sobota, 23 kwietnia 2016

Lay (Exo) `part 2

[w poprzednim rozdziale]
"- Samantha. - powiedziałam, wyciągając rękę w jego stronę.
- Lay Yixing. - odpowiedział."
* * *
Szereg białych jak śnieg zębów, uformował się w uśmiech.
- Na pewno nic Ci nie jest ? - spytał ponownie
- Wszystko dobrze. - odparłam, wbijając wzrok w czerwone szpilki.
- Dasz się odprowadzić do domu ? - spytał odważnie chłopak. Poczułam lekki dreszcz wędrujący od górnej części kręgosłupa. Pokiwałam twierdząco głową i ruszyłam w stronę obrzeży miasta. Kilka minut cichego spaceru, przerodziło się w półgodzinne milczenie.
- Nie chcę być natarczywy, ale czy to nie Ciebie widziałem ostatnio w parku ? - głos chłopaka załamał się.
- Tak. - odpowiedziałam, speszona jego otwartością.
- Szkicowałaś prawda ? - spytał
- Lubię szkicować reakcje ludzi i same pojedyncze osoby. - przyznałam. Chłopak wyglądał na zadowolonego. Stanęłam więc, nie chcą iść dalej. - Mieszkam tuż obok, może pójdziesz już do domu. Pewnie wszyscy będą się o Ciebie martwić.
- Spokojnie. - powiedział szybko. - Odprowadzę cię pod same drzwi. Nie chcę żeby znów coś Ci się stało.
Jego cudowny uśmiech, brązowe oczy i męski, dźwięczny głos. Nigdy nie czułam się tak jak teraz, miałam wrażenie, że to tylko głupi sen, a ja obudzę się zaraz przez budzik lub moją wstrętną macochę. Szliśmy dalej, pogrążając się w coraz ciekawszej rozmowie. Stając przed drzwiami mojego domu o godzinie czwartej dwadzieścia pięć nad ranem, wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę czekając.
- Może wejdziesz do środka ? - spytałam w końcu. Chłopak zawahał się i spojrzał na ekran telefonu. Jego źrenica zwiększyła się, a on spojrzał na mnie zmartwiony.
- Wejdźmy proszę do środka. - ponaglił mnie. Otworzyłam drzwi, a chłopak dosłownie wpychając mnie do środka, zamknął je od razu na klucz. Zmierzyłam go wzrokiem i chcąc zapytać co się stało, niespodziewanie złapał mnie za rękę. - Proszę, nie zadawaj pytań tylko spędź ze mną miły wieczór.
Kiwnęłam twierdząco głową, po czym idąc na górę, wprowadziłam go do mojego pokoju. Chłopak spoglądając na moje rysunki, zawieszone na ścianach, wyglądał na przejętego. Wyszłam z pokoju, zrobiłam herbatę, po czym wracając z powrotem do pokoju, zauważyłam, że chłopak nerwowo chowa telefon do kieszeni.
- Proszę. - podałam mu kubek z ciepłym napojem.
- Dziękuję. - odpowiedział z uśmiechem - Twoje prace są na prawdę zadziwiające. - odłożył kubek na stolik obok kanapy i wbił swój brązowy wzrok we mnie. - Jesteś na prawdę piękną i czuję, że miłą kobietą.
Rumieniec rozlewający się na mojej twarzy, był coraz bardziej widoczny.
- Yixing. - powiedziałam stanowczo - Ja nie umiem tak szybko się aklimatyzować.
- Dobrze, przepraszam. - powiedział, po chwili się uśmiechając - Chyba już pójdę. Robi się coraz widniej, a ja muszę jeszcze chwilę wypocząć
- Pewnie, nie ma sprawy. - przyznałam, wędrując z nim na dół. - Dobranoc. - powiedziałam na pożegnanie.
- Dobranoc Samy.
Wracając do góry byłam pewna, że coś musiało się stać. Wyszedł stąd tak szybko. - pomyślałam. Sprzątnęłam kubki, umyłam je i biorąc szybki prysznic, po piętnastu minutach leżałam już w łóżku. Gdy tylko oparłam głowę na poduszce, zasnęłam.

*popołudnie*
Dzwoniący telefon nie dawał mi spokoju. Podniosłam słuchawkę, oczekując wyjaśnień z drugiej strony.
- Co ? - zapytałam, czując niezwykłą suchość w ustach i gardle.
- Ty jeszcze nie wstałaś ? - głos mojej macochy przypominał widelec, którym ktoś skrobie porcelanowy talerzyk.
- Wal się starucho. - powiedział zła i rozłączając się, wyłączyłam telefon. Otworzyłam oczy i spoglądając na zegarek domyśliłam się, że mój ulubiony serial właśnie się skończył. Odgarnęłam z siebie kołdrę, kierując się do szafy, wyjrzałam przez otwarte okno.
- Otwarte okno ? - spytałam cicho. Próbując wrócić myślami do wczorajszego wieczoru, pozbawiłam się ochoty wychodzenia gdziekolwiek. Ubierając czarne legginsy i dziewczęcą koszulkę, związałam włosy w kucyk, po czym zeszłam na dół. Spokój i cisza, która panowała w domu była muzyką dla moich uszu. Czując w powietrzu zbliżającą się awanturę, zjadłam niewiele i słysząc dzwonek skierowałam się w stronę drzwi.
- Stara pinda. - powiedziałam pod nosem i wcisnęłam klamkę, po czym pociągnęłam drzwi w swoją stronę. Moim oczom ukazał się tylko pusty podjazd. Wyjrzałam kawałek za drzwi, nie widząc tam żywej duszy. Moją uwagę jednak przykuła biała koperta zostawiona na wycieraczce. Podniosłam ją, zamknęłam drzwi i w drodze do kuchni, dokładnie ją obejrzałam. Kilka liter na spodzie tworzyło moje imię. Odginając zakładkę koperty, wyjęłam podłużna kartkę ze środka, poszukując treści. Spostrzegając w końcu kilka cyfr i nazwę ulicy podrapałam się po głowie. Przechodząc dalej, zobaczyłam słaby podpis "Lay". Dziwiąc się, spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Skoro miałam się z nim spotkać za godzinę, powinnam chyba już iść. - pomyślałam. Biorąc spory łyk zimnego soku, ubrałam trampki, po czym zamykając dom, ruszyłam w stronę wyznaczonego miejsca. Wychodząc z posesji, schowałam kopertę do kieszeni i wyjmując słuchawki, podłączyłam je do telefonu. Gdy tylko muzyka zabrzmiała, poczułam się dużo lepiej. Nucąc pod nosem przez kolejne piętnaście minut, szłam bez zastanawiania się dlaczego Yixing chciałby spotkać się w tak dziwnym miejscu. Przez myśl przeszło mi kilka czarnych scenariuszy. Gdy tylko poczułam nieswoje uczucie bycia obserwowanym, stanęłam na moment. Zdejmując słuchawkę usłyszałam cichy szmer silnika samochodowego. Próbując się odwrócić, ktoś, kto w tej chwili podszedł do mnie z tyłu, szybkim ruchem przewrócił mnie na ziemię i przykładając wilgotną szmatkę do twarzy, usiadł na mnie okrakiem. Jego zasłonięta twarz wywołała u mnie panikę. Szarpnęłam się kilka razy, a łzy same spływały po moich policzkach. Nerwowe wdechy sprawiły, że substancja z wilgotnego materiału bardzo szybko zadziałała. Ostatnimi siłami podciągnęłam rękę, chwytając za maskę mojego oprawcy i ciągnąc z całej siły w dół, pozbawiając go anonimowości. Oczy odmówiły mi posłuszeństwa, mącąc obraz, ramiona opadły z bezsilności, a mój organizm po prostu się poddał.
* * *
Liczba słów w poście wynosi: 918
Liczba liter w poście wynosi: 5903
Widzisz błąd? Zgłoś go w komentarzu.

Brak komentarzy: