterka: Luthi
Bohaterowie poboczni: Kai, Mery
Gatunek: romans
Część: I
Etykiety: EXO, OTHER
* * *
Po raz kolejny wstałam wcześniej niż mój tato. Przygotowując śniadanie, zastanawiałam się nad naszą ostatnią rozmową. Kilka dni temu powiedziałabym, że to niedorzeczne, śmieszne. Dziś jednak coraz bardziej przekonana do słuszności słów mojego ojca, postanowiłam spotkać się z moim przyszłym mężem. Tak, wychodzę za mąż, za faceta, którego nigdy nie widziałam na oczy. Odkładając kawę na stolik, usłyszałam z pokoju znajomy dźwięk budzika, który sygnalizował obudzenie się mojego taty. Przecierając ostatni talerz, spojrzałam w stronę futryny. Ojciec powolnym, wręcz zaspanym krokiem podszedł do stołu i siadając po turecku, upił łyk gorącego napoju.
- Witaj Luthi. - powiedział cicho.
- Witaj tato. - odpowiedziałam i usiadłam na przeciwko. - Zastanawiałam się ostatnio nad twoimi słowami. - zatrzymałam się, czując na sobie surowy wzrok ojca. - Myślę, że jestem gotowa na poznanie Song Joong-Ki.
- Cieszę się moja droga. - jego ton przybrał nieco cieplejszy, ale nadal surowy wyraz. - Myślę, że wspólna kolacja, dobrze zrobi waszemu przyszłemu małżeństwu. - dokończył napój, odstawiając pusty kubek na stół z charakterystycznym stuknięciem. - Poinformuję Cię o spotkaniu po powrocie z pracy. Miłego dnia. - odparł, po czym zabierając drugie śniadanie, wyszedł z domu. Z niedowierzania pokiwałam głową i po chwili wzięłam się za sprzątanie.Spoglądając w opustoszałą lodówkę, wzięłam kilka toreb, portfel i kierując się w stronę sklepów, postanowiłam zrobić porządniejsze zakupy. Odwiedzając kilka pobliskich bazarów, kupiłam wszystkie potrzebne rzeczy, po czym udałam się w drogę powrotną. Wchodząc w jedną z uliczek na przeciwko, nie zauważając przeszkody, zderzyłam się z nią i upadłam na chodnik. Słysząc kilka cichych przekleństw, otworzyłam oczy oszołomiona. Chłopak nachylił się na pękniętym monitorem, po czym gniewnie spojrzał w moją stronę.
- Przepraszam. - wydusiłam z siebie i czując narastający ból w plecach, podniosłam się.
- To nie przywróci mu świetności. - powiedział wściekle chłopak, po czym spojrzał na mnie po raz kolejny. Jego twarz przybrała nieco lżejszy wyraz, co nieco mnie uspokoiło. - Nie ważne.
- Mogę jakoś temu zaradzić ? - spytałam niepewnie. Obraz klęczącego chłopaka nadal nie dawał mi spokoju.
- Tak. - odpowiedział. - Pomóż mi chociaż zanieść te resztki do domu, ok ? - jego drżące dłonie zaczęły nerwowo zbierać kawałki ekranu.
Pokiwałam twierdząco głową i zabrałam się do pomocy. Ściskając kilka połamanych elementów, ruszyłam za nieznajomym, który doprowadził mnie do swojego mieszkania. Puste ściany, brak mebli i porozrzucane kartony oznaczały, że musiał wprowadzić się tu niedawno. Kiedy resztki komputera wylądowały na podłodze, chłopak od razu zabrał się za malowanie filaru na samym środku. Rozglądając się po pomieszczeniu, utkwiłam wzrok w malującym, zwracając większą uwagę na jego wygląd. Czarne włosy, spadające delikatnie na połowę czoła, czarna koszulka przykryta równie czarną, skórzaną kurtką. Spodnie idealnie opinające wszystkie wypukłości i eleganckie buty.
- Huh ? - odchrząknął chłopak, budząc mnie z zamysłu tego jak wygląda.
- Przepraszam. - powiedziałam najciszej jak mogłam. - Nie mam pieniędzy żeby odkupić monitor, ale mogę w czymś pomóc.
- A co niby mogłabyś zrobić ?
- Mogę zaproponować Ci pomoc tutaj. Chociaż tak odwdzięczę się za moją niezdarność.
Chłopak rozejrzał się, wstał z krzesełka i podszedł bliżej mnie.
- Więc chodźmy.
[kilka godzin później]
Upadając na uporządkowaną kanapę, przetarłam oczy, zauważając, że chłopak jest równie zmęczony co ja. Patrząc na wcześniej zostawiony telefon spostrzegając kilka nieodebranych połączeń od ojca.
- O nie. - powiedziałam pod nosem, przypominając sobie o zapowiedzianej wcześniej kolacji. - Mam nadzieję, że się spisałam. - podniosłam się i zmierzając do wyjścia, pośpiesznie zakładałam czapkę.
- Hej ! - krzyknął brunet, zatrzymując mnie tym samym i prowokując do odwrócenia się. Jego wyciągnięta ręka, wprawiła mnie w osłupienie. - Jestem Do Kyung-Soo.
- Luthi Wi. - podając mu rękę, uśmiechnęłam się delikatnie, uciekając przed jego wzrokiem. - Dobranoc. - ukłoniłam się lekko i czym prędzej wyszłam z budynku. Po chwili oparłam się o ścianę, wzięłam kilka szybkich oddechów i biegiem ruszyłam do domu.
[...] Przekraczając próg domostwa, usłyszałam przepraszający ton mojego ojca. Próbując przemknąć się obok salonu, tato zamilkł, a ja poczułam jego wzrok na sobie.
- Luthi, chodź tutaj. - powiedział. Odwróciłam się i stając przed moim ojcem, spuściłam głowę, wbijając wzrok w podłogę. - Wiesz ile wstydu najadłem się przed twoim przyszłym mężem? - zapytał. Milcząc, czułam, że sytuacja, w której się znalazłam jest niekomfortowa, a ja czuję się winna. Nagły dzwonek do drzwi wyrwał mnie ze swoich myśli. Słysząc męski, poważny głos w korytarzu, zastanowiłam się z kim może rozmawiać mój ojciec. Kroki podążały w stronę salonu, stając się coraz głośniejsze, aż w końcu ustały. Gdy tylko odwróciłam się za siebie, mój wzrok napotkał postawnego mężczyznę, ubranego w brązowo-kremowy płaszcz i czarne spodnie. Jego zaczesane, bujne, brązowe włosy i lekko uśmiechnięta twarz, wprawiła mnie w osłupienie.
- Witaj panno Wi. - powiedział nagle chłopak, przeganiając tym samym mojego ojca z pomieszczenia. Odchrząkając dyskretnie, sprowokowałam go do podejścia bliżej. - Przepraszam, nie przedstawiłem się. - powiedział, wyciągając jednocześnie rękę w moją stronę. - Jestem Song Joong-Ki.
- Luthi Wi. - odpowiedziałam podając mu dłoń, która delikatnie ujął i złożył na niej pocałunek.
- Przejdźmy się.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 830
Liczba liter w poście wynosi: 5522
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

niedziela, 3 lipca 2016

Hate

Główni bohaterowie: Chanyeol (EXO); Naurore
Bohaterowie poboczni: Kyungsoo, Kai (Exo)
Gatunek: romans; dramat
Część: I
* * *
Opierając głowę o kolana, wpatrzyłam się w zachodzące za taflą jeziora słońce. Odczuwając wewnętrzny spokój, niczym ptak, uniosłam się na chmurce spokoju. Czując delikatne wibracje w kieszeni, bezwarunkowo sięgnęłam po telefon. Wciskając klawisz blokady odebrałam połączenie.
- Kyungsoo wrócił ! - męski, a zarazem lekko piskliwy głos Jongina po drugiej stronie wydawał się mocno podekscytowany. Wszystko zwolniło, a ja pewnie zakończyłam rozmowę, rozłączając ją. Włożyłam telefon do kieszeni i schodząc na ziemię, podniosłam się z piasku, ruszając w stronę zaparkowanego motocykla. Gdy tylko kask wylądował na mojej głowie, wiedziałam, że ten dzień skończy się równie źle co zaczął. Uruchamiając maszynę, docisnęłam manetkę i ruszyłam w stronę skraju miasta. Osiedle rozbudowanych domów jednorodzinnych wyłaniało się leniwie, ukazując coraz piękniejsze budynki. Zwalniając w końcu, zatrzymałam motocykl i opierając go na nóżkach, skierowałam się do drzwi wejściowych. Kładąc kask obok drzwi, popchnęłam je ręką i dom stanął przede mną otworem. W korytarzu powitał mnie roztrzepany Chanyeol.
- Naurore, to nie jest najlepszy moment. - powiedział, zatrzymując mnie ręką. Spojrzałam na chłopaka piorunującym wzrokiem, próbując przywołać go do porządku. Najwyraźniej nie zdziałało to zbyt dużo, bo Chanyeol nie ruszył się nawet na centymetr. Zaciskając pięści, uderzyłam chłopaka w ramię, ukazując tym swoje niezadowolenie. - Nawet nie myśl, że tu wejdziesz. - zagroził.
- Odejdź. - ruszyłam wargami z wielkim trudem, mimo to, słowa nie wypłynęły z moich ust. Chłopak pokiwał głową, najwyraźniej rozumiejąc co mam na myśli. Łapiąc go za nadgarstek, zacisnęłam mocno dłoń. Chanyeol ani drgnął. Po chwili dotarło do mnie, że nie wejdę tam ani siłą, ani po dobroci, odwróciłam się więc i wyszłam z korytarza. Trzaśnięcie za moimi plecami świadczyło o pozbyciu się przez niego problemu, którym niestety byłam. Odczekując kilka minut, szybko otworzyłam drzwi, które pod naporem ustąpiły i nie czekając ani chwili, wbiegłam do środka, kierując się wprost do salonu. Chanyeol rzucając się za mną w pogoń, wpadł z wielką siłą na moje ciało, przygważdżając mnie do podłogi. Po chwili szarpania się, usłyszałam ciche kroki przed sobą. Mój wzrok spoczął na butach i dopiero wtedy moja głowa powędrowała dostatecznie wysoko. Jego surowy wyraz twarzy, czarne jak węgiel włosy i przenikliwy wzrok, wprowadził mnie w chwilę zakłopotania. Silnymi ramionami zostałam podciągnięta do góry. Wzrok chłopaka skierowany w stronę Chanyeola wyrażał pogardę, co sprawiło, że na korytarzu zostaliśmy tylko my.
- Chodźmy. - powiedział po chwili chłopak i nie czekając na moją odpowiedź, powędrował do swojego pokoju. Gdy tylko znalazłam się w środku, usłyszałam dźwięk automatycznego zamka. Odwróciłam szybko głowę, przede mną stał on. Dopiero teraz przyjrzałam mu się dokładniej. Czarna, skórzana kurtka, spodnie z lekkim przetarciem na kolanie, równie czarna koszulka i na pierwszy rzut oka niewidoczny, dobrze schowany łańcuszek. Na jego twarzy w końcu zagościł uśmiech, który po wpływem chwili zmienił się w bardziej zadziorny
- Tęskniłem za Tobą. - powiedział i łapiąc mnie jedną ręką za plecy, przyciągnął do siebie. Kąsając mnie delikatnie w ucho, oderwał wzrok od mojej szyi i spojrzał w oczy. - Naurore, coś się stało, prawda ?
A jednak. - pomyślałam. Kyungsoo znał mnie zbyt dobrze, a po za tym był inteligentnym i spostrzegawczym facetem, wiedziałam, że ukrywanie nic nie da, jednak postanowiłam spróbować.
Kiwnęłam przecząco głową, chłopak rozluźnił rękę, która delikatnie pchnęła mnie w stronę kanapy. Usiadłam w końcu na jej skraju, a chłopak oddalił się, zabierając coś z biurka. Siadając obok mnie wręczył mi długopis i notes, który wcześniej zabrał ze sobą.
- Wygadaj się. - uśmiechnął się delikatnie, podnosząc się i idąc w stronę pokaźnego barku. Kreśląc kilka słów na kartce, w końcu wyrwałam ją i zgniotłam w dłoni. Kyung wrócił do wcześniejszej pozycji i zabierając mi z ręki zgiętą kartkę, zastąpił ją szklanką z brązowym płynem. Przechylając ją do ust, "łyknęłam" płyn, który okazał się najmocniejszą whiskey, którą do tej pory piłam. Szklankę odłożyłam na stolik obok kanapy i skierowałam wzrok na Kyungsoo, który pinie studiował kartkę. - Dobrze, rozumiem. - mruknął pod nosem, po czym skierował się do mnie. - Naurore, zmagasz się z tym problem od samego początku. Nie uważasz, że nadszedł już czas, żeby stawić temu wszystkiemu czoła ?
Mój wzrok powiększył się kilkukrotnie, a mój umysł zdał sobie w końcu sprawę, że Kyungsoo ma rację. Wstałam zahipnotyzowana i ruszyłam do wyjścia. Wychodząc w końcu z pokoju chłopaka, poprawiłam włosy i rozejrzałam się dookoła. Mój wzrok natknął się w końcu na Chanyeola. Jego twarz nie przedstawiała żadnych emocji, pomimo lekko drgającej brwi, którą pamiętałam od zawsze. Przez moment wpatrywaliśmy się w siebie, po czym chłopak odwrócił się i zamknął za sobą drzwi. Westchnęłam. Patrząc na czarownego bruneta po raz kolejny uderzyła we mnie fala niepokoju. Schodząc na dół natknęłam się na identycznie zgniecioną kartkę, która kilka minut temu trzymałam w rękach. Schyliłam się i niepewnie rozgięłam jej końce. Cyfry, kilka niezrozumiałych wyrazów, niewyraźny podpis i diagnoza: "Nowotwór". Wróciłam oczyma do początku kartki, łapczywie czytając nazwisko badanego. Zdruzgotana wbiegłam z powrotem na górę, po czym chwyciłam za klamkę i wprosiłam się do jednego z pokojów. Lokator był zaskoczony i równie zdruzgotany. Widząc "skręta" w jego ręce, podeszłam i wyrwałam mu go z rąk. Nie patrząc na piękne panele, rzuciłam go na podłogę i szybko podeptałam. Chłopak wpadł w szał. Łapiąc mnie mocno za ramiona, przeciągnął przez pół pokoju i przycisnął mocno do ściany.
- Dlaczego to zrobiłaś ? - zapytał zły. - Dlaczego !? - krzyknął głośniej. Jego oczy błyszczały gniewnie, brew drgała wyraźnie mocniej, a jego oddech przyśpieszył. Podniosłam rękę z kartką na najwyższą wysokość, którą mi umożliwił. Jego wzrok powoli spłyną na badania, po czym chłopak rozluźnił swój uchwyt i wyrwał mi wyniki z dłoni. Odwrócił się, ruszając w stronę łóżka, po czym ze zwieszoną głową usiadł na nim i w milczeniu oglądał kartkę. - Idź już, proszę. - odezwał się po chwili. Cała złość, której dał upust odpłynęła. Cofnęłam się o krok od łóżka i złapałam dłonią za klamkę. Przełamując się jednak, podeszłam do chłopaka najszybciej jak mogłam i obejmując go ramionami, mocno przytuliłam. Gdy tylko poczułam jego ciepło, wtuliłam się w niego mocniej. Wtedy Chanyeol wziął mnie za rękę i przyciągając do siebie, oboje upadliśmy na łóżko. Swój wzrok skierował w moją stronę i wpatrując się we mnie w ciszy, przytulił mnie po raz pierwszy. Wtedy myślałam, że uległ chwili, w momencie jednak zaczął głaskać moje włosy. Nie przeszkadzało mi milczenie z jego strony, wręcz przeciwnie, byłam przyzwyczajona do ciszy i w pewnym stopniu wymagałam jej od innych. Oddech Chanyeol uspokajał się z minuty na minutę.
- Naurore, wiem jaki byłem, wiem jaki jestem i nie wiem czy się zmienię, ale chciałbym cię przeprosić. - powiedział przygaszonym głosem, wyrywając się do góry. Oparł się w końcu na łokciach i spojrzał w moją stronę. Trwało to może kilka sekund, wtedy też przysnęłam się do niego i szybkim ruchem złączyłam nasze usta w pocałunku. Czując zażenowanie, oderwałam się i ruszyłam w stronę drzwi. Czułam, że muszę uciec, że to wszystko jest snem. Chłopak ruszył za mną i łapiąc mnie za rękę, pociągnął mnie do tyłu. Wpadając w jego ramiona czułam jak moje serce przyśpiesza.
- Zrób to jeszcze raz, proszę. - powiedział cicho. I tak też zrobiłam. Kolejny pocałunek był bardziej namiętny, zachłanny. W końcu oderwałam się od niego i spojrzałam za okno. Ciemność pochłonęła cały krajobraz, a ja nadal nie wróciłam do domu. - Jeśli musisz iść, idź. - powiedział chłopak. Delikatnie się uśmiechnęłam, odsunęłam od niego i wyszłam z pokoju. Zbiegając na dół, pomachałam na pożegnanie Jonginowi i wyszłam na zewnątrz. Latarnie oświetlały wyludnioną już ulicę, a ekran mojego telefonu wskazywał godzinę 23:07. Zabrałam kask i zeszłam po schodach, idąc w stronę zaparkowanego przy chodniku motocykla. Usiadłam na siedzeniu mojej maszyny i jeszcze raz spojrzałam na jedno z okien, w którym zgasły światła. Uśmiechając się lekko do siebie, założyłam kask i odpalając motocykl, ruszyłam z zamiarem wylądowania dopiero w domu.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 1286
Liczba liter w poście wynosi: 8324
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam, jest to mój pierwszy part po tak długiej przerwie, mam nadzieję, że w końcu wróciła mi wena, która dopisze mi na jak najdłuższy okres czasu, a na razie wstrzymuję zamówienia na ff. Dlaczego ? Otóż chcę żebyście poczytali coś mojej twórczości od początku do końca. Chodzi mi tu nie tylko o rozwinięcie kreatywnego myślenia, ale o samą twórczość i dryg. Wspierajcie, krytykujcie jeśli trzeba, podrzucajcie pomysły, czytajcie. Pozdrawiam, ice.