niedziela, 18 września 2016

After sunset

/* Smakiem życia można nazwać słodkie słówka, słone smutki, delikatny aromat chwil, gorzkie porażki oraz kwaśne miłości i tylko My możemy napisać swój przepis na życie. *\

Główni bohaterowie: EXO
Główna bohaterka: Ayen
Bohaterowie poboczni: barmanka
Gatunek: romans
Część: I
Etykiety: EXO


* * *
Stojąc w długim hallu Uniwersytetu rozejrzałam się dookoła, spoglądając na mijających mnie uczniów. Ich rozweselone i poważne twarze, sprawiły, że nurtujące mnie pytanie od przyjazdu tutaj, znów przyszło mi do głowy. Co ja tutaj właściwie robię ? Mogłam nie godzić się na tą cholerną przeprowadzkę do Korei. Wtedy jednak liczyło się dobro mojej mamy i jej przyszła kariera zawodowa. Co prawda od dziecka interesowałam się tym krajem, jego zwyczajami i przeróżnymi nowinkami, mimo to lądując tutaj poczułam się obco. Będąc kolejny dzień w szkole nie wiedziałam jak mam się zachowywać, a najgorszą rzeczą były dziwne, czasami wyśmiewające spojrzenia uczniów, których mama nazwała "moimi przyszłymi kolegami". Oby. - pomyślałam i ściskając podręcznik z rozszerzoną matematyką ruszyłam przed siebie. Słysząc podekscytowane szepty za sobą, odwróciłam głowę na ułamek sekundy, po czym odbijając się od przeszkody przede mną upadłam na marmurową posadzkę. Czując zażenowanie, odwróciłam głowę spoglądając przed siebie. Widząc leżącego  chłopaka, który czerwieni się ze zdenerwowania, pomyślałam o najgorszym. Gdy tylko zdążył podnieść się z podłogi, jego zachowanie pozytywnie mnie zaskoczyło. Wyciągnął do mnie rękę i pomagając mi wstać, podał mi podręcznik, który wypadł mi przy zderzeniu.
- Nic Ci nie jest ? - jego łamany angielski wywołał uśmiech na mojej twarzy.
- Wszystko w porządku, dziękuję. - odparłam bez trudu.
- Mój angielski nie jest zbyt dobry, więc cieszę się, że będziemy mówić po koreańsku. - wyglądało na to, że kamień spadł mu z serca. - Jestem Park Chanyeol.
- Mówi mi Ayen. - wyciągnęłam w jego kierunku dłoń, którą uścisnął.
- Idźmy lepiej na lekcję. Nauczyciele nie lubią kiedy ich podopieczni spóźniają się na zajęcia. - powiedział chłopak - Miłego dnia.
Nie zdążając z odpowiedzią, pognałam do sali lekcyjnej i próbując nie myśleć o napotkanym chłopaku, skupiłam się na lekcjach.
Przechodząc z głównego hallu do parku na przeciwko szkoły, usiadłam pod drzewem i rozkładając szkicownik, otworzyłam go na czystej stronie. Wracając myślami do sytuacji z Chanyeolem, dziękowałam Bogu za doskonałą pamięć nie tylko do fotografii. Przywołując obraz chłopaka ze szczegółami, zaczęłam wypisywać cechy jego wyglądu na czystej kartce.
Czarne, proste włosy; brązowe, przenikliwe oczy; idealnie proporcjonalne usta; nieco większe uszy; gładka i porcelanowa cera, której mogłam pozazdrościć; umięśnione ramiona i nogi. Podsumowując opis chłopaka podkreśliłam i dopisałam kilka słów, po czym zamknęłam szkicownik i podskoczyłam ze strachu. Chłopak nachylał się przede mną, bacznie mi się przyglądając.
- Przestraszyłem cię ? - zapytał i nie czekając na odpowiedź, kontynuował. - Miałabyś może ochotę wyjść ze mną na miasto ?
- Dlaczego mi to proponujesz ? - spytałam zaciekawiona.
- Nie widziałem cię tutaj wcześniej, prawdopodobnie jesteś tutaj od niedawna, a ja w ramach rekompensaty za potrącenie cię na korytarzu, chciałbym pokazać Ci kilka najlepszych miejsc w tym mieście.
Czując ciepło bijące od chłopaka i swoją chęć wyjścia gdzieś dalej niż do osiedlowego sklepu, przytaknęłam twierdząco głową. Podniosłam się z trawy i próbując puścić dłoń, której się przytrzymałam, poczułam nieco silniejszy, bardziej stanowczy uścisk z jego strony.
- To dla Twojego bezpieczeństwa. Nie zgubisz się, a przy okazji żaden facet nie podejdzie i nie będzie cię zaczepiał. - przyznał.
- Doskonale wiem o czym mówisz. - powiedziałam. Jeszcze kilka dni temu gdyby ktoś powiedział mi "faceci będą cię zaczepiać gdy tylko zobaczą cię bez obrączki", uznałabym to za absurd i głośno się zaśmiała. Przekonałam się jednak, że wychodząc po warzywa do sklepu nie mogę być nawet sobą, nie tylko ze względu na swój "nietutejszy" wygląd. W Polsce, postrzegana byłam jako singiel, byłam po prostu kolejną samorealizującą się i samotną dziewczyną, żaden mężczyzna nie przywiązywał do mnie uwagi. Tutaj czuję się kokietowana z każdej strony, można powiedzieć, że jestem dla nich swego rodzaju "zdobyczą".
Chichocząc w głębi duszy, spostrzegłam, że przeszliśmy z Chanyeolem kawałek od przystanku autobusowego. Właśnie w tej części miasta zaczynały się najlepsze lokale z jedzeniem.
- Wejdźmy na coś dobrego, jestem strasznie głodny, pewnie Ty też, więc jak, wchodzimy ? - spytał, kierując w moją stronę radosne spojrzenie.
- Pewnie. - odpowiedziałam, idąc za Chanyeolem w głąb baru. Siadając przy dwuosobowym stoliku chłopak złożył dla nas zamówienie i czekając na jedzenie, próbował znaleźć chodź jeden dobry temat do rozmowy.
- Co sprowadza cię do naszego kraju ? - zapytał
- Moja mama dostała propozycję lepszej pracy. Jedynym warunkiem była właśnie przeprowadzka. Jako, że skończyłam szkołę średnią w Polsce, mogłam zacząć studiować tutaj. Chociaż przyznam, to nie było moim marzeniem.
- Musi Ci być ciężko w nowym otoczeniu. - zatrzymał się. - Jaką szkołę średnią ukończyłaś ?
- Miło, że pytasz, ukończyłam technika informatyka i właśnie taki kierunek wybrałam na uniwersytecie.
- Yey, musisz być bardzo uzdolniona. - podsumował. - Jesteś tu od niedawna, prawda?
- Mieszkam tu jakieś dwa tygodnie. - przeliczyłam szybko.
- Jesteś tutaj tak krótko, pomimo tego, twój koreański jest niemalże idealny. Zdradź mi proszę jak to możliwe.
- Od kilku dobrych lat interesuję się właśnie Koreą. Poświęciłam jej dość dużo czasu i po wielu próbach i katuszach, jakie przeżyłam z waszym językiem, w końcu się do nauczyłam.
- Zaczynam cię coraz bardziej podziwiać Ayen. - powiedział z szarmanckim uśmiechem, po czym kierując wzrok na przyniesione jedzenie, powiedział cicho. - Smacznego.
- Smacznego. - odpowiedziałam mu i zabrałam się za jedzenie.
Składając brudne talerze na dwa stosiki, przetarłam stolik serwetką i gdy tylko Chanyeol zniknął w toalecie, zapłaciłam za posiłek, czekając na niego przy wyjściu. Chłopak podszedł do stolika i zdezorientowany zwrócił się do kelnerki, która wskazała palcem w moją stronę. Wyszłam na zewnątrz i przyglądając się gwieździstemu niebu, spojrzałam na osobę, która złapała mnie za rękę.
- Hej, dlaczego zapłaciłaś za nasze jedzenie ? - spytał
- Chciałam podziękować Ci za to, że gdzieś mnie zabrałeś.
- Z chęcią będę wychodził z Tobą częściej. - uśmiechnął się szeroko, wywołując u mnie tą samą reakcję. - To był męczący dzień, zapewne jesteś śpiąca. - zasugerował. - Nie miałabyś nic przeciwko, gdybym odprowadził cię do domu ?
- Będzie mi na prawdę miło. - przyznałam i ruszając z nim w stronę domków jednorodzinnych, złapałam go pod ramię. Rozmawiając, śmiejąc się, dotarliśmy na miejsce szybciej niż myślałam.
- Tutaj mieszkam. - zatrzymałam się przed bramką pomalowaną na biało.
- To dobrze się składa, bo ja mieszkam... - wskazał palcem na drugą stronę, pokazując mi dwupiętrowy budynek - ...właśnie tam. - uśmiechy zagościły na naszych twarzach.
- Nie będę martwić się czy bezpiecznie dotarłeś do domu, bo mieszkasz niedaleko. - czułam, że to zdanie było najgłupszą rzeczą jaką powiedziałam ostatnim czasem. Mimo tego chłopak uznał to za komplement.
- Tak. - zaśmiał się. - Dobrej nocy. - odwrócił się i zaczął iść w stronę swojego domu.

- Hej, Channie ! - krzyknęłam za nim, podbiegając do chłopaka i obdarowując go delikatnym buziakiem w policzek. - Śpij dobrze. - powiedziałam z uśmiechem, po czym uciekłam za bramkę, chowając się w domu. Wyglądając przez okno w kuchni, spostrzegłam, że chłopak ani drgnął. Czując niepewność, wytężyłam wzrok. Lekki uśmiech chłopaka upewnił mnie, że wszystko jest w porządku. Wkładając dłonie do kieszeni spodni odszedł luźnym krokiem, znikając w odmętach szarego domu. Wbiegając po schodach, rzuciłam torbę w kąt i biorąc książkę, zabrałam ją do kąpieli. Po kilku minutach usiadłam we wannie, wzięłam książkę i czytając pierwszą stronę, zamknęłam na moment oczy, żeby obudzić się po dobrej godzinie. Ubierając pidżamę, spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę trzecią dwadzieścia dwie. Układając głowę na poduszce, przykryłam się kołdrą i zasnęłam.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 1213
Liczba liter w poście wynosi: 7912
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.