niedziela, 10 lipca 2016

Marry me, Luthi !

Główni bohaterowie: Do Kyung-Soo, Song Joong-Ki
Główna bohaterka: Luthi
Bohaterowie poboczni: Kai, Mery
Gatunek: romans
Część: I
Etykiety: EXO, OTHER
* * *
Po raz kolejny wstałam wcześniej niż mój tato. Przygotowując śniadanie, zastanawiałam się nad naszą ostatnią rozmową. Kilka dni temu powiedziałabym, że to niedorzeczne, śmieszne. Dziś jednak coraz bardziej przekonana do słuszności słów mojego ojca, postanowiłam spotkać się z moim przyszłym mężem. Tak, wychodzę za mąż, za faceta, którego nigdy nie widziałam na oczy. Odkładając kawę na stolik, usłyszałam z pokoju znajomy dźwięk budzika, który sygnalizował obudzenie się mojego taty. Przecierając ostatni talerz, spojrzałam w stronę futryny. Ojciec powolnym, wręcz zaspanym krokiem podszedł do stołu i siadając po turecku, upił łyk gorącego napoju.
- Witaj Luthi. - powiedział cicho.
- Witaj tato. - odpowiedziałam i usiadłam na przeciwko. - Zastanawiałam się ostatnio nad twoimi słowami. - zatrzymałam się, czując na sobie surowy wzrok ojca. - Myślę, że jestem gotowa na poznanie Song Joong-Ki.
- Cieszę się moja droga. - jego ton przybrał nieco cieplejszy, ale nadal surowy wyraz. - Myślę, że wspólna kolacja, dobrze zrobi waszemu przyszłemu małżeństwu. - dokończył napój, odstawiając pusty kubek na stół z charakterystycznym stuknięciem. - Poinformuję Cię o spotkaniu po powrocie z pracy. Miłego dnia. - odparł, po czym zabierając drugie śniadanie, wyszedł z domu. Z niedowierzania pokiwałam głową i po chwili wzięłam się za sprzątanie.Spoglądając w opustoszałą lodówkę, wzięłam kilka toreb, portfel i kierując się w stronę sklepów, postanowiłam zrobić porządniejsze zakupy. Odwiedzając kilka pobliskich bazarów, kupiłam wszystkie potrzebne rzeczy, po czym udałam się w drogę powrotną. Wchodząc w jedną z uliczek na przeciwko, nie zauważając przeszkody, zderzyłam się z nią i upadłam na chodnik. Słysząc kilka cichych przekleństw, otworzyłam oczy oszołomiona. Chłopak nachylił się na pękniętym monitorem, po czym gniewnie spojrzał w moją stronę.
- Przepraszam. - wydusiłam z siebie i czując narastający ból w plecach, podniosłam się.
- To nie przywróci mu świetności. - powiedział wściekle chłopak, po czym spojrzał na mnie po raz kolejny. Jego twarz przybrała nieco lżejszy wyraz, co nieco mnie uspokoiło. - Nie ważne.
- Mogę jakoś temu zaradzić ? - spytałam niepewnie. Obraz klęczącego chłopaka nadal nie dawał mi spokoju.
- Tak. - odpowiedział. - Pomóż mi chociaż zanieść te resztki do domu, ok ? - jego drżące dłonie zaczęły nerwowo zbierać kawałki ekranu.
Pokiwałam twierdząco głową i zabrałam się do pomocy. Ściskając kilka połamanych elementów, ruszyłam za nieznajomym, który doprowadził mnie do swojego mieszkania. Puste ściany, brak mebli i porozrzucane kartony oznaczały, że musiał wprowadzić się tu niedawno. Kiedy resztki komputera wylądowały na podłodze, chłopak od razu zabrał się za malowanie filaru na samym środku. Rozglądając się po pomieszczeniu, utkwiłam wzrok w malującym, zwracając większą uwagę na jego wygląd. Czarne włosy, spadające delikatnie na połowę czoła, czarna koszulka przykryta równie czarną, skórzaną kurtką. Spodnie idealnie opinające wszystkie wypukłości i eleganckie buty.
- Huh ? - odchrząknął chłopak, budząc mnie z zamysłu tego jak wygląda.
- Przepraszam. - powiedziałam najciszej jak mogłam. - Nie mam pieniędzy żeby odkupić monitor, ale mogę w czymś pomóc.
- A co niby mogłabyś zrobić ?
- Mogę zaproponować Ci pomoc tutaj. Chociaż tak odwdzięczę się za moją niezdarność.
Chłopak rozejrzał się, wstał z krzesełka i podszedł bliżej mnie.
- Więc chodźmy.
[kilka godzin później]
Upadając na uporządkowaną kanapę, przetarłam oczy, zauważając, że chłopak jest równie zmęczony co ja. Patrząc na wcześniej zostawiony telefon spostrzegając kilka nieodebranych połączeń od ojca.
- O nie. - powiedziałam pod nosem, przypominając sobie o zapowiedzianej wcześniej kolacji. - Mam nadzieję, że się spisałam. - podniosłam się i zmierzając do wyjścia, pośpiesznie zakładałam czapkę.
- Hej ! - krzyknął brunet, zatrzymując mnie tym samym i prowokując do odwrócenia się. Jego wyciągnięta ręka, wprawiła mnie w osłupienie. - Jestem Do Kyung-Soo.
- Luthi Wi. - podając mu rękę, uśmiechnęłam się delikatnie, uciekając przed jego wzrokiem. - Dobranoc. - ukłoniłam się lekko i czym prędzej wyszłam z budynku. Po chwili oparłam się o ścianę, wzięłam kilka szybkich oddechów i biegiem ruszyłam do domu.
[...] Przekraczając próg domostwa, usłyszałam przepraszający ton mojego ojca. Próbując przemknąć się obok salonu, tato zamilkł, a ja poczułam jego wzrok na sobie.
- Luthi, chodź tutaj. - powiedział. Odwróciłam się i stając przed moim ojcem, spuściłam głowę, wbijając wzrok w podłogę. - Wiesz ile wstydu najadłem się przed twoim przyszłym mężem? - zapytał. Milcząc, czułam, że sytuacja, w której się znalazłam jest niekomfortowa, a ja czuję się winna. Nagły dzwonek do drzwi wyrwał mnie ze swoich myśli. Słysząc męski, poważny głos w korytarzu, zastanowiłam się z kim może rozmawiać mój ojciec. Kroki podążały w stronę salonu, stając się coraz głośniejsze, aż w końcu ustały. Gdy tylko odwróciłam się za siebie, mój wzrok napotkał postawnego mężczyznę, ubranego w brązowo-kremowy płaszcz i czarne spodnie. Jego zaczesane, bujne, brązowe włosy i lekko uśmiechnięta twarz, wprawiła mnie w osłupienie.
- Witaj panno Wi. - powiedział nagle chłopak, przeganiając tym samym mojego ojca z pomieszczenia. Odchrząkając dyskretnie, sprowokowałam go do podejścia bliżej. - Przepraszam, nie przedstawiłem się. - powiedział, wyciągając jednocześnie rękę w moją stronę. - Jestem Song Joong-Ki.
- Luthi Wi. - odpowiedziałam podając mu dłoń, która delikatnie ujął i złożył na niej pocałunek.
- Przejdźmy się.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 830
Liczba liter w poście wynosi: 5522
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

Brak komentarzy: