poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Lay (Exo) `part 3 (ost.)

[w poprzednim rozdziale]
"Nucąc pod nosem przez kolejne piętnaście minut, szłam bez zastanawiania się dlaczego Yixing chciałby spotkać się w tak dziwnym miejscu. Przez myśl przeszło mi kilka czarnych scenariuszy. Gdy tylko poczułam nieswoje uczucie bycia obserwowanym, stanęłam na moment. Zdejmując słuchawkę usłyszałam cichy szmer silnika samochodowego. Próbując się odwrócić, ktoś, kto w tej chwili podszedł do mnie z tyłu, szybkim ruchem przewrócił mnie na ziemię i przykładając wilgotną szmatkę do twarzy, usiadł na mnie okrakiem. Jego zasłonięta twarz wywołała u mnie panikę. Szarpnęłam się kilka razy, a łzy same spływały po moich policzkach. Nerwowe wdechy sprawiły, że substancja z wilgotnego materiału bardzo szybko zadziałała. Ostatnimi siłami podciągnęłam rękę, chwytając za maskę mojego oprawcy i ciągnąc z całej siły w dół, pozbawiając go anonimowości. Oczy odmówiły mi posłuszeństwa, mącąc obraz, ramiona opadły z bezsilności, a mój organizm po prostu się poddał."
* * *
*Yixing*
Błądząc po korytarzach agencji zastanawiałem się co dalej robić. Ostatnio, po dostarczonym liście od Big Bossa, w starej kamienicy znalazłem trzy trupy. Dwie dziewczyny, około dwudziestki, jedna brunetka, druga rudawa oraz chłopaka około dwudziestego szóstego roku życia. Po dokładnej analizie okazało się, że byli działaczami tajnej Służby Podziemnej Czyścicieli "Sztos". Kręcą się w te i we wte poszedłem w końcu do biura i padłem na krzesło, które pomimo mojego małego ciężaru ciała, zaskrzypiało. Kierując wzrok na tablicę z ogromną mapą, wpatrzyłem się w zdjęcia ofiar. Moje poczucie winy wzrastało z każdym dniem, w którym Big Boss i jego "dzieci" chodziły po tej ziemi. Krzyk kolegi z biura obok zwrócił w końcu moją uwagę.
- Yixing ! - krzyknął po raz kolejny, biegnąc już w moją stronę. - Big Boss przesyła jakąś wiadomość. - wręczył mi wydrukowany wcześniej fax. Kilka krótkich linijek tekstu i niewyraźne zdjęcie spowodowały, że chwyciłem pistolet, zebrałem kilku moich ludzi i już jechałem do wyznaczonego miejsca.

*Samantha*
Wracająca świadomość, pozwoliła mi w końcu na odnalezienie się w sytuacji. Gdy tylko zaczerpnęłam powietrza poczułam nieprzyjemny zapach wilgoci i pobliskich kanałów. Słysząc cichy, przerywany odgłos w pobliżu, delikatnie otworzyłam oczy. Słabo oświetlony pokój, pomalowany na ciemną zieleń z kilkoma krzesłami pod ścianą i metalowym biurkiem, wyglądał obskurnie. Szarpnęłam dłońmi, orientując się, że jestem przywiązana do krzesła, na którym siedzę. Nieprzerwany dźwięk pikania drażnił mi uszy. Obracając głowę w stronę dochodzącego dźwięku, oniemiałam. Szara puszeczka, przypięta szczelnie do ładunków wybuchowych, na wcześniej założonej mi kamizelce. Czułam jak moje serce zwalnia, a ja kolejny raz popadam w panikę.
- Widzę, że już się obudziłaś Samy. - męski i wyraźny głos przy moim uchu sprawił, że zastygłam. Jego dłoń z szybkością i łatwością owinęła się w około moje szyi, lekko się zaciskając. - Piękną masz buźkę.
Jego opadająca ręka spoczęła na pistolecie, który od razu wylądował na biurku, powodując charakterystyczny hałas w pomieszczeniu. Oparłszy się o blat skierował wzrok w moją stronę. Jego twarz nadal była zasłonięta.
- Jestem Big Boss. - powiedział i głęboko westchnął.
- Czego ode mnie chcesz ? - spytałam zła. Mężczyzna zmarszczył brwi, po czym wziął pistolet do ręki.
- To ja tu zadaję pytania. - stwierdził, przystawiając mi lufę do skroni.
- Nigdy nie uda Ci się mnie zabić. - powiedziałam po koreańsku. Facet prychnął i otwartą dłonią, uderzył mnie w twarz.
- Jeśli nie chcesz zginąć, mów do mnie po angielsku. - zażądał. -  Słuchaj Samy, jako iż Yixingowi zależy na twojej osobie, a ja chcę zemścić się za to, że wsadził do więzienia mojego brata, posłużysz mi jako przynęta. - przerwał - W tej chwili powinien już tutaj być. - wsadził pistolet do kabury i podchodząc do mnie za plecami, uwolnił mi ręce, po czym spiął je kajdankami. Pociągając mnie za rękaw koszulki, wypchnął mnie przez drzwi i zaczął prowadzić wzdłuż długiego korytarza. Miałam tylko nadzieję, że Yixing da sobie radę.

*Yixing*
Idąc wzdłuż korytarza, ustałem przed żywym murem, z którego w pewnej chwili wyłonił się Big Boss.
- Witaj Yixing. - powiedział. Jego szeroki uśmiech zdenerwował mnie jeszcze bardziej.
- Gdzie ona jest ? - spytałem kierując naładowaną broń w jego stronę. Mężczyzna zaśmiał się.
- Wolf. - powiedział i kiwnął palcem. Z tłumu wyłoniła się dziewczyna i zamaskowany facet. Gdy tylko nasze oczy zetknęły się, ścisnąłem mocniej pistolet. Mój organizm szalał, a ochota zabicia tego skurwiela coraz bardziej mi się podobała.
- Przecież to o mnie Ci chodzi. - powiedziałem - Weź mnie, wypuść dziewczynę. - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Mój drogi, zginiecie oboje. - powiedział. Dopiero teraz zauważyłem detonator, który swobodnie spoczywał na barku Samanthy.
- Sam, nie ruszaj się. Trzymaj bark najsztywniej jak potrafisz. - powiedziałem po koreańsku. Sam nieznacznie kiwnęła głową. Kierując broń w dziewczynę, wycelowałem i po chwili wahania nacisnąłem za spust. Słysząc upadający na ziemię detonator, kolejne strzały dały mi do zrozumienia, że zaraz wszystko się skończy. Sam, która po chwili wpadła mi w ramiona, pociągnęła mnie za sobą i upadła na ziemię. Zasłaniając ją swoim ciałem, przycisnąłem ją mocniej do zimnej podłogi. Minęło dosłownie kilka minut, po czym strzały ustały, a w powietrzu zawisł mdły zapach krwi. Odsłoniłem dziewczynę, po czym oby dwoje wstaliśmy i wyszliśmy w milczeniu z budynku. Za drzwiami czekał oddział specjalny. Dając im znak, wszyscy ruszyli do środka. Stając przy samochodzie, zdjąłem Sam kamizelkę i kładąc ją obok wozu saperskiego, wsadziłem dziewczynę do radiowozu. Po kilku minutach podjechałem pod jej dom i odprowadzając ją do drzwi, ustaliśmy w ciszy na schodach.
- Dziękuję. - powiedziała, mocno mnie przytulając. Moje ramiona owinęły się wokół niej, a serce zaczęło bić dużo szybciej. - Nigdy nie zapomnę tego co dla mnie zrobiłeś. - powiedziała, a ja poczułem na szyi kilka spadających łez z jej policzków. Dziewczyna oderwała się ode mnie i lekko uśmiechnęła. - Jeszcze raz dziękuję. - powiedziała cicho po czym weszła do domu. Odwróciłem się na pięcie i wracając do samochodu, pojechałem pod komendę. Przesiadając się do mojego prywatnego auta, pojechałem do domu, wziąłem szybką kąpiel i w końcu usiadłem przed telewizorem. Myśl, że Big Boss w końcu nie żyje napełniła mnie chęcią do życia.

*kilka dni później*
Siedząc na werandzie, spoglądałem na wschodzące słońce. Upijając łyk letniej herbaty, odstawiłem ją na stolik po czym wpatrzyłem się w horyzont. Przez kilka ostatnich dni męczyły mnie myśli o Sam, o tym co przeżyła. Przypominając sobie, jak bardzo bałem się o jej życie, przeszedł mnie dreszcz. Odkąd ją poznałem i uratowałem jej życie, stała się jedną z najważniejszych osób. Pomimo biegnącego czasu, nadal nie mogłem przestać o niej myśleć. Podniosłem się z miejsca, po czym wszedłem do domu i przeliczając pieniądze w portfelu, wyszedłem z domu. Wędrując do najbliższego sklepu jubilerskiego miałem tylko nadzieję, że wszystko się uda. Teraz albo nigdy. - pomyślałem, wchodząc do sklepu.

*Samantha*
Słysząc dzwonek do drzwi, zbiegłam na dół i otworzyłam je z gracją.
- Witaj Samy. - powiedział Yixing wręczając mi bukiet przepięknych tulipanów.
- Witaj Lay. - odpowiedziałam chłopakowi z uśmiechem, po czym założyłam buty i wyszłam z domu. Chłopak szedł przed siebie, co jakiś odwracając się w moją stronę i ponaglając, mówił, żebym przyśpieszyła. Chwila milczenia z każdym krokiem, ciążyła mi jak stu kilogramowy wór na plecach. Przechodząc w końcu na drugą stronę, minęliśmy kilka domów i wkroczyliśmy w niewielki park. Mała kapliczka w samym środku zwróciła moją największą uwagę. Gdy tylko weszliśmy do środka, chłopak od razu poszedł pod ołtarz. Niepewnym krokiem ruszyłam za nim, po czym stając obok niego cicho westchnęłam.
- Muszę Ci coś powiedzieć. - przyznał chłopak po chwili. Spojrzałam na niego w oczekiwaniu. Yixing odwrócił się w moją stronę i sięgając do kieszeni, ukląkł na jedno kolano. Gdy tylko przed moimi oczyma ukazało się czerwone pudełko, zamarłam. Yixing trzęsącą się dłonią, otworzył pudełeczko. Delikatny pierścionek lśnił w pudełeczku, a Yixing wpatrywał się we mnie z nadzieją w oczach. - Wyjdziesz za mnie ?
Kiwnęłam głową twierdząco i rzucając się na szyję chłopakowi, rozpłakałam się. Yixing wyjął pierścionek z pudełka, wkładając go delikatnie na mój palec. Jego brązowe oczy, spojrzały w moje z radością iskrzącą się w środku. Przybliżył się do mnie, po czym złożył na moich ustach soczysty pocałunek. Odsuwając się na chwilę, złapał mnie za dłonie, po czym wyszeptał kilka słów:

- I że cię nie opuszczę, aż do śmierci.

* * *
Liczba słów w poście wynosi: 1203
Liczba liter w poście wynosi: 7694
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

Brak komentarzy: