niedziela, 16 października 2016

Marry me, Luthi !

Część: VI
Etykiety: EXO, OTHER
* * *
[w poprzednim rozdziale]
Czując uderzenie w tył głowy upuściłam talerze i upadłam na podłogę. Ból, który poczułam w lewej dłoni, przeszedł przez całe moje ciało.
- Luthi co Ty do cholery tu robisz ! - krzyk za moimi plecami sprawił, że podparłam się prawą dłonią i podciągnęłam na kolana.
- Pod... - spojrzałam na zakrwawioną podłogę, a mój głos załamał się na chwilę. Kierując głowę w stronę lewej dłońmi zamarłam. - Podaj mi proszę apteczkę. - odwracając się w stronę chłopaka z trzęsąca się dłonią, zamknęłam oczy. Kyungsoo doskoczył do mnie i wyjmując mi kawałek szkła z dłoni, zdezynfekował ją i zawinął w bandaż.
- Przepraszam. - powiedział zawijając ostatnią część bandaża.
- To ja powinnam cię przeprosić. - przyznałam. - Chciałam zrobić Ci niespodziankę i podziękować za uratowanie mi życia. - jego wzrok powędrował w końcu w moją stronę.
- Wystarczy mi, że jesteś. - powiedział nagle, przysuwając się bliżej. Czując, że jakaś wielka, niewidzialna siła pcha mnie w jego ramiona, pozwoliłam by dalej mnie adorował. - Mogę...
- Tak. - przerwałam mu i zamknęłam oczy. Czując jego oddech na swoich ustach, czekałam na pocałunek
* * *
- Luthi, Kyungsoo. - męski głos w korytarzu przywołał nas do porządku. Odwracając się w jego stronę, spostrzegłam, że na twarzy chłopaka maluje się zaciekawienie.
- Co Ty tutaj robisz ? - spytał Kyungsoo podnosząc się z podłogi.
- Nie przeszkadzajcie sobie, ja znikam. - powiedział z uśmiechem. Czując zażenowanie, podniosłam się i próbując usunąć się z całej sytuacji, zaczęłam sprzątać potłuczone szkło.
- Luthi zostaw to, proszę. - powiedział Kyungsoo w moją stronę, znikając w korytarzu z Kaiem i wracając po chwili samemu.
- Przepraszam Cię Kyungsoo, ja już pójdę. - nie czekając na pożegnanie, zabrałam płaszcz z wieszaka i wybiegłam czym prędzej z jego mieszkania. Doganiając Kaia, który przystanął na rogu, złapałam go pod ramię.
- Chciałabym cię...
- Nie martw się, nikomu nic nie powiem. - przerwał mi, uśmiechając się do mnie szeroko.
- Dziękuję. - przyznałam.
- Dlaczego chcesz wyjść za Joong Ki?
- To małżeństwo jest wielką kartą przetargową dla mojego ojca. Liczy się przede wszystkim jego szczęście. - przyznałam, wymijając delikatnie prawdziwe powody.
- Nie kochasz go ? - Kai, z każdym pytaniem napierał na mnie coraz bardziej.
- Myślę, że to nie jest...
- Dobrze, nie musisz kończyć, nie będę naciskał. - przerwał i prowadząc mnie w stronę domu Joong Ki, służył mocnym ramieniem. - Może nie znamy się zbyt dobrze, ale jeśli coś by się stało, pomogę. - na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Jongin, jesteś cudowny. - przyznałam
- Tylko się nie zakochaj. - zaśmiał się.
- Mogę potwierdzić Ci to na piśmie. - zachichotałam. Kai stanął i łapiąc się za pierś, odchylił głowę. - Co się dzieje ? - spytałam przerażona
- Ał, to bolało. - spojrzał na mnie z uśmiechem.
- To było brutalne Kai. - po raz kolejny na mojej twarzy zagościł uśmiech. Stając przed furtką, uściskał mnie i pogłaskał po ramionach.
- Uważaj na siebie i dbaj o rękę. - powiedział zatroskanym głosem - Do zobaczenia Luthi.
- Do zobaczenia Kai. - pomachałam mu na pożegnanie i chowając się w domu, zdjęłam płaszcz. Czując rwący ból w rozciętej ręce, założyłam jak najszybciej kapcie i szukając w półce leków przeciwbólowych, wyjęłam z niej całe pudełeczko. Biorąc tabletkę popiłam ją wodą, a opakowanie schowałam z powrotem do szafki. Siadając w salonie, zakryłam się kocem i położyłam głowę na poduszce. Przymykając oczy na kilka minut, usłyszałam w końcu przekręcający się klucz w drzwiach wejściowych. Podniosłam się i spojrzałam na Joong Ki, który położył teczkę na blat w kuchni, głośno wzdychając.
- Chciałbyś może coś zjeść ? - spytałam, gdy tylko odwrócił się w moją stronę.
- Nie kłopocz się, zamówię sobie coś. - powiedział, nalewając sobie wody w szklankę i biorąc spory łyk.
- Joong Ki, zrobię Ci coś, na prawdę. - wstałam i podeszłam do niego.
- Nie. - powiedział, łapiąc mnie za rękę i podnosząc ją wyżej, zmierzył mnie wzrokiem. - Co Ci się stało ? - zapytał.
- Potłukłam jedną ze szklanek i szkoło wbiło mi się w dłoń. - przyznałam, zabierając swoją dłoń.
- Wszystko w porządku ? Zbladłaś.
- Słabo mi, chyba się położę.
- Pomóc Ci ?
- Nie, dziękuję. - zakończyłam i czym prędzej zamknęłam się w pokoju, biorąc telefon do ręki. Godzina dwudziesta wyświetliła się na wygaszonym już ekranie, wprowadzając mnie w stan niepewności. Kładąc się do łóżka, schowałam komórkę do szuflady szafki nocnej i zamykając oczy, usnęłam.

*kilka dni później*
Siedząc wygodnie w fotelu, rozkoszowałam się muzyką płynącą z głośników i dźwięcznym głosem bruneta.
- Co myślisz ? - zapytał w końcu, spoglądając na mnie z niezadowoleniem.
- Piękna. - przyznałam uśmiechając się od ucha do ucha.
- Muszę poprawić jeszcze kilka linijek tekstu i myślę, że będzie gotowa. - odłożył gitarę i biorąc mnie za dłoń, zaciągnął w wolne miejsce. Zataczając kilka kółek, przyciągnął mnie do siebie i obdarzając najczulszym uśmiechem, patrzył mi w oczy. Czując radość, która zaczyna władać moim sercem, zatopiłam się w jego ramionach, lekko się rumieniąc. Słysząc dzwonek telefonu, oderwałam się od chłopaka, mimo jego oporów i przyłożyłam telefon do ucha.
- Tak ?
- Panno Wi, mogłabyś przyjechać do firmy ? Wiem, że nie powinienem Cię o to prosić, jednak wszystko sypie mi się na głowę.
- Dobrze, pomogę Ci. - przyznałam.
- Dziękuję Ci i do zobaczenia. - powiedział, rozłączając się.
- To znów on ? - spytał Kyungsoo za moimi plecami.
- Przepraszam cię, muszę mu pomóc.
- Luthi, nie kochasz go, nie chcesz za niego wyjść, więc dlaczego nadal jesteś u tego chłopaka ? - zapytał pełen złości.
- Kyungsoo...
- Dobrze, idź. - powiedział podniesionym tonem. - Nie chcę Ci więcej zabierać czasu, więc przy najbliższej okazji zabierz stąd swoje rzeczy. - złapał swoją kurtkę i nim zdążyłam coś powiedzieć, jego już nie było. Denerwując się, zabrałam płaszcz i owijając szyję szalikiem, wyszłam z mieszkania.
Wchodząc do gabinetu Joong Ki, zabrałam wszystkie dokumenty i zjeżdżając na dół, spotkałam Kaia.
- Witaj Luthi. - powiedział z lekkim uśmiechem
- Witaj Jongin. - odpowiedziałam - Jak poszło na planie?
- Mam dość tej pracy. Co jakiś czas trafiają nam się same "gwiazdki". - ironia sączyła się z jego ust niczym płynąca rzeka.
- Chciałbyś może potowarzyszyć mnie w sortowaniu tego wszystkiego ?
- Z wielką chęcią. - odpowiedział.
Usiedliśmy w ustronnym miejscu, minuty mijały, a my prawie zakończyliśmy sortowanie. Ułożyliśmy wszystko w jednej, wielki stos, gdy do sali wszedł Joong Ki.
- Luthi, możemy jechać do domu ? - zapytał
- Muszę jeszcze to odnieść i jestem gotowa. - przyznałam.
- Zrobię to za Ciebie. - odrzekł Kai. - Miłego wieczoru Panie Song, Panno Wi.
- Dziękujemy. - odpowiedział za mnie brunet i łapiąc za moją rękę, podążyliśmy do wyjścia.
Wsiedliśmy do auta i ruszając przed siebie, zapadła pomiędzy nami męcząca cisza.
- Zawieź mnie proszę do Kyungsoo. - powiedziałam nagle, wiedząc, że mu się to nie spodoba.
Chłopak zawrócił i kierując się w stronę domu Kyungsoo nadal milczał. Gdy tylko zaparkowaliśmy przed wejściem, odpiął pas i głęboko westchnął.
- Poczekaj proszę, przyniosę parasolkę. - powiedział, wysiadając z auta. Otworzył mi drzwi i prosząc mnie pod parasol, odprowadził do wyjścia. Miałam już nacisnąć na klamkę, kiedy złapał mnie za ramię, powstrzymując.
- Zaczekaj proszę. - powiedział, spoglądając na mnie wyraźnie zawiedziony. - Wiem, że całe dnie spędzasz u tego chłopaka, nie zabronię Ci tego, chociaż bardzo mnie to boli. Powiedz mi tylko dlaczego to robisz ?
- Chcę zabrać swoje rzeczy. - przyznałam
- To nadal nie wyjaśnia tego wszystkiego. - przyznał
- Joong Ki, nie umiem pozwolić sobie na kochanie cię. Moje serce należy do kogoś innego, przepraszam.
- Daj mi chociaż spróbować. - kładąc swoją delikatną dłoń na moim policzku, przysunął się bliżej. - Proszę, tylko ten jeden raz. - pochylił się i przykładając swoje zimne usta do moich, pocałował mnie czule.
Czując jak Joong Ki nagle odrywa się ode mnie, otworzyłam oczy. Kyungsoo, który trzymał chłopaka za płaszcz, wymierzył mu prosto w nos, po czym puścił go i spojrzał ze złością na mnie. Przepychając się do wejścia, zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Widząc krew spływającą po ustach Joong Ki, wytarłam ją i spojrzałam w jego oczy.
- Przepraszam. - przyznałam i wbiegłam szybko do mieszkania Kyungsoo.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 1186
Liczba liter w poście wynosi: 7157
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.